Z pokorą i wiarą na mecz z Górnikiem

Znaków zapytania, jeżeli chodzi o wyjściowe ustawienie „górali” na inauguracyjny mecz z Górnikiem, nie ma zbyt wielu.


– Wchodzimy do ekstraklasy z pokora, ale też z wiarą we własne umiejętności. Jesteśmy mocni jako zespół i będziemy chcieli pokazać to od pierwszej kolejki – powiedział u progu nowego sezonu Bartosz Jaroch, prawy obrońca Podbeskidzia.

Przypomnijmy, że 25-letni obrońca jest jedynym piłkarzem z obecnej kadry bielskiego zespołu, który ma na swoim koncie występy w ekstraklasie w barwach „górali”. W sezonie 2015/16, czyli ostatnim, w którym bielszczanie występowali na najwyższym poziomie rozgrywkowym, Jaroch wystąpił w sześciu spotkaniach.

– Podbeskidzie jest teraz zupełnie inne. Przychodziłem do Bielska-Białej jako młody chłopak. Kontrakt podpisałem trzy dni przed pierwszym meczem sezonu, w którym zresztą zagrałem. Później długo borykałem się z kontuzją, ale nie ma co rozpamiętywać. Cieszę się, że wróciłem do z Podbeskidziem do ekstraklasy. I mam chęć, aby pozostać w niej jak najdłużej – podkreślił zawodnik o najdłuższym obecnie stażu w klubie spod Klimczoka.

Obrona raczej bez zmian

Bartosz Jaroch jest jednym z pewniaków do gry w wyjściowym ustawieniu na pierwsze spotkanie, niedzielne starcie z Górnikiem Zabrze. W poprzednim sezonie zawodnik ten zaliczył 31 występów na zapleczu ekstraklasy. Raz, na koniec rundy jesiennej, pauzował za żółte kartki.

Nieco wcześniej, przed meczem z GKS-em Tychy, się rozchorował, a pod koniec sezonu, kiedy „górale” mieli już zapewniony awans do ekstraklasy, trener dał mu odpocząć i spotkanie z Sandecją Nowy Sącz piłkarz spędził na ławce rezerwowych.

W całym sezonie strzelił cztery bramki. Dwukrotnie skuteczniejszy był we wcześniejszym sezonie, kiedy to do siatek rywali trafił aż ośmiokrotnie. Jak na zawodnika formacji defensywnej statystyki wyglądają bardzo poprawnie. Dodać do tego należy, że w ubiegłym sezonie gracz rodem z Przemyśla uzbierał też pięć asyst.

Kadr sprzed ponad czterech lat. Bartosz Jaroch (z lewej) to jedyny gracz Podbeskidzia, który pamięta występy w ekstraklasie w barwach bielskiego zespołu. Fot. Krzysztof Porębski/PressFocus

A kto będzie towarzyszył Bartoszowi Jarochowi w pierwszym meczu nowego sezonu na boisku? Jeżeli chodzi o obronę sensu stricte, to wszystko wskazuje na to, że – przynajmniej na razie – trener Brede nie będzie przy niej specjalnie majstrował. Choć pamiętać należy, że Podbeskidzie ściągnęło latem dwóch zawodników do środka defensywy właśnie, czyli Milana Rundicia i Gergoe Kocsisa.

Jak na razie jednak na boisku pokazał się tylko piłkarz z Węgier, który wystąpił w sparingu z Wisłą Kraków przed dwoma tygodniami. Możliwe jest zatem takie rozwiązanie, że parę stoperów stworzą Kornel Osyra i Dmytro Baszłaj, czyli będzie identycznie, jak było przez większość poprzedniego sezonu.

W odwodzie pozostaje jeszcze Aleksander Komor, który miał dobrą końcówkę rundy wiosennej. Jeżeli chodzi o lewą obronę, to nic nie wskazuje na to, że miejsce w składzie miałby utracić Kacper Gach.

Zagadka w środku pola

W drugiej linii również większych zmian, jeśli idzie o personalia, kibice się nie spodziewają. Skrzydła pozostaną nietknięte, bo trudno sobie wyobrazić, aby trener Brede zrezygnował z najskuteczniejszego strzelca poprzedniego sezonu w Podbeskidziu, czyli Karola Danielaka, a także z kapitana zespołu – Łukasza Sierpiny.


Czytaj jeszcze: Martin kontra Martin

Kilka zagadek pojawia się, jeżeli weźmiemy pod uwagę środek pola. Z preferowanego przez szkoleniowca „górali” ustawienia wynika, że na mecz w Zabrzu Podbeskidzie wyjdzie z trzema środkowymi pomocnikami, a przypomnijmy, że obowiązuje konieczność gry młodzieżowca. I wszystko wskazuje na to, że taką rolę pełnić będzie Jakub Bieroński.

Zawodnik, który w tym roku skończył 17 lat, rozegrał w zeszłym roku zaledwie pięć spotkań w I lidze, ale zapisał się w pamięci kibiców golem, efektownym dodajmy, strzelonym w Grudziądzu, a także świetną asystą w starciu z Radomiakiem Radom.

Jednym z tych, który obejmie pieczę na debiutantem będzie… inny debiutant, choć zdecydowanie bardziej doświadczony. I bez znaczenia, czy będzie to Rafał Figiel, czy też Michał Rzuchowski. Żaden z wymienionych nie ma na swoim koncie jeszcze ani jednego występu w ekstraklasie.

Środek pola, najprawdopodobniej, zostanie przez trenera Bredego dopełniony zawodnikiem, z kolei, o największym ekstraklasowym doświadczeniu spośród „górali”, czyli Tomaszem Nowakiem. W ataku, przypomnijmy, zabraknie wracającego do pełni sprawności po kontuzji Marko Roginicia, którego – najpewniej – zastąpi Kamil Biliński. Nie ma zaś żadnych wątpliwości, że między słupkami bielskiej bramki stanie Martin Polaczek.






Fot. Krzysztof Dzierżawa/Pressfocus