Z lamusa. Ta ostatnia… kolejka

Niech nie zmyli czytelnika, w tabeli zamieszczonej poniżej, ilość rozegranych spotkań przez poszczególne zespoły. Wracamy się bowiem pamięcią o 80 lat, do sierpnia 1939 roku, kiedy to rozegrano ostatnią przed wybuchem II wojny światowej kolejkę rozgrywek I ligi. Wówczas nikt nie używał jeszcze określenia „ekstraklasa”, a owa seria gier była jednocześnie… pierwszą rundy jesiennej. Tak zapowiadano ją w prasie, a najprawdziwszym hitem miało być starcie w Poznaniu, gdzie aktualny mistrz Polski, czyli Ruch Chorzów, mierzył się z wicemistrzem, czyli Wartą. Warto zaznaczyć, że „Niebiescy” bronili wywalczonego rok wcześniej tytułu już pod nowym szyldem. 11 kwietnia 1939 roku Wielkie Hajduki zostały przyłączone do Chorzowa.

Krzesła na bieżni

Hit nie rozczarował, a mecz nie miał wymiaru jedynie czysto sportowego. – Poznań jest złakniony wielkich imprez sportowych, czego dowodem frekwencja rekordowa na meczu Warta – Ruch. Na boisku był nadkomplet – około 8.000 osób. Trybuny były tak przepełnione, że trzeba było ustawić na bieżni kilka rzędów krzeseł. Ta frekwencja na meczu dowodzi jednak jeszcze zdrowych nerwów poznańczyków, którzy mimo huraganu niemieckiej propagandy zastraszenia, wiodą normalny tryb życia w poczuciu własnej siły i słuszności sprawy! – napisano na łamach „Przeglądu Sportowego”, który o samym meczu rozpisywał się w samych superlatywach. W szczególności o postawie Warty, która od pierwszych minut przeszła do huraganowego ataku wyznając zasadę „bij mistrza”. Walter Brom, golkiper chorzowian, nim puścił pierwszego gola w 12 minucie spotkania, obronił – podobno – sześć stuprocentowych sytuacji graczy z Poznania!

Bohaterami Warty zostali Bolesław Gendera i Stanisław Kaźmierczak. Obaj zdobyli po dwa gole. Ten drugi, kilkanaście dni później walczył w stopniu podporucznika, został ranny podczas kampanii wrześniowej, i lata okupacji spędził w niemieckim oflagu, gdzie… grał w piłkę w obozowej Warcie. A w 1947 roku wystąpił w pierwszym powojennym meczu reprezentacji Polski. Tymczasem oba gole dla Ruchu strzelił Paweł Malcherek, z zawodu spawacz, brat innych graczy „Niebieskich”, Edmunda i Wilhelma. Może nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie fakt, że po boisku biegał nie kto inny, tylko Ernest Wilimowski. „Ezi”, w 13 meczach ligowych, bo w jednej kolejce go zabrakło, strzelił dla Ruchu – uwaga – 26 bramek! Była to ponad połowa dorobku lidera i niemal 10 procent wszystkich goli w lidze strzelonych do tej pory. Cztery z dziesięciu zespołów strzeliły mniej bramek, aniżeli sam Wilimowski.

Beznadziejność i prymityw

Znaczny wpływ na takie osiągi miał występ „Eziego”, w majowym meczu przeciwko Unionowi-Touring Łódź, w którym to napastnik Ruchu strzelił 10 bramek, a jego zespół wygrał w Chorzowie 12:1. Łódzki zespół był ewidentnie chłopcem do bicia, choć 20 sierpnia mógł sprawić sporą niespodziankę, bo długo prowadził z Cracovią. – Dopiero ostatnie 20 minut stało pod znakiem żywiołowych ataków gości, którzy w tym czasie strzelili dwie bramki, zapewniając sobie zwycięstwo. Ten krótki fragment nie potrafił jednak zatrzeć wrażenia beznadziejności i prymitywu pierwszych 70 minut – trzeba przyznać, że relacja „PS” była wyjątkowa surowa. Czyżby to było klasyczne „takie Podbeskidzie z Łęczną”, jak dziś internauci określają spotkania ekstraklasy o niskiej zawartości piłkarskiej jakości? Być może. W każdym razie Union-Touring, gdyby rozgrywki zostały dokończone, pewnie spadłyby z I ligi. Niemniej jednak mógłby rozegrać jeszcze sześć spotkań, tymczasem mecz z 20 sierpnia był ostatnim w historii klubu, który wraz z wybuchem wojny przestał istnieć.

Lata okupacji, pod nazwą Germania Koenigshuette, przetrwał, na szczęście, chorzowski AKS, który jesień rozgrywek 1939 rozpoczął z wysokiego c. Bez problemu ograł Garbarnię 3:0. Po golu strzeliły niekwestionowane gwiazdy zespołu, czyli Leonard Piontek (Piątek) i Jerzy Wostal, ale pierwsze skrzypce grał Franciszek Pytel, również autor jednej z bramek. – Na pierwszym planie stawiamy Pytla, który pokazał, że nauka Jamesa nie poszła w las – pisał „Przegląd Sportowy”. O jakiego Jamesa chodzi? Mowa o byłym napastniku Arsenalu, Aleksie Jamesie, który w 1939 przyjechał do Polski i przez sześć tygodni pomagał Józefowi Kałuży podczas treningów z reprezentantami, wśród których znajdowali się gracze AKS-u.

