Za Kownackim ciągnie się pasmo nieszczęść

Pobyt w Niemczech na razie nie układa się po myśli Dawida Kownackiego. Jeśli nie słaba forma, to kontuzje prześladują piłkarza, który jest najdroższym zakupem w historii Fortuny Duesseldorf.


– Jak pechowy może być pojedynczy piłkarz? Dawid Kownacki poluje na rekordy w tym zakresie – rozpoczął swój artykuł w lokalnym „Rheinische Post” niemiecki dziennikarz Patrick Scherer. Polski zawodnik już wychodził na prostą, a trener Fortuny Uwe Roesler miał zamiar zacząć stawiać na niego w wyjściowej jedenastce. Być może jednak… w 2020 roku już z niego nie skorzysta.

Seria nieszczęść

Klub z Duesseldorfu ogłosił, że „Kownaś” złapał kontuzję mięśnia przywodziciela, przez którą będzie pauzował kilka tygodni – w mediach mówi się, że sześć. Biorąc pod uwagę fakt, że Fortuna swój ostatni mecz w tym roku zagra 20 grudnia na St. Pauli, istnieje pewne prawdopodobieństwo, że 23-latek nie zdąży wyleczyć się na to spotkanie. W poniedziałek szczegółowe badania przeprowadził klubowy lekarz Ulf Blecker (oraz zakład radiologii), a diagnoza nie była optymistyczna.

To będzie już trzecia poważna przerwa Kownackiego w 2020 roku. Na samym początku lutego były zawodnik Lecha Poznań uszkodził więzadła, przez które „odpoczywał” od piłki przez cztery miesiące. Wirusowa pauza spowodowała przesunięcie kolejek ligowych, przez co Polak zdążył jeszcze trochę pograć pod koniec sezonu, ale były to tylko epizody. Gdy zaś Fortuna przygotowywała się do sezonu 2. Bundesligi (po spadku), „Kownaś”… złapał koronawirusa.

Po jego wyleczeniu piłkarz był mocno osłabiony, wyraźnie odstawał od reszty zespołu, w związku z czym jego pełny powrót do pierwszej drużyny był przedłużony. 23-latek z własnej woli zdecydował się zagrać w klubowych rezerwach, żeby szybciej złapać dobrą formę i gdy wydawało się, że wszystko jest okej, a on sam gra coraz lepiej – dając Fortunie chociażby wygraną 1:0 z Wuerzburger Kickers – pojawił się problem z przywodzicielem. Łącznie w 2020 roku Kownacki na boisku spędził 183 minuty.

Euro ucieka

Jego pobyt w Duesseldorfie nie może być uznany za udany. Gdy Polak pojawił się w drużynie wiosną 2019 roku, będąc wypożyczonym z włoskiej Sampdorii, spisywał się całkiem dobrze i dawał zespołowi dużą jakość. Fortuna zdecydowała się na jego wykup, a nie był to wykup byle jaki, ponieważ kosztował Niemców 7-8 mln euro. Niby nic spektakularnego, ale do tamtej chwili F95 za jednego gracza najwięcej zapłaciła 2 mln euro. Kownacki nadal dzierży miano klubowego rekordu transferowego, który mocno dał po kieszeni odpowiedzialnym za finanse działaczom.


Czytaj jeszcze: Oglądają, póki mogą

W nowym sezonie piłkarz jednak wyraźnie obniżył swoje loty i przestał notować jakiekolwiek liczby – ani nie strzelał goli, ani nie asystował. Polski zawodnik był chaotyczny i nie prezentował żadnych atutów, co akurat nie było tylko jego winą, bo cała Fortuna grała beznadziejnie. Na Kownackiego patrzono jednak szczególnie, ponieważ wydane na niego pieniądze wysoko postawiły poprzeczkę oczekiwań.

23-latek musi być świadomy tego, że pech do zdrowia nie pomoże mu w załapaniu się do reprezentacji Polski. Mistrzostwa Europy zbliżają się nieubłaganie, a „Kownaś” jak na razie daleko jest (był) od powołania. Z różnych względów nie było go na czterech ostatnich zgrupowaniach i nie zapowiada się, aby miało się to zmienić.


Fot. PressFocus