Z Lamusa. Decyzja generała Franco

Przy okazji losowania Euro 2020 warto przypomnieć początki tej imprezy, bo były one bardzo ciekawe.

W sezonie 1955/56, z inicjatywy francuskiego dziennikarza „L’Equipe” Gabriela Hanot, rozegrano pierwszą edycję Pucharu Europy Mistrzów Krajowych. Mniej więcej w tym samym czasie rozpoczęto przygotowania do powołania rozgrywek, które wyłoniłby najlepszą reprezentacyjną jedenastkę. Choć prace, z inicjatywy francuskiego działacza Henri Delaunay’a rozpoczęły się nad takowymi rozgrywkami już w latach 20. ubiegłego stulecia, to trochę czasu upłynęło, niż wszystko doprowadzono do końca.

Po przygotowaniu kompletnego projektu oraz dopełnieniu wszelkich procedur prawnych pierwszą edycję piłkarskich mistrzostw kontynentu postanowiono przeprowadzić w 1960 roku, a gospodarzem imprezy, podobnie jak pierwszego klubowego Pucharu Europy była Francja czy konkretnie Paryż.

Tak „Sport” relacjonował pierwsze mistrzostwa Starego Kontynentu w 1960 roku.

Zagrali przy sztucznym świetle

W połowie lutego 1958 roku mijał termin składania przez poszczególne krajowe federacje zgłoszeń do udziału w rywalizacji o mistrzostwo Europy. Ostatecznie zgłosiło się 17 państw, a rywalizacja toczyła się systemem pucharowym. W rundzie wstępnej silna Czechosłowacja uporała się z Irlandią (0:2, 4:0), a jesienią 1958 roku ruszyły rozgrywki 1/8 Pucharu Europy Narodów, bo pod taką nazwą toczyły się boje.

Pecha mieli biało-czerwoni, którzy na dzień dobry trafili na jednego z faworytów rozgrywek, Hiszpanię. Pierwsze spotkanie, przy 100 tysięcznej widowni rozegrano 28 czerwca 1959 roku oczywiście na Stadionie Śląskim. To było znakomite widowisko, w którym pierwszoplanowe role odgrywali śląscy napastnicy. Po trafieniu Ernesta Pohla Polska prowadziła. Zespół prowadzony przez legendę futbolu, słynnego potem z pracy m.in. z Interem Mediolan Helenio Herrery, szybko jednak z nawiązką odrobił straty. Po dwa gole zdobyły takie asy jak Alfredo di Stefano i Luis Suarez. Trafienie Lucjana Brychczego niewiele dało. Hiszpania wygrała 4:2 i ze spokojem mogła czekać na rewanż w Madrycie, który rozegrano kilka miesięcy później, a konkretnie w październiku. Mecz rozegranym na stadionie w stolicy Hiszpanii przy sztucznym świetle, co dla naszych zawodników było nowością, skończyło się na 3:0 dla gospodarzy. Tym razem do bramki strzeżonej przez Tomasza Stefaniszyna trafiali kolejno: di Stefano, Enrique Gensana i inna z wielkich gwiazd najlepszej wtedy drużyny na świecie, czyli Realu, Francisco Gento.

Od Jaszyna do Poniedielnika

Tamtejsza pierwsza odsłona mistrzostw kontynentu stała pod znakiem dominacji drużyn zza żelaznej kurtyny. W meczach o awans do czołowej czwórki, bo przez wiele lat tylko kwartet drużyn rywalizował w finałowej rozgrywce (teraz nastąpi powrót do korzeni…), grały ZSRR, Czechosłowacja, Rumunia i socjalistyczna Jugosławia. To, co działo się na politycznej scenie ówczesnego świata, gdzie przecież zimna wojna trwała w najlepsze, a świat Zachodu rywalizował ze światem Wschodu na wszystkich płaszczyznach, miało też swoje odbicie na piłkarskiej murawie.

W 1/4 rozgrywek Hiszpania miała rywalizować nie z kim innym, jak z ZSRR, ówczesnym futbolowym mistrzem olimpijskim, który w swoim składzie, jak jedenastka z Półwyspu Iberyjskiego, też miał w składzie wielu świetnych graczy. W bramce legendarny już za życia Lew Jaszyn, w pomocy kapitan drużyny Igor Netto, a z przodu takie asy, jak Walentin Iwanow (król strzelców MŚ z 1962 r.) czy Wiktor Poniedielnik.

Trener Gawrił Kaczalin miał w kim wybierać. Wzajemna rywalizacja Hiszpanii z ZSRR wzbudziła kontrowersje. Nikt wtedy nie myślał, jak teraz, że ten nie może grać z tym, a tamta reprezentacja mierzyć się z inną. Pierwszy mecz, pod koniec maja 1960 roku, miał być rozegrany w Moskwie. Radziecka drużyna, przygotowując się do starcia z Hiszpanami, spotkała się wcześniej z biało-czerwonymi. Na Łużnikach drużyna pod wodzą kapitana związkowego (trenera) Czesława Kruga, przegrała aż 1:7. Trzy gola zdobył Poniedielnik, w tym dwa w ostatnich minutach.

