Z IV ligi do czeskiej ekstraklasy

Pomocnik Odry Wodzisław, od weekendu lidera grupy II czwartej ligi, przebywa na testach w klubie z Opawy. Dla kibiców wodzisławskiego klubu mamy jednak dobrą wiadomość, nie ma zagrożenia, żeby 21-letni Bartosz Pikul, w tym sezonie 3 bramki i 1 asysta, nie zagrał w sobotnim meczu przeciwko Unii Książenice.

Niespodziewana propozycja

Jak to się stało, że Pikul trafił do opawskiego klubu, który po 12 ligowych kolejkach, z dziewięcioma punktami na koncie zamyka tabelę czeskiej ekstraklasy? Za wszystkim stoi Janusz Pontus, szef i właściciel Wodzisławskiej Szkoły Piłkarskiej, który ma „oko” do wyławiania i szkolenia zdolnych zawodników. Jego wychowankami są przecież tacy piłkarze jak Kamil Glik, Kamil Wilczek czy Szymon Matuszek. To on polecił Pikula klubowi z Opawy.

– Dość nagle i niespodziewanie pojawiła się dla mnie okazja wyjazdu i sprawdzianów w czeskim klubie. Nie wiedziałem, co z tego do końca wyniknie, bo przecież najpierw potrzebna była zgoda Odry. Klub się zgodził i mogłem w poniedziałek pojechać na kilkudniowe testy – opowiada nam zawodnik.

W SFC Opawa na dzień dobry rozmawiał z tymczasowym trenerem, a zarazem menedżerem Aloisem Grussmannem, byłym kilkukrotnym reprezentantem Czechosłowacji, który po tym, jak z funkcji trenera odwołany został pod koniec września Ivan Kopecky, prowadzi zespół, a także z dobrze u nas znanym Lumirem Sedlackiem, byłym piłkarzem m.in. Piasta Gliwice, który odpowiada w Slezský fotbalový club za młodzież.

Od poniedziałku Pikul normalnie uczestniczy w treningowych zajęciach z pierwszym zespołem, który ze względu na swoją sytuację w tabeli, już rozgląda się za wzmocnieniami. – Porównując treningi, to jest, jak było w czasie, kiedy byłem w Zabrzu. Tyle tylko, że może ich intensywność jest większa. Nie odstaję od zawodników, a co będzie, to zobaczymy. Nawet o tym nie myślałem. Na pewno to nie kwestia na teraz. Nie mógłbym zresztą ot tak zostawić Odry. Jeśli temat będzie aktualny, to do wszystkiego wróci się zimą. Ja nie ukrywam, że jest to dla niego spory przeskok i też duża szansa – zaznacza Pikul.

U Nawałki i Warzychy

Mimo młodego wieku, nie jest to anonimowa postać w śląskiej piłce. Były zawodnik Gwiazdy Ruda Śląska szybko trafił do Górnika. Jego bramki pomogły zabrzanom w wywalczeniu wicemistrzostwa Polski juniorów młodszych w czerwcu 2014 roku. W zespole grał razem z Michałem Trąbką, który jesienią zadebiutował w ekstraklasie w barwach ŁKS. W meczu o tytuł przegrali wtedy z Lechem 1:4, w którego barwach grali tacy zawodnicy, jak Robert Gumny, Krystian Bielik, Kamil Jóźwiak, Mateusz Lis czy Robert Janicki.

– Z pierwszym zespołem Górnika trenowałem, kiedy szkoleniowcem był jeszcze Adam Nawałka. Potem na stałe do pierwszej drużyny włączył mnie Robert Warzycha – opowiada.

Praca popłaca

W pierwszym zespole zadebiutował, kiedy ten spadł z ekstraklasy. Jesienią 2016 roku trener Marcin Brosz dał mu szansę gry w trzech spotkaniach, z Chrobrym (2:1), z Chojniczanką (1:1) i ze Stomilem (2:0). W tym ostatnim spotkaniu został zmieniony po przerwie przez Macieja Ambrosiewicza. Potem grał w trzecioligowych rezerwach, w których zdobył cztery gole, żeby latem dwa lata temu przenieść się do pierwszoligowego Zagłębia Sosnowiec. Na zapleczu ekstraklasy jesienią 2017 roku zaliczył pięć występów, po czym trafił do trzecioligowej wówczas Stali Rzeszów. Przed trafieniem do Odry grał jeszcze w Gwarku Tarnowskie Góry.

– Tak czasami jest, że trzeba znaleźć się na dole, żeby potem dostać swoją szansę wyżej. Jak będzie ze mną, to się okaże. Te moje ostatnie lata tylko utwierdzają mnie w przekonaniu, że trzeba pracować i pracować, a dostanie się szansę – mówi Pikul, który na razie koncentruje się na ligowych mecze Odry Wodzisław w IV lidze.

Na zdjęciu: Bartosz Pikul ma za sobą grę w Górniku. Teraz może trafić do SFC Opava.