Z lamusa. Strzelali do górników i piłkarzy

W piątek przypadła rocznica wprowadzenia w Polsce stanu wojennego. W reakcji na jego wprowadzenie NSZZ Solidarność podjęła akcje protestacyjne. Strajkowała Stocznia Gdańska im. Lenina, stocznia w Szczecinie czy huty w Krakowie i Dąbrowie Górniczej. Największy opór ZOMO stawiły jednak kopalnie węgla kamiennego na Górnym Śląsku. Pierwsze walki i strzały padły na jastrzębskiej kopalni „Manifest Lipcowy” (obecnie Zofiówka). Rannych zostało tam 4 górników. Jednym z nich był Czesław Kłosek. Otrzymał ranę postrzałową szyi z wlotem w podbródek. Z powodu bliskości kuli do rdzenia kręgowego nie zdecydowano się na operacje i kula nigdy nie została wyjęta. Kilkanaście lat temu z panem Czesławem spotkał się dziennikarz szwedzkiej gazety „Aftonbladet” Erik Niva. Było to akurat przy okazji zwrócenia Krzyża Komandorskiego Orderu Odrodzenia Polski. Przyczyną było nadanie polskiego obywatelstwa brazylijskiemu pomocnikowi Rogerowi Guerreiro, którego widział w prowadzonym przez siebie zespole narodowym ówczesny selekcjoner biało-czerwonych Leo Beenhakker.

Kula w plecy, kula w serce…

Symbolem oporu przeciwko komunistycznej władzy był opór i śmierć dziewięciu górników z Kopalni Węgla Kamiennego „Wujek” na Brynowie. Wszystko wydarzyło się 16 grudnia 1981 roku. Wśród zabitych byli tacy, którzy grali w piłkę…

Zbigniew Wilk przyjechał do Katowic w połowie lat 60. Skończył Technikum Górnicze i rozpoczął pracę na KWK „Wujek”. Robotę pod ziemią łączył z grą w piłkę. Grał ze związanym z „Wujkiem” Rozwojem. Było to w latach 1972-79. Klub z Brynowa walczył wtedy na szczeblu wojewódzkim, w okręgówce, terenówce, żeby w sezonie 1978/79 wywalczyć awans na szczebel centralny do III ligi.

W grudniu 1981 roku miał 30 lat. Sebastian Reńca, ze Śląskiego Centrum Wolności i Solidarności w Katowicach, tak pisał o nim: „Namawiany przez żonę do rezygnacji ze strajku, do opuszczenia kopalni, odpowiedział, że nie mógłby wtedy spojrzeć kolegom w oczy: „Zobacz, cała Polska walczy, a ja mam stchórzyć?”. Podczas pacyfikacji został śmiertelnie postrzelony z broni maszynowej, jedna kula trafiła w plecy, dwie od tyłu w okolicę lędźwiową. Zostawił żonę Elżbietę oraz 5-letnią córkę Magdę, oraz 3-letniego syna Marcina”. (Czasypismo, IPN Katowice, nr 2, 2013 r.).

Jego żona Elżbieta tak mówiła o mężu. „Na Oddziale Medycyny Sądowej ciała męża mi nie pokazano. Mogłam ciało męża zobaczyć dopiero w dniu pogrzebu na cmentarzu, dokąd dowieziono je milicyjnym samochodem. Nie widziałam ran. Podobno jedna kula trafiła w serce, druga w nogi. Mówiono mi, że zmarł w pozycji kucznej. Musiał bardzo cierpieć”.

Rozpacz siostry

Innym z dziewięciu zabitych górników z Kopalni Węgla Kamiennego „Wujek”, który też, podobnie jak Zbigniew Wilk kopał piłkę, był Józef Krzysztof Giza. W grudniu 1981 roku miał 24 lata. Pochodził z miasteczka Tanogród, województwo lubelskie, gdzie grał w miejscowym klubie. Do Katowic przyjechał jako dwudziestolatek. Był członkiem NSZZ „Solidarność”.

„Zginął postrzelony z broni maszynowej. Jeden pocisk trafił go w rękę, a drugi w szyję. Pochodził z wielodzietnej rodziny, miał dwie siostry i trzech braci. Był najmłodszy z rodzeństwa. Jego pasję stanowiły szachy i piłka nożna.

Magdalena Giza (siostra): Dopiero 19 grudnia po południu zobaczyłam w drzwiach mojego drugiego brata, Andrzeja. Nie musiał nic mówić. Już wiedziałam wszystko. Mojego bólu i rozpaczy nie można opisać żadnymi słowami. Krzysio był moim ulubieńcem. Ponieważ był o dziesięć lat młodszy, był prawie moim wychowankiem. To ja uczyłam go chodzić i mówić, to ja uczyłam go pierwszych literek. I po co? Po to, żeby w wieku 24 latach zginął?” (Sebastian Reńca, „Kopalnia strajkuje…”, Czasypismo, IPN Katowice, nr 2, 2013 r.).

