Z tej sytuacji nie ma dobrego wyjścia

Rozmowa z Mariuszem Śrutwą, byłym znakomitym napastnikiem Ruchu Chorzów.


Z jakiej perspektywy śledzi pan teraz wydarzenia wokół Ruchu?
Mariusz ŚRUTWA: – Kibica i osoby zainteresowane tym wszystkim, co dzieje się w klubie. Byłem na meczu z ŁKS-em, miałem przy jego okazji przyjemność pracować dla Polsatu, który transmituje rozgrywki pierwszej ligi. Otoczka spotkań w Gliwicach, notowana na nich frekwencja są najlepszym dowodem, że Ruch zasługuje na stadion, który jest już potrzebą chwili do spełnienia natychmiast. Ma dobre notowania sportowe, robi jeden awans za drugim, dzieje się wiele pozytywnych rzeczy, jest w tej chwili bardzo duża moda na Ruch. Można było się spodziewać, że na nowym stadionie – nawet jeśli nie w Chorzowie, a w Gliwicach – mając do dyspozycji w miarę komfortowe warunki, publika będzie dopisywać. Tak też się dzieje.

Dziwnie będzie spojrzeć na Cichą 6 bez legendarnych „świeczek”, czyli wyciętych już w komplecie charakterystycznych masztów oświetleniowych?
Mariusz ŚRUTWA: – To były symbole Ruchu, widoczne na wielu zdjęciach, grafikach, nawet kibicowskich „wlepkach”. Chyba każdy sądził, że gdy będą wycinane, to na nieodzowny znak, że zaczyna się budowa nowego stadionu. Wszyscy przyjęliby to z delikatnym sentymentem, stwierdzili, że szkoda, „ale przecież idzie nowe i będzie tylko lepiej”. A jesteśmy w takiej sytuacji, że nie ma już ani świeczek, ani nowego stadionu. Może za jakiś czas powstanie. Oby jak najszybciej.

Dopuszcza pan scenariusz, że Ruch przegrywa walkę o ekstraklasę przez brak stadionu i decyzji o budowie nowego, a w konsekwencji nieotrzymanie licencji? Wniosek trzeba złożyć do 15 kwietnia, a w tej chwili klub nie wie, na czym stoi.
Mariusz ŚRUTWA: – Myślę, że radni miasta Chorzów powinni wziąć teraz na siebie jeden z grzechów głównych, czyli zaniechanie. Przez lata nie wywiązali się z tego, co powinni, dlatego powstał ogromny problem. Są pod ścianą. Chyba nie ma teraz dobrej decyzji. Budowa stadionu na zasadach takich, jakie zostały określone w projekcie, który już kilka lat temu budził kontrowersje, nie wydaje się właściwym posunięciem. A niebudowanie stadionu byłoby posunięciem jeszcze gorszym. Widzimy, do czego doprowadził brak decyzji. Zostało zło mniejsze i zło większe, nie ma dobrego wyjścia z tej sytuacji.

Mówi pan o radnych, ale rozumiem, że to figura retoryczna, w której zawiera się tez prezydent, jego zastępcy, firmujący to wszystko, co dzieje się w mieście?
Mariusz ŚRUTWA: – Na pewno. Ale decyzje podejmuje i odpowiada za nie zbiór osób. Nie może być tak, że wina jest wyłącznie jednoosobowa. Oczywiście, że prezydent ma duży wpływ, ale musi też mieć wsparcie, pomoc, dobre słowo i decydujący głos ze strony własnego klubu, ze strony koalicji oraz tych wszystkich, którzy mogą pewne kwestie wziąć na swoje barki. Pewnie jeszcze pół roku temu nikt tak na to nie spoglądał; nikt nie sądził, że sytuacja stanie się tak trudna. Każdy pewnie sądził, że jakoś to będzie; że Ruch będzie grał na Cichej i najwyżej zacznie się tam wykonywać jakieś drobne prace – kosmetyczne, modernizacyjne pod kątem ekstraklasy. I jakoś przeżyjemy. Życie często pisze jednak swoje scenariusze. Teraz takim była ta niemalże katastrofa budowlana, czyli nakaz wycięcia jednego z masztów oświetleniowych. Ten maszt, choć przestał świecić, to rzucił nowe światło na temat stadionu.

Gdyby przyszła złota rybka i powiedziała, że zrealizuje scenariusz, który pańskim zdaniem byłby teraz dla Ruchu optymalny, to…?
Mariusz ŚRUTWA: – Dla mnie są dwie ścieżki lepsze od tych rozpatrywanych. Jedna to zakup gotowego projektu. W naszym kraju w ostatnich latach wybudowano – i buduje się do dziś – wiele stadionów. Są droższe, tańsze, nie ma już takich bardzo tanich, bo te czasy minęły. Można by wybrać projekt sprawdzony, o którym już wiadomo, jakie ma minusy, jakie popełniono błędy i jak je wyeliminować.

