Z Lamusa. W biało-czerwonych barwach

 

Druga RP była krajem składającym się z wielu mniejszości. Oprócz Polaków w kraju mieszkało wielu Żydów, Ukraińców, Niemców czy Białorusinów. Po Ukraińcach, których według spisu powszechnego z 1931 roku żyło w Polsce 13,9 proc., drugą największą mniejszością byli Żydzi. Stanowili 8,6 proc w prawie 35-milionowym kraju.

Klotz był pierwszy

Szybko zorganizowali się w swoje własne kluby. W samym Krakowie było ich kilkanaście. Podobnie było we Lwowie. To zresztą te dwa miasta z Galicji, a potem z Małopolski, stanowiły o sile polskiej piłki w latach dwudziestych XX wieku. Pierwszym mistrzem Polski była przecież Cracovia. Potem cztery tytuły zapisała na swoim koncie Pogoń Lwów. Żydowskie kluby funkcjonowały też w innych polskich miastach, żeby wymienić Łódź, Warszawę czy Wilno. Kluby żydowskie rozwijały się też w innych, mniejszych miejscowościach.

Kiedy polska liga stawiała swoje pierwsze kroki, w inauguracyjnym sezonie – w roku 1927 – wystąpiły dwa kluby kierowane przez Żydów. Była to Jutrzenka Kraków i Hasmonea Lwów. Krakowski zespół okazał się dostarczycielem punktów, gromadząc ich ledwie 11 w 26 meczach i tracąc aż 82 bramki. Lepiej spisała się Hasmonea, która była jedenasta i utrzymała się w gronie czternastu najlepszych polskich drużyn na kolejny sezon. Ten nie okazał się dla biało-niebieskich udany, bo razem ze Śląskiem Świętochłowice i TKS-em Toruń pożegnali się z elitą, do której nigdy już później nie wrócili. Zresztą nie mieli szans rywalizacji nie tylko w Polsce, ale i w mieście, gdzie funkcjonowała silna Pogoń i mający wielu kibiców Czarni.

Oba kluby dochowały się jednak piłkarzy, którzy stanowili także o sile polskiej reprezentacji. Józef Klotz, rocznik 1900, był wychowankiem założonej w 1910 roku Jutrzenki. Zagrał w dwóch meczach reprezentacji Polski, kiedy ta stawiała pierwsze kroki w międzynarodowej rywalizacji i na zawsze zapisał się w annałach polskiego futbolu. Dlaczego? Ano dlatego, że zdobył pierwszego, historycznego gola dla biało-czerwonych. Było to w meczu ze Szwecją w maju 1922 roku w Sztokholmie, który nasi wygrali 2:1, a Klotz bezbłędnie wykorzystał jedenastkę w I połowie. Potem grał w Makabi Warszawa.

Z Jutrzenki do reprezentacji

W narodowych barwach grali też inni zawodnicy Jutrzenki – Zygmunt Krumholz czy Leon Sperling. Ten na początku lat 20. trafił do Cracovii, której potem przez kilkanaście lat był prawdziwą podporą. Znakomity technik, uczestnik pierwszego historycznego meczu z Węgrami w grudniu 1921 roku, który później zagrał też na igrzyskach olimpijskich w Paryżu w 1924 roku. Znał go osobiście Stefan Żywotko, lwowiak, który od zakończenia wojny mieszka w Szczecinie. Ten były trener szczecińskich klubów: Arkonii, Stali Stocznia czy Pogoni spotkał się ze Sperlingiem w czasie wojny w okupowanym przez sowietów Lwowie. Sperling uciekł tam z Krakowa z dużą grupą innych piłkarzy żydowskiego pochodzenia.

– „Munio” Sperling był spokojnym człowiekiem. On instruował, prowadził treningi, a grało się wtedy normalne mistrzowskie mecze. Zaraz po wkroczeniu Rosjan zreorganizowano rozgrywki i nadal się grało. On był duchem całej tej grupy uchodźców. Kiedy do Lwowa wkroczyli Niemcy, nie wszystkim udało się uciec do Rosji. Część z nich została wyłapana – opowiada pan Stefan, który za niespełna dwa miesiące skończy sto lat!
Asy Hasmonei

Wracając do opowieści o żydowskich klubach… Równie utalentowani sportowcy byli w Hasmonei Lwów. Klub ten, założony w 1908 roku, pod koniec lat dwudziestych przez dwa sezony występował w I lidze, czyli w najwyższej klasie rozgrywkowej. Nie brakowało tam indywidualności – Zygmunt Steuermann, Ludwik Schneider, kapitan zespołu Izydor Redler. Wszyscy grali w reprezentacji Polski. Najbardziej rozpoznawalnym graczem był Steuermann. Gracz potężnej postury, który słyną z atomowego uderzenia. Kiedy podchodził do rzutu wolnego czy karnego, bramkarze trzęśli się ze strachu przed silnie bitą futbolówką.

