Z LAMUSA. Przestroga z Mielca

W eliminacjach mistrzostw świata z Albanią mierzyliśmy się czterokrotnie i raz rywal z Bałkanów urwał nam punkt.


Do meczów w eliminacjach mundialu 1986, który rozegrano na boiskach Meksyku, biało-czerwoni przystąpili w roli faworyta do awansu, byliśmy wtedy trzecią drużyną świata. W grupie 1 przyszło nam wtedy rywalizować z Belgią, Grecją i Albanią.

Najprostsze środki

Na początek tamtych eliminacji poszło dobrze, bo drużyna prowadzona przez Antoniego Piechniczka pokonała 3:1 Greków. Mecz odbył się na starym stadionie Górnika Zabrze. Było to 17 października 1984 roku. Dwa tygodnie później, tuż przed Wszystkimi Świętymi, przyszło nam się zmierzyć z Mielcu z niżej notowanym rywalem czyli Albańczykami.

Przestróg przed meczem z tym przeciwnikiem nie brakowało. Mówił o tym legendarny trener Belgów Guy Thys. Jego zespół w pierwszym meczu eliminacji, choć zwyciężył 3:1, to męczył się, bo jeszcze na kilka minut przed końcem był remis. Przed Albańczykami przestrzegał też w tekście „Antyfutbol – specjalność czerwono-czarnych” [Henryk Górecki], dziennikarz „Sportu”, który do dziś jest podporą naszej gazety.

„Albańczyków już dawno przestano lekceważyć na Starym Kontynencie. Jest to rywal nie tyle groźny, co niewygodny. Oni nie tyle grają, co przeszkadzają w tym innym i trzeba przyznać, że są w tym nie lada mistrzami. Stosują środki najprostsze, ale właśnie dlatego skuteczne. Jeśli akcje przeciwnika nabierają płynności, rozmachu, przerywa się je faulami i po kłopocie” – pisał przed meczem w Mielcu red. Górecki.

Nie spodziewali się kłopotów

Przed meczem w eliminacjach MŚ pomiędzy Polską i Albanią, w Zamościu zmierzyły się młodzieżówki obu krajów i nasze „Orlęta”, choć nie bez kłopotów zwyciężyły 2:0. Najlepszym graczem drużyny prowadzonej przez Henryka Apostela był Jan Urban. Ówczesny piłkarz Zagłębia Sosnowiec zdobył obie bramki.

W reprezentacji zadebiutuje kilka miesięcy później, a konkretnie w lutym 1985 roku w spotkaniu z Bułgarią. Zaraz potem zmieni też barwy klubowe, z Zagłębia Sosnowiec przejdzie do Górnika. Ale wracając do meczu z Albanią… Nie zaczął się on dla jedenastki prowadzonej przez trenera Piechniczka źle, bo już po dwudziestu kilku minutach prowadziliśmy. Na listę strzelców wpisał się ten, który był specjalistą od zdobywania ważnych czy bardzo ważnych goli w reprezentacji czyli Włodzimierz Smolarek.

„W 22 minucie na szczelnie wypełnionych trybunach rozległy się gromkie oklaski. Oto grający na wskroś ofensywnie Wdowczyk „podjechał” w okolice pola karnego gości, ostro dośrodkował i nadbiegający Smolarek bez kłopotów strzelił głową do siatki” – relacjonował „Sport”. Do przerwy powinno być nie 1:0, ale co najmniej dwa czy trzy, bo inne dobre okazje zmarnowali tacy zawodnicy, jak Waldemar Matysik, a z kolei przy strzałach Dariusz Kubickiego, Dariusza Dziekanowskiego czy Kazimierza Budy kunsztem popisywał się Perlat Musta, bramkarz reprezentacji Albanii.

– Tak wiele to z tamtego meczu już dzisiaj nie pamiętam – mówi nam zapytany o tamto spotkanie Dariusz Kubicki, prawy obrońca reprezentacji Polski. – Mecz nie był dla nas najłatwiejszy, grało się ciężko. Te reprezentacje były wtedy trzeba powiedzieć wyrównane. Nikt nie spodziewał się jednak, że będzie tyle kłopotów, bo wszyscy byli przekonani, że łatwo sobie poradzimy, a jak się okazało, to przyszło nam walczyć do ostatnich minut – opowiada 46-krotny reprezentant Polski.

Uratował nas Pałasz

Kiedy po przerwie prawie 30 tys. kibiców na trybunach stadionu Stali w Mielcu czekało na kolejne bramki naszych zawodników, to do siatki niespodziewanie zaczęli trafiać rywale! Po przerwie wyrównującego gola zdobył Arben Minga, a na kwadrans przed końcem Albańczyków na prowadzenie wyprowadził Agustin Kola. Zanosiło się na sensację. Tutaj trzeba podkreślić, że przede wszystkim nie radziła sobie para nasza środkowych obrońców, która dawała się ogrywać rywalowi.