Fot. Marcin Bulanda/PressFocus

Na myśl przychodzą mi stadiony w Tychach czy Lublinie. Druga opcja – pewnie trochę kontrowersyjna i trudniejsza do zrealizowania – to pokuszenie się o znalezienie przez miasto partnera i zrobienie partnerstwa publiczno-prywatnego, co dałoby finansowanie na coś więcej niż tylko stadion; na coś, co pozwoliłoby żyć tej części Chorzowa nie tylko w dniu meczowym. Pewnie są firmy będące w stanie takie kwestie przygotować. Może byłoby to znacznie droższe niż tylko i wyłącznie wybudowanie stadionu, ale mogłoby doprowadzić do tego, że miasto by w jakiejś perspektywie zyskało, a inwestycja spłaciła się zdecydowanie szybciej niż sam stadion. One przecież się nie spłacają, zwłaszcza że po wybudowaniu dochodzą jeszcze koszty utrzymania.

Co ma pan na myśli, mówiąc o tym partnerstwie publiczno-prywatnym?
Mariusz ŚRUTWA: – Jeśli znalazłaby się firma bądź grupa firm będąca w stanie przedstawić koncepcję nie tylko budowy stadionu, ale też wykorzystania sąsiednich terenów… To duży plus umiejscowienia Cichej – przy Drogowej Trasie Średnicowej, z dwoma zjazdami i wjazdami, z każdego miasta na Śląsku łatwo i w miarę szybko można tu dotrzeć. A pamiętajmy, że Ruch to nie jest tylko klub miasta, a coś więcej. To klub całego regionu, kibice są rozsiani po większości śląskich miast, a często też i reszty kraju. Gdyby przy stadionie wymyślić coś mądrego, to może nie tylko kibice przyjeżdżaliby i zostawiali tam swoje pieniądze dzięki poczynionym wokół Cichej inwestycjom. Oczywiście wiem, że nie jest to pomysł, który łatwo i tanio, z dnia na dzień wprowadza się w życie. Należy to mądrze przygotować, znaleźć źródła finansowania, myśleć o środkach z różnego rodzaju funduszy, o Europejskim Banku Centralnym bądź innym organie, który przy dobrym biznesplanie byłby w stanie to skredytować. Zapewne z gwarancjami miasta, bo bez tego się nie da.

W obliczu problemów z Cichą, wobec zmian w samorządzie województwa i zbieżnej linii politycznej z władzami Chorzowa, trudno wykluczyć, że Ruch za jakiś czas wyląduje na Stadionie Śląskim. Wyobraża pan to sobie?
Mariusz ŚRUTWA: – Jak najbardziej – z zastrzeżeniem, że nie będzie to na zawsze, ale na czas tworzenia koncepcji budowy oraz realizacji nowego stadionu przy Cichej. Śląski to obiekt piłkarski, wszyscy znamy go raczej z tej strony i tak powinien być wykorzystywany. Również przez klub piłkarski, zwłaszcza z Chorzowa, na którego terenie obiekt się znajduje.

To wkrótce się zmieni, ale na razie operatorem Śląskiego jest spółka zarządzana przez osoby z poprzedniego nadania politycznego. Jak przyjął pan wieść, że nie będzie tam meczu z Wisłą Kraków?
Mariusz ŚRUTWA: – Znam trochę kulisów, wiem dlaczego tak się stało. To była trudna decyzja, by podjąć ją zarówno na „tak”, jak i na „nie”. Nie było tu złej woli – takie były wymogi chwili, ogólne uwarunkowania, potrzeba podpisania umowy dającej pewne gwarancje. Nie ma się co dziwić, że tak się to niestety skończyło. Niestety – bo taki mecz niósłby ogromną korzyść dla polskiej, śląskiej piłki. Mogliśmy być świadkami fantastycznego wydarzenia, pobicia rekordu pierwszoligowej frekwencji, a może i czegoś więcej.

Czy Ruch będzie wkrótce świętował trzeci awans z rzędu?
Mariusz ŚRUTWA: – Jest bliski, by tego dokonać, dlatego za wszelką cenę trzeba starać się tę szansę wykorzysta. Mam teorię, że prostszym zadaniem będzie wywalczenie teraz miejsc 1-2 i awansu bezpośredniego niż potem wygrać baraże między zespołami z pozycji 3-6. Nie ma co ukrywać, że wśród drużyn zamieszanych w walkę o awans nie brakuje piłkarsko mocnych, może nieraz i lepszych od Ruchu. Baraże to duża loteria. W jednym meczu trudniej będzie pokonać Wisłę, Arkę, niż na dystansie całej ligi, gdy spotkań jest znacznie więcej, różne rzeczy się dzieją i wszyscy będą gubić punkty.


Na zdjęciu: Mariusz Śrutwa nie kryje, że w obecnej sytuacji infrastrukturalnej władze Chorzowa mają do wyboru dla Ruchu albo zło większe, albo zło mniejsze…
Fot. Marcin Bulanda/PressFocus


Morawiecki i Bortniczuk obiecują!

Rząd jest w stanie dofinansować budowę stadionu przy Cichej 6 kwotą 100 milionów złotych. Taką deklarację od premiera Mateusza Morawieckiego oraz ministra sportu i turystyki Kamila Bortniczuka usłyszał Szymon Michałek. Gospodarz sektora rodzinnego na domowych meczach Ruchu gościł wczoraj rano w kancelarii premiera. – Już teraz rząd mógłby przekazać środki w wysokości 20-30 mln zł na przygotowanie terenu pod budowę, w tym na rozebranie starego stadionu. Kolejny ruch należy już do prezydenta Andrzeja Kotali, którego premier Morawiecki na rozmowy o budowie i montażu finansowym zaprasza do Warszawy – poinformował Michałek.