Z Lamusa. Śląski nam służy

Trzy razy graliśmy z Holandią na Stadionie Śląskim, trzy razy o punkty i wszystkie te mecze kończyły się wygranymi biało-czerwonych.


Nie mamy nic przeciwko temu, żeby podobny scenariusz wydarzył się w środę wieczorem, w starciu o punkty w Lidze Narodów. W przeszłości starcia biało-czerwonych z „Oranje” na Śląskim przechodziły do legendy. A jak będzie teraz?

Mecz ostatniej szansy

We wrześniu 1969 spotkanie z Holandią było dla polskiej reprezentacji meczem ostatniej szansy. Trzeba było wygrać, żeby prolongować swoje szanse na wyjazd na mundial do Meksyku. „Sport” pisał wtedy tak: „Atmosfera meczu ostatniej szansy udzieliła się wszystkim już na długo przed wyjściem piłkarzy na boisko, 100-osobowa orkiestra kop. „Radzionków” akompaniowała stutysięcznej widowni. W dowcipnych transparentach „Holandia cacy, ale wygrają Polacy”, „Grajcie tak jak grupa Breakout, to Holendrom nokaut”. Najbardziej przypadło nam do gustu hasło: „Polska musi grać w Meksyku i po krzyku..”.

Tymczasem nie zaczęło się dobrze, bo po nieporozumieniu Huberta Kostki z naszymi obrońcami do siatki trafił świetny napastnik Feyenoordu Henk Wery. W ekipie prowadzonej przez George Kesslera nie brakowało zresztą wielkich gwiazd światowych boisk nadchodzących lat, bo na murawie Śląskiego biegały takie asy, jak legendarny Johan Cruyff, Willem van Hanegem, Wim Suurbier czy Rinus Israel, a w bramce był wyśmienity Jan van Beveren. My straszyliśmy rywala atakiem: Joachim Marx – Włodzimierz Lubański – Eugeniusz Faber. Po przerwie wyrównał Andrzej Jarosik, który na murawie zastąpił Fabera. O wygranej naszego zespołu zdecydowało podanie Deyny do Lubańskiego i celny strzał tego ostatniego.

Mogło być inaczej, bo w 83 minucie goście egzekwowali karnego! „Cały stadion oniemiał. Kostka wyłapał piłkę, ubiegając Roggeveena. Arbiter uznał, że nasz bramkarz popełnił przy tej interwencji przewinienie, wskazał na jedenastkę. Na nic zdają się protesty, Holendrzy długo naradzają się, Israel już ustawia piłkę, ale w końcu egzekutorem był Wery. Rozbieg, strzał i piłka przeszła obok słupka. Sprawiedliwości stało się zadość. Nie było przewinienia kwalifikującego się do zastosowania najwyższego wymiaru kary” – pisał w relacji z meczu redaktor Mieczysław Szymkowiak. Po meczu trener „Oranje” Kessler zdradził, że Israel wyznaczony do wykonania jedenastki przestraszył się odpowiedzialności i przekazał piłkę koledze. Ten jednak nie zdołał po raz drugi pokonać Kostki.

Po meczu wielka radość, bo dzięki dwóm punktom zmniejszyliśmy straty do prowadzącej wtedy w grupie VII Bułgarii. – Kogo wyróżniam? Po wygranym meczu, w dodatku tak ciężkim, jak z Holandią, trudno wystawiać cenzurki. Mogę tylko powiedzieć, że największą niespodziankę sprawił mi Latocha, który grał prawie bezbłędnie – komentował po spotkaniu Ryszard Koncewicz, selekcjoner biało-czerwonych.

Ostatecznie na mundial z grupy VII strefy europejskich pojechali Bułgarzy, którzy na finiszu rozgrywek obronili wypracowaną wcześniej przewagę. Nam na wyjazd na MŚ przyszło poczekać jeszcze cztery lata.

Pogrom wicemistrza świata!

