Z podniesioną głową

11 dni przed meczem pojawiła się informacja „Bilety wysprzedane”. Ponad 30 tysięcy kibiców zasiądzie więc w niedzielę na trybunach stadionu im. Henryka Reymana i będzie oglądać derby. A skoro mówimy o „Świętej wojnie” to dodajmy, że największe doświadczenie w meczach sąsiadów zza miedzy ma Maciej Sadlok, który grał w derbach Śląska, Warszawy i Krakowa.

Na Stadionie Śląskim

– Z meczów Ruchu Chorzów z Górnikiem Zabrze najbardziej pamiętam ten z rundy wiosennej w 2009 roku – mówi 15-krotny reprezentant Polski. – Graliśmy na Stadionie Śląskim, na którego trybunach było 40 tysięcy kibiców. Przegraliśmy jednak 0:1, więc pełni szczęścia nie było. Bardziej radosne nastroje kibice niebieskich mieli rok wcześniej, bo w obecności 42 tysięcy widzów Ruch wygrał 3:2, ale w tym spotkaniu nie miałem okazji wybiec na murawę.

Kolejne derby wychowanek Pasjonata Dankowice zaliczył po przeprowadzce do stolicy, w której spędził półtora sezonu.

Samobójczy gol na Łazienkowskiej

– Mecze Polonii z Legią nie miały jednak takiego wymiaru, bo siły kibiców obydwóch klubów są nieporównywalne – dodaje 30-letni obrońca. – Pamiętam jednak, że zacząłem niefortunnie, bo wiosną 2011 roku, na Łazienkowskiej, w obecności ponad 20 tysięcy widzów, odbita ode mnie piłka wpadła do naszej siatki i przegraliśmy 0:1. Zrewanżowaliśmy się jednak w następnym sezonie, bo wygraliśmy 2:1 u siebie i zremisowaliśmy 0:0 na wyjeździe, a na trybunach było wtedy niemal 30 tysięcy widzów.
Derby Krakowa to jednak coś zupełnie wyjątkowego. Pierwszy raz Maciej Sadlok miał się o tym okazję przekonać jesienią 2014 roku, kiedy na stadionie Cracovii Miroslav Covilo w ostatnich sekundach strzelił jedynego gola i Wisła przegrała 0:1.

Od porażki do dobrej passy

– Na pierwsze zwycięstwo nad Cracovią musiałem trochę poczekać, ale dwa lata temu po golach Carlitosa strzelonych w końcówce meczu odwróciliśmy losy meczu, który rozpoczął się od trafienia Krzysztofa Piątka – przypomina Maciej Sadlok.

– Wygraliśmy 2:1 i tak zaczęła się nasza bardzo dobra passa. Jeszcze lepiej było w wiosennym rewanżu, bo wygraliśmy 4:1 i to, jak na razie, z czasów mojej gry w Wiśle, był nasz najlepszy mecz z Cracovią. Rok temu też nie było źle, bo Jesus Imaz szybko strzelił dwa gole i wygraliśmy na wyjeździe 2:0, a wiosną, choć Cracovia była wyżej notowana pokonaliśmy ją u siebie 3:2. Na trybunach dopingowało nas prawie 30 tysięcy widzów, a my prowadziliśmy już 3:0 po godzinie gry. W samej końcówce goście strzelili jednak dwa gole i do końca było nerwowo, ale skończyło się szczęśliwie.

Wyleczyć urazy

Jak będzie w niedzielę? Tego nikt nie jest w stanie przewidzieć, tak samo, jak trudno odgadnąć, w jakim składzie zagrają gospodarze. Trener Maciej Stolarczyk na pewno nie może liczyć na udział w derbach Jakuba Błaszczykowskiego, a kilku piłkarzy, w tym najlepszy strzelec zespołu Paweł Brożek i Maciej Sadlok leczą urazy.

– Nie pojechaliśmy na pucharowy mecz z Błękitnymi Stargard i wykorzystaliśmy każdą godzinę na zabiegi, bo chcemy jak najszybciej dojść do pełni sił – wyjaśnia obrońca Wisły.

– W takim meczu, na który bilety zostały już dawno wysprzedane, każdy chce zagrać. Nie ma jednak taryfy ulgowej, bo zdajemy sobie sprawę, że Cracovia to bardzo solidna drużyna. Jest wyżej w tabeli i ma za sobą zwycięski mecz w Pucharze Polski z Jagiellonią. Mamy więc szacunek do przeciwnika, ale chcemy go pokonać i podtrzymać swoją zwycięską serię. To, że w Pucharze Polski przegraliśmy z II-ligowymi Błękitnymi Stargard i w lidze też się na ostatnio nie powiodło, niczego nie przesądza. Powiedzenie, że derby rządzą się swoimi prawami, może jest trochę „zgrane”, ale pasuje znakomicie do naszej sytuacji. Każdy zawodnik, który wybiegnie na boisko w koszulce z Białą gwiazdą na piersi, zrobi wszystko, co się da, żeby przez następne pół roku nasi kibice, którzy na pewno swoim dopingiem poniosą nas do walki, mogli chodzić po Błoniach i całym Krakowie z wysoko podniesioną głową.

ZACHĘCAMY DO NABYWANIA ELEKTRONICZNYCH WYDAŃ CYFROWYCH

e-wydania „SPORTU” znajdziesz TUTAJ

 

Murapol, najlepsze miejsca na świecie I Kampania z Ambasadorem Andrzejem Bargielem