Za słabe argumenty

Drużyna trenera Pawła Ściebury przez godzinę dotrzymywała kroku liderowi, lecz nie uchroniło jej to od 10. porażki w sezonie.


ŁKS przyjechał do Jastrzębia Zdroju w roli zdecydowanego faworyta. Tabela nie kłamie, a z faktami nie sposób dyskutować. Do dzisiejszego pojedynku lider zgromadził o 24 punkty więcej od przeciwnika, a siła rażenia obu ekip jest nieporównywalna. Łodzianie mogli pochwalić się zdobyciem 26 goli, przy których dorobek strzelecki podopiecznych trenera Pawła Ściebury wyglądał bardzo blado – 8 trafień w 11. potyczkach.

Jastrzębianie zagrali na Stadionie Miejskim przy ulicy Harcerskiej po raz pierwszy od 19 lipca br. (tego dnia zremisowali bezbramkowo z Bruk-Betem Termaliką Nieciecza). Wprawdzie formalnie w bieżących rozgrywkach rozegrali już trzy mecze „u siebie”, ale honory gospodarza pełnili w Wodzisławiu Śląskim (z Arką Gdynia i Radomiakiem) oraz w Łodzi (z Widzewem).

Niektórzy kibice zapewne spodziewali się, że jastrzębianie zagrają w sobotnim spotkaniu ultra defensywnie (wieszczono nawet grę… ośmioma obrońcami), tymczasem GKS 1962 zagrał w standardowym ustawieniu, bez wydziwiania. Zespół trenera Wojciecha Stawowego należycie wywiązał się z roli faworyta, lecz w grze łodzian szału nie było. Dopiero w ostatnich dwóch kwadransach lider pokazał, na co go stać.

Ozdobą I połowy był kapitalny gol autorstwa Antonio Domingueza. 27-letni Hiszpan kapitalnie uderzył lewą nogą z 25 metrów w samo „okienko”, bramkarz gospodarzy Mariusz Pawełek nie miał żadnych szans na skuteczną interwencję. Jastrzębianie bynajmniej nie przyglądali się biernie poczynaniom rywali, lecz ich akcjom brakowało należytego wykończenia. W 31 minucie Daniel Rumin w niezłej sytuacji strzelił obok słupka, zaś 10 minut później uderzeniem z rzut wolnego z kilkudziesięciu metrów próbował zaskoczyć Dawida Arndta Lukasz Bielak, lecz przeniósł piłkę nad poprzeczką.

W 51 minucie w pozornie niegroźnej sytuacji rzut wolny wykonywał Jan Sobociński, Obrońca ŁKS oddał strzał lewą nogą z własnej połowy boiska, po którym futbolówka odbiła się od słupka. W 59 minucie gospodarze mieli dogodną okazję do zdobycia gola, lecz Kamil Jadach chybił celu. Potem co chwila ogłaszano alarm pod bramką GKS-u. W 65 minucie po dośrodkowaniu Adriana Klimczaka z lewej flanki nad bramką rywali główkował Pirulo, 2 minuty później Pawełek wygrał pojedynek sam na sam z Tomaszem Nawotką i sparował nogą na korner jego strzał. W 76 minucie bramkarz gospodarzy zrobił sobie nieudaną „wycieczkę” i Nawotka posłał piłkę do pustej bramki, podwyższając prowadzenie gości. Wynik ustalił z rzutu karnego Łukasz Sekulski, chociaż obiektywnie patrząc, starcie Patryka Skóreckiego z Dragoljubem Srniciem nie kwalifikowało się do podyktowania „jedenastki”.


GKS 1962 Jastrzębie – ŁKS Łódź 0:3 (0:1)

0:1 – Dominguez, 19 min, 0:2 – Nawotka, 76 min, 0:3 – Sekulski, 88 min (karny).

JASTRZĘBIE: Pawełek – Kulawiak, Szcześniak, Bondarenko, Witkowski – Bielak (57. Feruga) – Ali, Mróz, Zejdler (89. Rutkowski), Jadach (74. Skórecki) – Rumin (74. Sokół). Trener Paweł ŚCIEBURA.

ŁKS: Arndt – Dankowski, Carlos Garcia, Sobociński, Klimczak – Tosik (68. Rozwandowicz) – Pirulo (68. Wolski), Dominguez (81. Srnić), Trąbka, Nawotka (76. Sajdak) – Corral (76. Sekulski). Trener Wojciech STAWOWY.

Sędziował Tomasz Wajda (Zarzecze). Mecz bez udziału publiczności.

Żółte kartki: Szcześniak, Bielak, Pawełek, Mróz – Srnić;

Czerwona kartka: Szcześniak (86. druga żółta).


Na zdjęciu: Tym razem Tomasz Nawotka (w środku) został wzięty w kleszcze przez obrońców z Jastrzębia (z lewej Kryspin Szcześniak, z prawej Dominik Kulawiak), ale gola dla ŁKS-u i tak strzelił.

Fot. Rafał Rusek/PressFocus