Z drugiej strony. Z piłką pod strzechy

No i mamy już pierwszą wielką sensację w Pucharze Polski, bo za taką trzeba uznać wyeliminowanie ekstraklasowego Zagłębia Lubin przez Huragan Morąg, występującego w IV lidze warmińsko-mazurskiej. Czy pójdzie w ślady przysłowiowego piłkarskiego kopciuszka, jakim ponad 50 lat temu byli Czarni Żagań.

Drużyna z lubuskiego zrobiła furorę w Pucharze Polski w sezonie 1964/65. W meczu o ćwierćfinał pokonała grającą w I lidze, będącej odpowiednikiem obecnej ekstraklasy, Polonię Bytom. I zrobiło się o niej bardzo głośno. A potem o piłkarzach z Żagania – którym sprzyjało wyjątkowe szczęście – było jeszcze głośniej. W ćwierćfinale Czarni grający na swoim – dodajmy kiepskim – boisku zremisowali 1:1 z Wisłą Kraków. Dogrywka nie dała rozstrzygnięcia i o zwycięzcy decydował los – pomyślny dla gospodarzy. Ta sama historia, z takim samym wynikiem powtórzyła się w półfinale, w którym rywalem był ŁKS Łódź. I sensacja stała się faktem!

W finale, który odbył się w Zielonej Górze, czekał słynny Górnik Zabrze – z Hubertem Kostką w bramce oraz m.in. ze Stanisławem Oślizłą, Zygfrydem Szołtysikiem i Ernestem Pohlem.

W nim sensacji już jednak nie było, choć pewnie pół Polski na nią czekało. Pohl już w pierwszej połowie popisał się hat trickiem, a cały mecz skończył się wynikiem 4:0.

Teraz co roku, gdy rozpoczyna się rywalizacja, nazywana żartobliwie pucharem tysiąca drużyn, wypatruje się tych, którzy, jak ponad pół wieku temu Czarni, utrą nosa faworytom. Czy będzie nim wspomniany Huragan z Morąga? A może Polonia Środa Wielkopolska, która wyeliminowała Radomiaka, reprezentanta II ligi? Te dwa zespoły grają na 5. poziomie rozgrywkowym, jakim jest IV liga.

A tak na marginesie – kopciuszek z Żagania, gdy gromił faworytów, występował w ówczesnej lidze okręgowej (wtedy trzecim poziomie rozgrywkowym) i bił się w barażach o II ligę.

Na pewno już nie pójdzie w ślady Czarnych Śląsk Świętochłowice, ale i tak wtorkowy mecz z Arką Gdynia był – dla fanów piłki nożnej w tym mieście oraz zawodników i działaczy – wielkim świętem. I tylko żal, że nie mogli grać na własnym obiekcie. Pewnie równie wielkie święto będzie 2 października w Hrubieszowie, kiedy grająca w lubelskiej okręgówce miejscowa Unia podejmować będzie Górnika Zabrze. I pewnie niejeden hrubieszowianin po cichu marzy o… byciu jak Czarni Żagań.

I o to właśnie chodzi, żeby za sprawą meczów o Puchar Polski wielki futbol trafiał niejako pod strzechy. Zaś niespodzianki i sensacje dodają tylko dodatkowego uroku w kolejnych fazach, choćby z udziałem wspomnianych zespołów z Morąga i Środy Wielkopolskiej.