O punkty, tyle że w eliminacjach mistrzostw Europy, rywalizowaliśmy też z Holendrami na Śląskim sześć lat później. Drużyna z Cruyffem w składzie cieszyła się już wtedy uznaną marką na całym świecie. Ajax rządził w piłce klubowej, a „Oranje” w reprezentacyjnej. Wicemistrz świata przyjeżdżał do Chorzowa na arcyciekawe spotkanie z inną rewelacją mundialu na zachodnioniemieckich boiskach rok wcześniej. Wszyscy ostrzyli sobie apetyty na ten pojedynek i nie przeliczyli się z oczekiwaniami. W zgodnej opinii obserwatorów wygrany 4:1 przez biało-czerwonych mecz z 10 września 1975 roku, uznawany jest jako najlepszy pod wodzą Kazimierza Górskiego. „Wicemistrzowie świata znokautowani”, „Mistrzowski koncert biało-czerwonych” – pisał w nagłówkach w pomeczowych relacjach z tego spotkania „Sport”.

Do przerwy trafiali Grzegorz Lato po strzale głową i Robert Gadocha. Po przerwie kolejne dwa gole dołożył niezawodny Andrzej Szarmach. Honorowego gola dla przeciwnika zdobył w końcówce Rene van der Kerkhof.

„Wielkie emocje, niepowtarzalna atmosfera, kapitalna publiczność Stadionu Śląskiego, a przede wszystkim wyśmienita gra piłkarskich reprezentacji Polski i Holandii złożyły się na niezapomniane, urzekające widowisko, w którym biało-czerwoni wygrywając 4:1 udowodnili swą wyższość nad wicemistrzami świata w sposób bezdyskusyjny. Dzięki temu sukcesowi Polacy objęli prowadzenie w grupie V eliminacji piłkarskich mistrzostw Europy i znacznie zwiększyli swe szanse awansu do ćwierćfinału. Po złotym medalu olimpijskim, srebrze X MŚ był to kolejny dowód, potwierdzenia czołowej pozycji naszego piłkarstwa w świecie. Bijąc im za to serdeczne brawa, dziękujemy również polskim szkoleniowcom: Kazimierzowi Górskiemu oraz jego współpracownikom: Bernardowi Blautowi, Hubertowi Kostce oraz Andrzejowi Strejlauowi” – pisali z relacji z tamtego meczu Stefan Riedel i Grzegorz Stański.

Za najlepszy komentarz do tamtego meczu, nich posłużą słowa wielkiego Johana Cruyffa.

– Nie pamiętam, aby ktoś grał kiedyś przeciwko mnie, jak dziś Polacy. To było wręcz niewiarygodne. Nie mogłem się połapać do końca. Jakby wyczuwali, co zamierzam robić w każdym momencie – cytował lidera holenderskiej kadry „Sport”.

– Nie przypuszczałem, że przegramy w tak wysokim stosunku. Cruyff i Neeskens zagrali poniżej swoich możliwości. Uważam, że trzy dni treningu przed spotkaniem z doskonałymi Polakami, to za mało. Nasi rywale potwierdzili swoją klasę, którą pokazali na mistrzostwach świata – dodawał inny z gwiazdorów „Oranje” Wille van Hanegem.

Efektowny karny Mazura

Przed kolejnymi mistrzostwami Europy w 1980 roku, które odbyły się na boiskach Włoch, znowu przyszło nam się mierzyć z „pomarańczowymi”. Ten mecz na Stadionie Śląskim odbył się na początku maja 1979. Nasi byli akurat po porażce w eliminacyjnej grze z NRD i nastroje w drużynie nie były najlepsze (jak teraz…). Selekcjoner Ryszard Kulesza wszystko jednak umiejętnie poukładał.

„Kiedy przed czterema laty na Stadionie Śląskim biało-czerwoni rozgromili Holendrów 4-1, napisaliśmy, że w tamtym dniu zwiędły tulipany, a pełną krasą zakwitły polskie kwiaty. Sformułowanie to możemy powtórzyć po wczorajszym, pasjonującym spektaklu, W czwartym swoim występie w eliminacjach Mistrzostw Europy edycji 1978/80, reprezentacja polskich piłkarzy w bezapelacyjny sposób pokonała dwukrotnych wicemistrzów świata 2-0 (1-0), nie pozostawiając ani cienia wątpliwości kto był lepszy w tym spotkaniu” – pisał „Sport” w relacji z 3 maja 1979 roku.