Generalissimus powiedział nie

Potem ZSRR czekał na Hiszpanię, ta jednak nie przyleciała… Choć mecz z Polską 19 maja 1960 roku obserwowali hiszpańscy przedstawiciele, to do Moskwy już później nie przylecieli. Na dwa dni przed planowanym hitowym spotkaniem, które miało być rozegrane 27 maja, rządzący Hiszpanią od lat 30. generał Francisco Franco zdecydował, że zespół narodowy tego kraju nie poleci grać z komunistycznym rywalem. W pamięci wielu miało, także generał Franco, sowiecką pomoc dla republikańskich komunistów w czasie hiszpańskiej wojny domowej w latach 1936-39, która kosztowała życie 0,5 mln ludzi. Po stronie komunistów walczyło wtedy 2 tys. sowieckich wojskowych, „doradców”, lotników, czołgistów. Potem zaczęto dorabiać ideologię, że generał Franco nie chciał dopuścić do meczu z ZSRR ze względu na wywieszaną na maszcie flagę oraz grany hymn rywala. Miał się obawiać aplauzu części widzów dla znienawidzonego komunistycznego przeciwnika. Cała ta historii ożyła niewiele ponad rok temu, kiedy to w walce o ćwierćfinał, tyle że mistrzostw świata, Rosja rywalizowała z Hiszpanią w Moskwie, zresztą po serii karnych zwycięsko.

Wróćmy jednak do maja 1960 roku… Ponoć na informację o tym, że do wyjazdu do Moskwy nie dojdzie, z wściekłością zareagował di Stefano. Ten genialny Argentyńczyk, prowadzący w tamtym czasie na boisku Real rok w rok do klubowego mistrzostwa kontynentu, nie miał na swoim koncie gry w reprezentacji w dużej imprezie. Z różnych względów ominęły go MŚ w 1950, 1954 i 1958 roku, kiedy już reprezentował Hiszpanię. Marzył mu się triumf także w narodowym zespole. Nic z tego jednak nie wyszło… Na pytanie, dlaczego do meczów z ZSRR nie dojdzie ówczesny prezes Hiszpańskiej Federacji Piłkarskiej Alfonso de la Fuente Chaos odpowiedział. – Wytyczne z góry. Franco powiedział nie – tłumaczył szef hiszpańskiej federacji.

Mecz w godzinie duchów

W finałowej czwórce, która swoje mecze rozgrywała na początku lipca 1960 oprócz gospodarzy Francuzów, którzy wcześniej wyeliminowali Austrię (5:2, 4:2), znaleźli się Jugosłowianie, Czechosłowacy oraz ZSRR.
„Pierwsze półrocze przyniosło niemałą porcję atrakcyjnych imprez piłkarskich. Po raz pierwszy rozegrany został PUCHA NARODÓW europejskich. Jego wyniki wykazują dość wyraźnie, że czasy supremacji zachodu i południa należą do przeszłości. Obsada trzech pierwszych miejsce wskazuje, że to Słowianie i na tym polu wcale nie myślą być gorsi od innych” – czytamy w katowickim „Sporcie z 13 lipca 1960 roku, a więc trzy dni po finale European Nations’ Cup, jak wtedy nazywano turniej o prymat na Starym Kontynencie.

Tak „Sport” relacjonował pierwsze mistrzostwa Starego Kontynentu w 1960 roku.

W decydującej rozgrywce ZSRR po dogrywce 2:1 pokonał Jugosławię. Bramkę na wagę pierwszego mistrzostwa kontynentu zdobył w 113 minucie niezawodny Poniedielnik. O tamtym finałowym spotkaniu na stadionie Colombes „Sport” pisał, że był to mecz w… godzinie duchów. Chodziło o to, że decydujące spotkanie zakończyło się tuż przed północą.
W meczu o 3 miejsce Czechosłowacja pokonała „Trójkolorowych” 2:0. We francuskiej ekipie roiło się wtedy od zawodników polskiego pochodzenia jak Maryan Wisnieski, Bruno Rodzik, Henri Skiba, Robert Siatka czy Andre Chorda.

Real lepszy od reprezentacji

Nasza gazeta pisała wtedy, podsumowując pierwsze półrocze 1960. „Z krajów należących do czołówki tylko cztery nie zaznały porażki. Są to mistrz krajów europejskich ZSRR, Hiszpania, Węgry i Szwecja. Klasyfikujemy je w podanej przez nas kolejności. Związek Radziecki rozegrał trzy spotkania. Wygrał z Polską 7:1, CSR 3:0 i Jugosławią 2:1. Jego aktualne przodownictwo w tej chwili nie może budzić wątpliwości. Nie byłoby ich w ogóle, gdyby nie decyzja rządu gen. Franco” – pisał „Sport” w połowie lipca 1960.

„Hiszpania ma w tym roku na swym koncie dwie wygrane. W Madrycie z Włochami 3:1 i z Anglią 3:0. Przeciwnicy dobrej jakości, ale mimo przechwałek Helenio Herrery sądzimy, że Real jest więcej wart niż narodowa reprezentacja. Węgry rozegrały 5 spotkań. Drużyna olimpijska pokonała kolejno: Austrię 4:0 oraz CSR dwukrotnie w stosunku 2:1. Pełna reprezentacja Madziarów (wchodziło w jej skład 4 olimpijczyków) wygrała z Anglią 2:0 i zremisowała ze Szkocją 3:3” – można było w tamtym czasie przeczytać w „Sporcie”.

Puchar Europy Narodów, 6-10 lipca 1960, Francja

Półfinały: Francja – Jugosławia 4:5 (2:1)

Czechosłowacja – ZSRR 0:3 (0:1)

Mecz o III miejsce: Czechosłowacja – Francja 2:0 (0:0)

Finał: ZSRR – Jugosławia 2:1 (0:1, 1:1)

Na zdjęciu: Generał Francisco Franco (na pierwszym planie w czarnym mundurze) zdecydował o tym, że Hiszpania nie zagrała z ZSRR w maju 1960 roku.