Po spadku Hasmonei grał w Legii Warszawa. Podobnie jak Józef Klotz wpisał się do annałów polskiego futbolu. W meczu z Turcją (6:1), który rozegrano na stadionie Czarnych Lwów we wrześniu 1926 roku, w debiucie strzelił dla biało-czerwonych trzy bramki. Był to jeden z pierwszych hat tricków w reprezentacji Polski. „Dusio” Steuermann zdobył w sumie w narodowych barwach, w dwóch występach, cztery gole. W I lidze tych bramek na koncie miał 49 w 60 meczach. Nieźle jak na gracza, o którym pisano, „jak zwykle leniwy Steuermann znów uzyskał w lidze trzy gole”.

W przededniu ćwierćwiecza klubu, pod koniec 1932 roku, spłonęła trybuna na 10-tysięcznym stadionie Hasmonei. W ogóle stosunki pomiędzy Żydami a Polakami zaczęły się psuć. Sam na swojej skórze doświadczył tego utalentowany zawodnik silnej w okresie międzywojennej Pogoni Lwów Filip Schlaff. „Jeden z najzdolniejszych – mówiono, gdy pod pseudonimem Zimny podbijał swą grą publiczność na stadionach.

Zdawało się, że nigdy nie opuści ukochanej Pogoni, a „kaczy” chód nie przeszkodzi mu w wielu pięknych akcjach dla poganiaczy. Niestety, wbrew swej woli, niemal siłą zmuszony przez rodziców wiosną 1933 pojawił się w Hasmonei. – Nie wolno ci odstraszać żydowskiej klienteli w sklepie rodziców – mówili rodziciele” – pisał w swoim opracowaniu o ligowych zespołach z Kresów Andrzej Gowarzewski.

Jeśli jesteśmy przy tym lwowskim klubie, to nie sposób nie wspomnieć o jednej z największych gwiazd sportu w międzywojennej Polsce, a taką bez wątpienia był [Alojzy Ehrlich], przedwojenny medalista mistrzostw świata w tenisie stołowym, którego sławie po latach dorównał Andrzej Grubba. Ehrlich był brązowym medalistą czempionatu globu w 1935 roku, a srebrnym w 1936, 1937 i 1939 roku.

W trakcie mistrzostw świata w 1936 roku w Pradze wsławił się, razem z Rumunem Farkasem Paneth’em, niecodziennym wyczynem. Wymiana jednej piłki toczyła się przez… 2 godziny i 12 minut! Piłeczka pingpongowa przekroczyła siatkę 12 tysięcy razy; Rumun w końcu nie wytrzymał. W trakcie tej gry potrzebna była zmiana sędziego, który nadwerężył szyję… Ehrlich władał biegle ośmioma językami. Mieszkał we Francji, ale reprezentował Polskę. Po wojnie został na Zachodzie, a w barwach reprezentacji „trójkolorowych” grał jeszcze w 1963 roku, jako prawie 50-latek!

Zabici przez Niemców

Wybuch II wojny światowej kończy żywot żydowskich klubów w Polsce. Masowa eksterminacja i Holocaust sprawiły, że zginęły miliony, wśród nich wybitni sportowcy, jak wymienieni wcześniej piłkarze. W lwowskim obozie janowskim ginie 200 tys. osób. Zabici zostali Steuermann czy Sperling.

Pierwszy z nich zagrał w niecodziennym meczu, w którym więźniowie pokonali strażników 3:1, a bramkę oprawców dziurawił nie kto inny, jak „Dusio”. Uczestników meczu w listopadzie 1941 roku zabito. Miesiąc później w lwowskim getcie ginie Sperling. Giną też inni znani zawodnicy, jak jedna z gwiazd Cracovii w latach 30. Roman Grunberg, któremu starał się pomóc Kazimierz Górski z ojcem, a także Zygmunt Krumholz czy Filip Schlaff. Z kolei w warszawskim getcie ginie żołnierz Wojska Polskiego w wojnie z bolszewikami w 1920 roku, a zarazem strzelec pierwszego gola dla biało-czerwonych w historii – Józef Klotz.

Przy okazji czerwcowego meczu w Warszawie z Izraelem jego bratanek Yoav Dekel otworzył w stolicy, zorganizowaną przez PZPN, wystawę poświęconą jego stryjowi i innym żydowskim futbolistom grającym w polskiej reprezentacji. Otrzymał biało-czerwoną koszulkę z podpisami naszych piłkarzy.

W czasie wojny więcej szczęścia miał Ehrlich. W niemieckim obozie koncentracyjnym Auschwitz spędził 4 lata. Od komory gazowej uratowała go fama wielkiego pingpongowego mistrza. Po opuszczeniu obozu ważył, przy wzroście 190 cm, 37 kilogramów.

Na zdjęciu: Piłkarze Hasmonei Lwów przez dwa sezony grali w najwyższej klasie rozgrywkowej.