Do przerwy bramkę po ładnej zespołowej akcji zdobył Zbigniew Boniek. W drugiej części na listę strzelców z jedenastu metrów wpisał się Włodzimierz Mazur, który po przerwie na murawie zmienił Stanisława Terleckiego. „Rozbieg, zwód i piłka po lekkim uderzeniu poszybowała do siatki nad padającym Schrijversem. Może ta metoda wykonywania karnego wydawała się ryzykowna, ale okazała się skuteczna. Sosnowiczaninowi należą się tutaj słowa uznania, że nie stracił zimnej krwi, podjął się wykonania trudnego zadania i uczynił to skutecznie” – piał w relacji w „Sporcie” Grzegorz Stański.


Czytaj jeszcze: Z Finlandią na wiwat!

Po meczu niezwykle szczęśliwy był selekcjoner Kulesza. Trener biało-czerwonych mówił. – Chciałem serdecznie podziękować kibicom, którzy zasiedli na trybunach Stadionu Śląskiego. Spisali się tak jak nasza drużyna na „5”, byli wspaniali. Pragnę również podziękować wszystkim, którzy przyczynili się do tego sukcesu, szczególnie organizatorom naszego zgrupowania w Kamieniu i samego meczu. Jestem szczęśliwy – podkreślał trener reprezentacji Polski.


7 września 1969, eliminacje MŚ, Stadion Śląski, Chorzów

Polska – Holandia 2:1 (0:1)

0:1 – Wery, 20 min, 1:1 – Jarosik, 58 min, 2:1 – Lubański, 67 min

POLSKA: Kostka – Latocha, Szadkowski, Wraży, Anczok – Szmidt, Deyna, Szołtysik – Marx, Lubański, Faber (46. Jarosik). Trener Ryszard KONCEWICZ.

HOLANDIA: van Beveren – Suurbier, Israel, Eykenbrock, Strik – Groot, Rijnders, Wery – Cruyff, Hanegem (75. Veenstra), Moulijn (63. Roggeveen). Trener George KESSLER.

Sędziował Ivan Placek (Czechosłowacja). Widzów: 90000.


10 września 1975, eliminacje ME, Stadion Śląski, Chorzów

Polska – Holandia 4:1 (2:0)

1:0 – Lato, 15 min (głową), 2:0 – Gadocha, 44 min, 3:0 – Szarmach, 64 min, 4:0 – Szarmach, 77 min, 4:1 – R. van der Kerkhof, 81 min

POLSKA: Tomaszewski – Szymanowski, Bulzacki, Żmuda, Wawrowski – Kasperczak, Deyna, Maszczyk – Lato, Szarmach, Gadocha. Trener]Kazimierz GÓRSKI.

HOLANDIA: van Beveren – Suurbier, van Kraay, Overweg, Krol – Jansen, van Hanegem (46. Geels), Neeskens – van der Kuylen, Cruyff, R. van der Kerkhof. Trener George KNOBEL.

Sędziował Patrick Patridge (Anglia). Widzów: 85000.


2 maja 1979, eliminacje ME, Stadion Śląski, Chorzów

Polska – Holandia 2:0 (1:0)

1:0 – Boniek, 20 min, 2:0 – Mazur, 65 min

POLSKA: Kukla – Dziuba, Szymanowski, Żmuda, Płaszewski – Lipka, Boniek, Nawałka – Lato, Ogaza, Terlecki (46. Mazur). Trener Ryszard KULESZA.

HOLANDIA: Schrijvers – Stevens, Krol, Brandts, Hovenkamp – Peters, Jansen, W. van der Kerkhof (46. Geels), Kist, Rensenbrink (73. Metgod). Trener Jan ZWARTKRUIS.

Sędziował Robert Wurz (Franca). Widzów: 90000


Na zdjęciu: Antoni Szymanowski (nr 2) skutecznie powstrzymuje bezradnego na Śląskim Johana Cruyffa (nr 9).
Fot. Jerzy Bydliński/Sport