Skra Częstochowa. Z podniesionym czołem

Skra ma wszystkie atuty, by włączyć się do walki nie tylko o baraże, ale nawet o bezpośredni awans – chwalił rywali trener nowego lidera, Marcin Wołowiec.


To będzie mecz o historyczne wydarzenie – stwierdził przed niedzielną konfrontacją wiceprezes Skry, Piotr Wierzbicki, mając na myśli szansą na objęcie fotela lidera przez jego zespół. Warunkiem było zwycięstwo w Rzeszowie. I choć nie został on spełniony, to działacz klubu spod Jasnej Góry nie rozdzierał szat. – Mimo porażki, jestem dumny. Dziękuję drużynie za wielkie emocje. Statystyki napawają optymizmem. Na lidera muszę jeszcze chwilę poczekać, ale liga ma 36 kolejek. Wszystko przed nami – mrużył oko Wierzbicki, ale w jego optymizmie nie ma przesady.

Częstochowianie sprawiali bowiem bardzo korzystne wrażenie, dając do zrozumienia, że należy im się miejsce w czołówce. Liczby zresztą mówią same za siebie. Skra częściej była w posiadaniu piłki, oddała więcej strzałów, wywalczyła więcej rzutów rożnych, z Wiktora Kaczorowskiego uczyniła bohatera meczu. Trudno wymienić wszystkie sytuacje, w których bramkarz Stali uratował swój zespół, bo było ich naprawdę sporo. – Skra ma wszystkie atuty, by włączyć się do walki nie tylko o baraże, ale nawet o bezpośredni awans – chwalił rywali trener aktualnego lidera, Marcin Wołowiec, który końcowy gwizdek przyjął z ulgą. Wiele zespołów, przegrywając po 53 minutach 0:3, wywiesza białą flagę i prosi o łagodny wymiar kary. Drużyna z Częstochowy jednak do nich nie należy, bo mimo niekorzystnego rezultatu, wzięła się w garść, rzucając się w ambitną pogoń za wynikiem.

Sygnał do odrabiania strat dał Adam Mesjasz, który tuż przed przerwą zaliczył fatalne „pudło” z rzutu karnego i bardzo chciał się za nie zrehabilitować. Jego śladem próbowali pójść koledzy, ale wspomniany Kaczorowski bronił jak w transie, dając się pokonać dopiero w 89 min, kiedy dośrodkowanie Lucjana Zielińskiego „główką” w stylu Andrzeja Szarmacha zamknął Kamil Wojtyra. – To był najtrudniejszy rywal, z jakim przyszło nam się zmierzyć w tym sezonie – powiedział pomocnik Stali, Wojciech Reimanm, mający kilku znajomych wśród przeciwników; jeszcze za czasów występów w Rakowie. Popierał go trener Wołowiec. – To spotkanie kosztowało nas bardzo dużo sił i pod koniec zaczęło nam ich brakować. Zwycięstwo bardzo cieszy, bo poprzeczka została zawieszona naprawdę wysoko – stwierdził szkoleniowiec rzeszowian. – Błędy w ustawieniu kosztowały nas utratę bramek, ale pokazaliśmy charakter, zdołaliśmy się podnieść i prawie zremisowaliśmy – nie ukrywał trener Skry, Marek Gołębiewski


STAL RZESZÓW – SKRA CZĘSTOCHOWA 3:2 (1:0)

1:0 – Reiman, 39 min (karny), 2:0 – Kotwica, 51 min, 3:0 – Góra, 53 min, 3:1 – Mesjasz, 75 min, 3:2 – Wojtyra, 89 min (głową)

STAL: Kaczorowski – Sławek, Kostkowski, Góra, Głowacki – Kłos, Reiman (64. Szeliga), Kotwica, Szczepanek (76. Olejarka), Michalik (64. Maciejewski) – Pieczara (82. Goncerz). Trenerzy: Marcin WOŁOWIEC i Krzysztof ŁĘTOCHA.

SKRA: Biegański – Napora, Holik, Mesjasz, Niedbała – Sinior (63. Pietraszkiewicz), Olejnik, Noiszewski (55. Zieliński), Nocoń, Kazimierowicz (63. Gołębiowski) – Wojtyra. Trener Marek GOŁĘBIEWSKI.

Sędziował Robert Marciniak (Kraków). Widzów 1100.

Żółte kartki: Kotwica, Szczepanek – Zieliński.

Piłkarz meczu – Wiktor KACZOROWSKI


Na zdjęciu: Gdyby nie kilka świetnych interwencji Wiktora Kaczorowskiego, Stal nie byłaby dziś na 1. miejscu w tabeli.

Fot. Krzysztof Porębski/PressFocus