Z „wojskowymi” już bez dawnych podtekstów

Ciągu dalszego, który opowiada o tym, co łodzianie z Legią zrobią, cytować nie będziemy. I tak wiadomo, że łódzko-warszawska rywalizacja niosła ze sobą wiele podtekstów i niemal każdy mecz ma swoją legendę. ŁKS – Legia! To dopiero jest prawdziwy ligowy klasyk, bo za takie uznawać można mecze drużyn, które grają w ekstraklasie od 1927 roku, chwilowo bez chorzowskiego Ruchu. W niedzielę Legia stanie się tym zespołem, z którym ŁKS grał w ekstraklasie najczęściej – do tej pory ŁKS najwięcej meczów rozegrał i z Legią, i z Ruchem – po 128.

Warszawskie wywyższanie się i łódzki kompleks brały się stąd, że panowało mniemanie, zwłaszcza na Śląsku uzasadnione, że wojsko „porywa” do Legii najlepszych zawodników. W przypadku Łodzi obliczono już i udokumentowano, że… więcej zawodników Legii grało w ŁKS, niż odwrotnie! Owszem, zdarzały się nagłe powołania do wojska, czego klasycznym przykładem jest przypadek Kazimierza Deyny, ale w wielokrotnie były to transfery „komercyjne”, a często sami piłkarze za Łodzią później nie tęsknili. I dawno temu – jak Longin Janeczek, zasłużony dla ŁKS-u, ale bardziej dla Legii, czy wspominany Deyna, który po wojsku nie wrócił do Łodzi, bo nie załatwili mu tam wymarzonego ortalionowego płaszcza, a współcześnie – Tomasz Wieszczycki i Marek Saganowski.

Akurat tym ostatnim kibice nie mieli tego za złe, a Saganowski, który jest asystentem trenera Aleksandra Vukovicia, może w niedzielę liczyć na owacyjne powitanie. A czy ktoś jeszcze pamięta, że w ŁKS grał na przykład Tomasz Jodłowiec, znaleziony w Żywcu przez skautów z łódzkiej SMS?

Ostatnim z długiego szeregu tych, co mając wcześniej w piłkarskim życiorysie występy w Legii, grali później w ŁKS, jest Bartłomiej Kalinkowski, 25-letni „warszawiak z Radomia” – urodził się w stolicy, ale wychowywał w Radomiu właśnie. Wrócił do Warszawy i do Legii jako zdolny junior, jesienią 2014 roku rozegrał nawet w tym zespole trzy mecze w ekstraklasie i jeden o superpuchar. Na kolejne musiał czekać pięć lat, a że do Łodzi trafił przez Suwałki i Katowice, większość kibiców nawet nie zdaje sobie sprawy, że jest z Legii. „Tak, wiem, że Legii nie lubią w całej Polsce i mecze z tym zespołem są dla wszystkich rywali szczególnie mobilizujące.

Dla nas teraz też, bo po trzech porażkach nie czujemy się dobrze. Nastrój może nam poprawić właśnie wygrana w niedzielę” – mówi. Sęk w tym, że akurat dla niego może nie starczyć miejsca w składzie. Po porażce 0:4 w Krakowie zmiany są nieuniknione. Jedną z bardziej sensacyjnych, a może nawet desperackich, może być przesunięcie Pirulo do ataku, w miejsce pary Kujawa – Sekulski, którzy w tym sezonie strzelili do spółki tylko jednego gola (Sekulski w meczu z Cracovią).

ŁKS Łódź. Przerwana seria

Jednak nie w grze napastników ŁKS jest problem. „Przegraliśmy z Wisłą 0:4, a mówicie, że napastnicy grają słabo?” – polemizował z dziennikarzami trener Kazimierz Moskal. O porażkach z Piastem, Lechem i Wisłą przesądziły błędy obrońców. Dlatego najpewniej zmiany nastąpią w tej formacji, gdzie zagrożona jest pozycja obu stoperów Jana Sobolewskiego i Maksymiliana Rozwandowicza. W tej sytuacji na debiut w ekstraklasie może liczyć Kamil Juraszek. Z drugiej strony czy mecz z Legią jest odpowiednim momentem na taką próbę?

„Przegrywamy, ale nie wszystko przecież wychodzi źle. Jeśli wywrócimy teraz nasz sposób gry do góry nogami, to cały okres przygotowań będzie można uznać za stracony. Nie zmienię swojej filozofii, na siermiężną kopaninę nie pozwolę” – trener Kazimierz Moskal jest, jak widać konsekwentny w swoim wyobrażeniu o grze jego drużyny.

W Warszawie zaczęli myśleć o niedzielnym meczu dopiero w piątek, gdy opadły emocje ze spotkanie z Rangersami. Trener Aleksandar Vuković wyklucza luźniejsze podejście do ligowej potyczki. Nie zamierza oszczędzać swoich piłkarzy przed rewanżem w Glasgow: „Rozegraliśmy ostatnio trzy mecze w ciągu ośmiu dni w podobnym składzie. To znaczy, że jesteśmy w rytmie meczowym i wytrzymujemy takie tempo fizycznie” – mówił w czwartek po remisie z Glasgow Rangers.

A może Vuković tylko straszy i dorabia efektowne uzasadnienie do faktów. Zbyt dużego pola manewru nie ma – kontuzjowani są wszak Remy, Kante, Novikovas, Agra i młody Kostorz, nie można jeszcze liczyć na Obradovicia. Charakterystyczne, że w Łodzi boją się… Carlitosa, który nie ma dobrych notowań u trenera, stawiającego na Kulenovicia. W ekstraklasie Carlitos wystąpił tylko raz przez 22 minuty (a właściwie 27, bo mecz z Pogonią przedłużony był o pięć minut). Grywa natomiast w meczach pucharowych. Może więc te domysły są słuszne i Carlitos znajdzie się jednak w ligowych składzie?

Swoje wspomnienia związane ze stadionem ŁKS (ale jeszcze tym starym, położonym około stu metrów bardziej na południe w stosunku do obecnego) ma obecny kapitan Legii Artur Jędrzejczyk. 19 sierpnia 2006 roku (mija właśnie 13 lat) jako 18-latek debiutował w ekstraklasie w przegranym meczu z ŁKS 1:2. Grając zresztą razem ze swoim obecnym trenerem. Nie był to udany debiut. Trwał tylko 70 minut, nota – o ile pamiętam – nie była za wysoka. Na następny swój mecz w ekstraklasie późniejszy 39-krotny reprezentant Polski musiał czekać kolejne trzy lata. Z obecnej drużyny Legii łódzki stadion, tym razem już ten nowy, dobrze poznał ostatnio bramkarz Radosław Majecki. Obiekt ŁKS był przecież treningową bazą reprezentacji Polski podczas niedawnych mistrzostw świata do lat 20.

 

ZACHĘCAMY DO NABYWANIA ELEKTRONICZNYCH WYDAŃ CYFROWYCH

e-wydania „SPORTU” znajdziesz TUTAJ

 

Murapol, najlepsze miejsca na świecie I Kampania z Ambasadorem Andrzejem Bargielem