Z drugiej strony. Veni, vidi, nici

Nawet jeśli po meczu z Senegalem mogliśmy się z tym (chociażby irracjonalnie) nie zgadzać, to po wczorajszym – z Kolumbią – nie jedna gazeta, lecz po prostu wszystkie wrzucą nas do wora z tymi, których przyjazd do Rosji miał wymiar bardziej symboliczny, aniżeli cokolwiek w koloryt imprezy wnoszący. Ot, veni, vidi, ale nie vici, tylko nici.

Co tu dużo mówić – boli, i to bardzo. Boli tym bardziej, że przecież – pozostając z pełnym szacunkiem dla naszych grupowych rywali – nie graliśmy z największymi potentatami światowej piłki, lecz, powiedzmy, z górnym poziomem stanów średnich. Boli nawet nie sam fakt, że przegraliśmy wszystko, co było dotychczas do przegrania, lecz styl, w jakim się to stało. Dobra, w konfrontacji z Senegalem mieliśmy pecha, tracąc bramki kuriozalne lub o kuriozalne zahaczające. Ale już wczoraj… No właśnie, jak nazwać to, co widzieliśmy wczoraj? Czyli drużynę, która umiała co najwyżej przeszkadzać, bez umiejętności skonstruowania co najmniej kilku akcji, po których można byłoby powiedzieć, że Kolumbijczykom stanęło serce.

Znowu – jak przeciwko Senegalowi – w pierwszych 45 minutach nie oddaliśmy ani jednego celnego strzału na bramkę. Ba, tych niecelnych były dwa. No ale skoro celne podania byliśmy w stanie wymienić co najwyżej na własnej połowie, z trudem i głównie bezładnie przenosić akcję na połowę rywali, tracąc oczywiście piłkę…

Kolumbia pokazała nam inny futbolowy świat, ten świat, do którego – jako ósma drużyna rankingu FIFA – pretendowaliśmy i od którego brutalnie zostaliśmy wczoraj odsunięci. Zmiany, których dokonał w składzie Adam Nawałka w porównaniu do meczu inauguracyjnego, niczego nie wniosły, pokazały jedynie, że zawodnicy drugiego wyboru nic więcej nie mogą (nie umieją) w porównaniu z tymi wyboru pierwszego.

Trudno mieć wątpliwości, że zacznie się „ostra jazda” wobec naszych piłkarzy, którzy w istocie nie dojrzeli do tej imprezy. Wypomni się im wszystko, na czele z szamponami, garniturami, zegarkami i dezodorantami. Pozrzuca się ich zarazem z cokołów, oczywiście włącznie z Adamem Nawałką. Ale ważniejsze jest to, że do historii przechodzi pewna epoka; epoka, którą się cieszyliśmy, ale która nie dała spełnienia; ono miało nastąpić w Rosji. Nie nastąpiło. Pytanie, co nastąpi w najbliższych tygodniach, miesiącach, latach?