Z Lamusa. Zapomniany triumf

Artur strzelał dla Wisły

Wisła Kraków, po niełatwym boju z Warszawianką, wygrała 4:2, a pierwszego gola strzelił dla „Białej Gwiazdy” niejaki… „Artur”. Nie chodzi jednak o jakiegoś technicznego czarodzieja, np. z Brazylii, ale o grającego, pod „pseudonimem”, Artura Woźniaka jednego z najlepszych snajperów przedwojnia. Historia sięga początku jego kariery, konkretnie 1931 roku, kiedy to uczniom zabraniano grać w klubach. Woźniak specjalnie się tym nie przejął, a do meczowego protokołu wpisywano tylko jego imię. Temat podjęli dziennikarze, którzy nie tylko do końca wojny, ale i po wznowieniu rozgrywek w 1946 roku. Żurnaliści nadal w składzie Wisły, jak i w meczowych relacjach, pisali o Arturze. Przykład? – Atak Wisły miał bardzo ładne momenty zwłaszcza przed pauzą, gdy przez dłuższy czas gościł pod bramką Warszawianki stwarzając raz po raz groźne momenty. W tej linji podobał się zwłaszcza Artur, który w pięknym stylu strzelił pierwszą bramkę – oto fragment relacji „Ilustrowanego Kuryera Codziennego” ze wspomnianego meczu z Warszawianką.

Polonia Warszawa pokonała Pogoń Lwów 2:1, choć mecz nie zachwycił. – Inauguracja jesiennej rundy ligowej w Warszawie nie wypadła tak ciekawie, jak to sobie po wizycie Pogoni obiecywano (…) Sędziował dobrze dr Lustgarten, nie dając się sprowokować, bezsensownym krzykom części widowni – wiecznie niezadowolonej z każdego obiektywnego sędziego – „Przegląd Sportowy” zwrócił zatem uwagę również na to, co działo się poza boiskiem.

Junak nie zdążył

20 sierpnia 1939 roku, w ostatniej kolejce przed wybuchem II wojny światowej, padły 24 bramki, a pięć spotkań obejrzało nieco ponad 20 tysięcy kibiców. W sumie w sezonie rozegrano 62 z 90 zaplanowanych meczów, a walka o mistrzostwo Polski pozostała nierozstrzygnięta. Ruch Chorzów nie obronił mistrzowskiego tytułu, Ernest Wilimowski nie został królem strzelców, a Union-Touring Łódź nie spadł z I ligi. Warto zaznaczyć, że jednocześnie trwał rywalizacja o awans na najwyższy poziom rozgrywkowy. W sezonie 1940 liga miała zostać powiększona do 12 zespołów, a bliskie awansu były ekipy Śmigłego Wilno, Śląska Świętochłowice i… Junaka Drohobycz. Ten wojskowy klub, w przeciwieństwie do dwóch pierwszych, nigdy wcześniej na najwyższym poziomie rozgrywkowym nie grał i nigdy później na nim nie wystąpił. Wraz z wybuchem wojny przestał istnieć, a po 1945 roku Drohobycz znalazł się poza granicami Polski.

Pogoń Lwów, czterokrotny mistrz Polski, przegrywając w Warszawie, rozegrała 80 lat temu ostatnie spotkanie w polskim systemie ligowym i po dziś dzień jest jednym z dwóch polskich klubów, które nigdy z ekstraklasy nie spadły. Drugim jest… Warszawianka, dla której wspomniane starcie z Wisłą w Krakowie było ostatnim na najwyższym poziomie rozgrywkowym. Po wojnie zespół ten nigdy nie wrócił do I ligi. Tymczasem tydzień po ostatniej przedwojennej kolejce ligowej reprezentacja Polski, po fenomenalnym meczu, pokonała 4:2 wicemistrzów świata, Węgrów na Stadionie Wojska Polskiego w Warszawie. Trzy gole strzelił Ernest Wilimowski, ale to temat na inną opowieść. Tamten mecz często ubarwia się słowami szlagieru Mieczysława Fogga pt. „Ta ostatnia niedziela”.

Wyniki ostatniej przedwojennej kolejki

Polonia Warszawa – Pogoń Lwów 2:1 (0:0)
AKS Chorzów – Garbarnia Kraków 3:0 (2:0)
Wisła Kraków – Warszawianka 4:2 (2:2)
Warta Poznań – Ruch Chorzów 5:2 (4:1)
Union-Touring Łódź – Cracovia 2:3 (2:1)

Tabela niedokończonych rozgrywek sezonu 1939

1. Ruch Chorzów 14 18 8 2 4 50:23
2. Wisła Kraków 12 16 7 2 4 31:20
3. Pogoń Lwów 13 16 7 2 3 27:22
4. AKS Chorzów 12 15 6 3 3 30:14
5. Warta Poznań 12 15 7 1 4 34:20
6. Cracovia 13 14 7 0 6 23:32
7. Polonia Warszawa 12 12 5 2 5 28:28
8. Garbarnia Kraków 13 10 4 2 7 17:32
9. Warszawianka 11 5 2 1 8 16:29
10. Union-Touring Łódź 12 3 1 1 10 15:51
* Kolejno: rozegranych meczów, punktów, zwycięstwa, remisy, porażki, bilans bramek.

Czołówka strzelców

26 – Ernest Wilimowski, 16 – Zenon Pieniążek (Polonia Warszawa), 12 – Artur Woźniak (Wisła Kraków).

 

Na zdjęciu: Aż dziw bierze, że Ernest Wilimowski (z lewej), w ostatnim swoim meczu w barwach Ruchu, gola nie strzelił…

ZACHĘCAMY DO NABYWANIA ELEKTRONICZNYCH WYDAŃ CYFROWYCH

e-wydania „SPORTU” znajdziesz TUTAJ

 

Murapol, najlepsze miejsca na świecie I Kampania z Ambasadorem Andrzejem Bargielem