Z drugiej strony. Za dużo tych stranieri

Jak najbardziej uzasadnionym. Proporcje stranieri i cudzoziemców, wyliczone przez dziennik „La Repubblica” w odniesieniu do pierwszych trzech kolejek Serie A, są jednoznaczne. W poszczególnych drużynach 39,6 procent graczy stanowili Włosi, resztę cudzoziemcy. Podkreślono zarazem, że to mniej niż za czasów kilku poprzednich trenerów kadry narodowej, gdy wskaźnik ten wynosił od 42 do 49 procent.

Z kolei wczorajsze wydanie „La Gazzetta dello Sport” – cytuję za PAP – otwiera apel Manciniego do trenerów klubów: „Dajcie grać młodym Włochom, potrzebna jest odwaga”.

Powiecie: a co nas obchodzą Włosi?! No, trochę jednak nas obchodzą. Po pierwsze dlatego, że od zawsze stanowili dla polskiej piłki punkt odniesienia, najczęściej pełen podziwu i zazdrości. Po drugie dlatego, że tak wielu naszych piłkarzy tam gra, niektórzy odgrywają nawet wiodące role; a poza tym są lub aspirują do tego, by w niedalekiej przyszłości być zawodnikami stanowiącymi o sile naszej kadry. Wreszcie po trzecie – już pojutrze w Bolonii zagramy z nimi w Lidze Narodów.

Ale powinno być jeszcze po czwarte, właśnie w kontekście alarmistycznych słów Manciniego. Bo bardzo one pasują do sytuacji w polskiej lidze. Proporcje w niej między piłkarzami rodzimymi a zagranicznymi może nie są równoważne z tymi, z którymi mamy obecnie do czynienia na Półwyspie Apenińskim, ale również trzeba mówić o niepokojącym zachwianiu. Tym bardziej to istotne, że o ile do Włoch zmierzają piłkarze albo dobrzy i bardzo dobrzy, albo też kandydujący do tego miana, o tyle do Polski napływa drugi, trzeci i czwarty sort, często-gęsto niechciany gdzie indziej. Nie to jednak jest groźne samo w sobie, lecz to, że ów drugi (trzeci, czwarty) sort na ogół wypycha z polskich boisk rodzimych zawodników, w tym młodych, często bezskutecznie czekających na swoją szansę. Czy dlatego, że jest lepszy? A może dlatego, że – paradoksalnie – jest tańszy, w zakupie i utrzymaniu? Tak jak Polak we Włoszech?!

Wspólne dla Włoch i Polski jest to, że reprezentacje słabną i że źródeł tego zjawiska upatruje się w „strukturze zatrudnienia” w klubach. Niesłuszna diagnoza? No to dla przypomnienia: Włosi nie pojechali na mundial do Rosji, my za to pojechaliśmy, ale ze skutkiem wiadomym. A i przyszłość jednej i drugiej drużyny rysuje się jako jedna wielka niewiadoma. Co zatem robić? Może popracować nad nową formułą… patriotyzmu?