W domu Koniarka płakali

Przy okazji tegorocznego marcowego meczu w II lidze pomiędzy Rozwojem Katowice a Siarką Tarnobrzeg, delegacje obu drużyn zawitały pod kopalnię „Wujek” i pod pomnikiem-krzyżem, upamiętniającym dziewięciu zabitych górników podczas brutalnej pacyfikacji w grudniu 1981 roku, uczciły pamięć Zbigniewa Wilka, byłego piłkarza Rozwoju, którego Tarnobrzeg, to były rodzinne strony.

– To była taka spontaniczna akcja, żeby udać się pod krzyż – wspomina Marek Koniarek, wtedy trener Rozwoju, który sam ma swoje dramatyczne wspomnienia z tego trudnego dla Górnego Śląska i Polski czasu.

Były świetny napastnik GKS Katowice czy Widzewa Łódź, król strzelców ekstraklasy, tak mówi o grudniowym czasie 1981 roku. Miał wówczas 19 lat.

– To była końcówka mojej gry w Siemianowiczance. Chodziłem tam zresztą do technikum. Nie był to łatwy czas. Jak wprowadzili stan wojenny i godzinę milicyjną, to trochę czasu zajmowało dotarcie z Siemianowic do domu na Dąbrówki. Był grudzień, trenowaliśmy w hali, więc wracało się późno. Jechałem tramwajem „13”, na Koszutce przesiadka i dojście do pętli. Potem jazda autobusem. To wszystko zajmowało czas i sprawiało, że do domu docierało się już po rozpoczęciu godziny milicyjnej. Na ulicach wojsko, był strach. Mogłem siedzieć w domu, nie ryzykować, ale chciałem grać i trenować – opowiada.

Nie to było jednak najgorsze. – Jeden z moich wujków, który mieszkał w domu, gdzie my mieszkaliśmy, pracował na kopalni „Wujek” i brał udział w tamtych wydarzeniach. Wszyscy to bardzo przeżywali, ja też. Był płacz i obawa. Jemu się na szczęście nic nie stało – opowiada dziś były świetny śląski napastnik.

Młodzież pamięta

Rozwój nie zapomniał o swoim były zawodników Zbigniewie Wilku, który zginął podczas pacyfikacji 16 grudnia 1981 roku.

– Od zeszłego roku praktykujemy, że nasza młodzież składa wieniec na cmentarzu, gdzie pochowany jest Zbigniew Wilk, a jest to cmentarz w Piotrowicach, a następnie bierze udział w „Biegu 9 Górników”. Tak było w 2018, tak będzie i teraz – informuje wiceprezes Rozwoju Marcin Nowak.

Pamięć o zabitych górnikach z „Wujka” pielęgnowana jest przez Śląskie Centrum Wolności i Solidarności w Katowicach, które swoją siedzibę ma w dawnym magazynie odzieży roboczej brynowskiej kopalni.

– Pamięć o zabitych górnikach i samej pacyfikacji kopalni żywa jest nie tylko przy okazji grudniowej rocznicy. Najlepszym przykładem była wspólna delegacja związanego z kopalnią „Wujek” Rozwoju i Siarki pod krzyżem w marcu. Mamy też zresztą wiele innych delegacji, z najwyższymi władzami w naszym państwie czy zagranicznymi. Niedawno odwiedził nas premier Nadrenii-Westfalii czy delegacja związkowców z Japonii – mówi Sebastian Reńca, ze Śląskiego Centrum Wolności i Solidarności.

– Jeśli symbolem „Solidarności” jest gdańska stocznia, to symbolem oporu przeciwko władzy komunistycznej i stanowi wojennemu jest kopalnia „Wujek”. Tam w Gdańsku „Solidarność” się urodziła, tutaj się wykuła. Organizujemy „Bieg 9 Górników”, w którym uczestniczy sporo młodzieży. Wiedzą, dlaczego biegną i czemu ten bieg jest poświęcony. Zresztą koło kopalni mamy szkoły imienia Dziewięciu Górników z „Wujka”. Coraz więcej młodzieży odwiedza też naszą Izbę Pamięci – tłumaczy Reńca.

Nie odpowiedzieli za swoje czyny…

Dodajmy, że rodziny zabitych górników, przez lata walczyły przed sądami III RP o sprawiedliwość i o osądzenie oprawców, którzy zamordowali ich najbliższych, mężów, ojców czy braci. Kary, jakie ostatecznie zapadły nie były wysokie, a do tego mocodawcy stanu wojennego, generałowie Wojciech Jaruzelski i Czesław Kiszczak, nigdy nie zostali osądzeni.