„Nie wszyscy z uczestników środowej potyczki (myślimy rzecz jasna o biało-czerwonych) osiągnęli na ten dzień apogeum formy fizycznej i psychicznej. Chodzi nam zwłaszcza o parę stoperów, którzy – jak mieliśmy prawo przypuszczać – zaliczani byli do filarów drużyny. Czy jednak tylko oni ponoszą winę za obie stracone bramki? Na pewno nie. Przecież Kazimierski musiał wyjmować piłkę z siatki, kiedy w naszym polu karnym wybrańcy trenera Antoniego Piechniczka znajdowali się w wyraźnej przewadze liczebnej” – pisał „Sport” w komentarzu po spotkaniu.

Remis w Mielcu w eliminacyjnym spotkaniu w końcówce uratował Andrzej Pałasz, zdobywając gola na 2:2. W 85 minucie napastnik Górnika Zabrze był jeszcze faulowany w palu karnym, faul wydawał się ewidentny, ale znany szwajcarski arbiter Bruno Galler nie odgwizdał przewinienia. Skończyło się więc na remis 2:2 i zaledwie jednym punkcie dla naszej reprezentacji. To rozstrzygnięcie przyjęto oczywiście jak porażkę.

Ostre słowa Piechniczka

– Ocena środowego widowiska nie może być jednoznaczna. Straciliśmy punkt w meczu, który odbywał się pod nasze dyktando, który powinniśmy wygrać i to wysoko. Na szczęście remis, będący z pewnością powszechnym rozczarowaniem, niczego jeszcze nie przesądza. Nie da się ukryć, iż oba gole dla przeciwników wynikły z nieporadnych, mało zdecydowanych interwencji naszych środkowych obrońców. A wydawało się, że defensywa, jako formacja, stanowi już zwarty monolit. Nie zwykłem wypowiadać się o pracy arbitrów. Pan Bruno Galler okazał się jednak dwunastym zawodnikiem Albanii i Belgii. I nie chodzi mi tylko o sytuację, w której został sfaulowany Pałasz – komentował po meczu bez ogródek selekcjoner Antoni Piechniczek.

Z kolei trener rywala dodawał. – W pełni zasłużyliśmy na jeden punkt. Po raz kolejny widziałem polską jedenastkę. Z uznaniem obserwowałem jej poczynania na mistrzostwach świata w Hiszpanii, lecz ekipa Polski z tamtych zawodów i ze środowego meczu, to dwie zupełnie inne drużyny – stwierdził z kolei Shyqyri Rreli.

Nie dać się zaskoczyć

Jak będzie w czwartek wieczorem na Stadionie Narodowym w Warszawie? Zagramy z Albanią po raz 12. W pięciu ostatnich meczach zwyciężaliśmy. Po raz ostatni potknęliśmy się z nimi właśnie w Mielcu, jesienią 1984 roku. – Nie wyobrażam sobie innego rozstrzygnięcia niż nasza wygrana. Inne rozstrzygnięcie pogrzebie nasze szanse w eliminacjach. Jestem przekonany, że wszyscy zdają sobie z tego sprawę. Selekcjoner też jest w takiej sytuacji, że walczy o swoją posadę, bo przy jakimś niepowodzeniu trzeba się liczyć z tym, że straci posadę. Na pewno wszyscy są zmobilizowani. Jasne, słyszy się o problemach kadrowych, ale często w takich sytuacjach, kiedy są kontuzje czy inne przeszkody, to udaje się zrobić ten pierwszy krok ku lepszemu – mówi Dariusz Kubicki.

Jak może wyglądać czwartkowe spotkanie? – Teraz o te bramki zdobywane szybko nie jest już tak łatwo. Ważne żebyśmy mieli inicjatywę w całym spotkaniu i byli cierpliwi. W ofensywie mamy spory potencjał, ale cały czas trzeba być skupionym i skoncentrowanym, żeby nie dać się zaskoczyć, bo w tych kilku wcześniejszych meczach nasza obrona dała się po stratach piłki ograć. To będzie kluczowe, żeby nie stracić bramki, a jestem przekonany, że w przodzie wykreujemy sobie tyle okazji, że po którejś z nich trafimy do siatki rywala – uważa były obrońca reprezentacji Polski.


Eliminacje MŚ 1986, Mielec, 31 października 1984 r.

Polska – Albania 2:2 (1:0)

1:0 – Smolarek, 22 min (głową), 1:1 – Minga, 55 min, 1:2 – Kola, 75 min, 2:2 – Pałasz, 80 min

POLSKA: Kazimierski – Kubicki, Żmuda, Wójcicki (76. Dziuba), Wdowczyk – Buda (70. Komornicki), Matysik, Boniek, Pałasz – Dziekanowski, Smolarek. Trener Antoni PIECHNICZEK.

ALBANIA: Musta – Rragami, Hodia, Targaj, Omuri – Bellagji {65. Lame; 88. Eksarko), Demollari, Muca, Josa – Kola, Minga. Trener Shyqyri RRELI.

Sędziował: Bruno Galler (Szwajcaria). Widzów: 30000. Żółte kartki: Demollari.


Na zdjęciu: W Mielcu w październiku 1984 roku tylko zremisowaliśmy z Albanią. A miał być spacerek…

Fot. laczynaspilka.pl/PAP