Z lamusa. Medale na tacy

To była jedna z najbardziej wstydliwych i kuriozalnych scen w historii naszego futbolu. Srebrne medale za 3. miejsce na mundialu w Hiszpanii Polacy wręczyli sobie sami.


Mija 40 lat od jednego z największych triumfów polskiego futbolu, jakim było 3. miejsce podczas mistrzostw świata w 1982 roku. Z tej okazji w przypominaliśmy te piękne chwile z udziałem zespołu Antoniego Piechniczka. Wspomnieliśmy więc wygraną (5:1) z Peru, hat trick Zbigniewa Bońka w starciu z Belgią (3:0), a także Janusza Kupcewicza, naszego świetnego rozgrywającego, który niespodziewanie – w wieku 66 lat – zmarł 4 lipca, w 40. rocznicę meczu z ZSRR (0:0), dającego nam przepustkę do strefy medalowej.

Srebro za 3. miejsce

Jeśli jesteśmy przy panu Januszu, to należy przypomnieć jego występ z 10 lipca i bramkę w meczu z Francją w Alicante. Na początku drugiej połowy Kupcewicz kapitalnym trafieniem z ostrego kąta kompletnie zaskoczył Jeana Castanedę, który spodziewał się dośrodkowania. To było trafienie na 3:1 i mimo że „Trójkolorowi” w końcówce zdobyli kontaktową bramkę, to drużyna trenera Piechniczka wygrała 3:2 i po 8 latach ponownie była 3. na świecie. Za to nasi piłkarze otrzymali srebrne medale. Dlaczego nie brązowe? Bo nomenklatura według FIFA wyglądała następująco: złoty medal za 1. miejsce, pozłacany za 2., srebro za 3. i brąz za 4.

Po meczu w Alicante doszło do gorszącej sceny. Na płytę Estadio Jose Rico Perez wszedł szef FIFA Joao Havelange, wręczył tacę z medalami kapitanowi polskiej reprezentacji Władysławowi Żmudzie, a sam… poszedł dekorować Francuzów! Dlaczego tak? Jedenastka znad Sekwany była świeżo po przegranym i dramatycznym półfinale z RFN.

W jej obozie dominowało poczucie krzywdy, jaka spotkała ją w dramatycznym, bo zakończonym serią rzutów karnych starciu. Już nie chodziło o przegranie (4:5) konkursu „jedenastek”, ale o to, co stało się w trakcie gry. Bramkarz Harald Schumacher obrzydliwym i brutalnym faulem znokautował Patricka Battistona. Nie zobaczył za to nawet żółtej kartki, powinien wylecieć z boiska, a Francuzi strzelać karnego.

To że szef FIFA osobiście wręczał im medale, miało ich nieco udobruchać. Kto by tam zwracał uwagę na maluczki zespół z Europy Wschodniej? Kapitan Żmuda z tacą przeszedł więc wzdłuż piłkarzy, trenerów i każdy zabierał medal, by powiesić go na szyi. Wyglądało to dziwnie. Nie tak traktuje się przecież czołowy zespół na świecie, w chwili wielkiego triumfu.

Nie było przejawu złej woli

Dlaczego Havelange i władze FIFA tak potraktowały nasz zespół? Teorii było sporo. Pierwsza to wspomniane udobruchanie biednych i pokrzywdzonych Francuzów. Druga to że był to swego rodzaju gest polityczny, a szef FIFA nie chciał dekorować zawodników z kraju, gdzie trwał przecież stan wojenny, zabijano opozycjonistów, a przewodniczący „Solidarności” Lech Wałęsa był internowany. Była jeszcze inna teoria, która mówiła, że Havelangea… bolały nogi i wyręczył się Władysławem Żmudą!

Jerzy Lechowski w tygodniku „Piłka Nożna”, zaraz po hiszpańskim mundialu i nieszczęsnej ceremonii, pisał: „My na miejscu w Alicante, w najbliższym sąsiedztwie tego wydarzenia, nie zauważyliśmy przejawów złej woli. Po prostu uznaliśmy, że prezydentowi FIFA i kapitanowi naszej drużyny najbardziej odpowiada taka właśnie forma rozpoczęcia oraz zakończenia tej ceremonii. Ludzka sprawa. Żaden regulamin dokładnie nie określa wszystkich następujących po sobie czynności”.

Jak było faktycznie i czym kierował się ówczesny szef FIFA, który twardą ręką rządził nią w latach 1974-98, wiedział pewnie tylko on sam. Niesmak pozostał i do dzisiaj wzbudza sporo komentarzy.


Na zdjęciu: Władysław Żmuda odbiera od Joao Havelange’a tacę z medalami za 3. miejsce na mundialu w Hiszpanii.

Fot. ARC