Za wcześnie bronili wyniku

Dobra postawa Krystiana Stępniowskiego i kolejny piękny gol w wykonaniu Filipa Karbowego to jedyne pozytywy po wtorkowym meczu Zagłębia w Nowym Sączu zakończonym remisem 1:1. Sosnowiczanie zawiedli zwłaszcza po przerwie i sami fundują sobie gorącą końcówkę rozgrywek…

Do przerwy wszystko szło po myśli Zagłębia. – W pierwszej połowie dobrze zrealizowaliśmy narzucony plan. Nie chcieliśmy grać wysoko ani ułatwiać gry rywalom. Zdobyliśmy bramkę, – kolejną po pięknym strzale Filipa Karbowego i czekaliśmy na ruch przeciwnika.  Nastawiliśmy się na kontrataki i dwie, trzy takie szybkie akcje udało się wyprowadzić. To był nasz plan na pierwszą połowę i zakończył się on sukcesem – przyznał po meczu szkoleniowiec Zagłębia, Krzysztof Dębek.

Niestety, w drugiej połowie sosnowiczanie zagrali znacznie poniżej możliwości, a w dodatku zupełnie nie tak jak wyobrażał sobie to trener Zagłębia. – Zawodnicy prezentowali się tak, jakby mniej wierzyli w to, że mogę dłużej utrzymać piłkę i niestety zaczęło się podświadome bronienie wyniku. Cofnęliśmy się i Sandecja dochodziła do sytuacji.

Patrząc z przekroju tego co pokazali na pewno na tę bramkę zasłużyli. Po stracie gola próbowaliśmy jeszcze podjąć walkę o pełną pulę, ale skończyło się na świetnym strzale z wolnego Karbowego i dobitce Patryka Mularczyka. W obu sytuacja bramkarz rywali stanął na wysokości zadania, podobnie jak nasz bramkarz w wielu sytuacjach. Zremisowaliśmy na trudnym terenie, w meczu z wymagającym rywalem.

Mamy punkt, bierzemy to, co mamy i przygotowujemy się do kolejnego ważnego meczu, bo już w piątek zawita na nasz obiekt Chrobry Głogów. Mamy materiał do analizy. Na pewno było wiele fragmentów w tym meczu zagranych nie tak jak sobie to nakreśliliśmy. Przede wszystkim zbyt szybka chęć bronienia wyniku. Będziemy o tym rozmawiać – dodał Dębek.

Sosnowiczanie punkt wywalczony w Nowym Sączu muszą szanować. Największą zasługę w jego wywalczeniu ma bezsprzecznie golkiper Zagłębia, Krystian Stępniowski, który wskoczył do bramki w miejsce „zdeptanego” w starciu z Odrą Opole Kacpra Chorążki. Młody bramkarz doznał urazu po niefortunnej interwencji Piotra Polczaka. Wprawdzie dotrwał na placu boju do końcowego gwizdka, ale uraz okazał się poważniejszy i czeka go teraz przerwa w grze.

Jego zastępca szansę wykorzystał w pełni. Stępniowski po restarcie ligi zagrał tylko w meczu z GKS-em Tychy, w którym doznał kontuzji. Wówczas z jego nieszczęścia skorzystał Chorążka. Teraz role się odwróciły.

– Miałem kilka spotkań przerwy, ale nie było ona zbyt długa. Od pewnego czasu byłem w gotowości. Mecz z Sandecją był trudną przeprawą, zresztą spodziewaliśmy się tego. Szczególnie trudna była druga połowa. W pierwszej części utrzymywaliśmy się przy piłce, rozgrywaliśmy ją. Niestety po przerwie Sandecja nas zdominowała, wyszli wyższym pressingiem i nie potrafiliśmy się im przeciwstawić, a co za tym idzie rywal stwarzał sobie sporo sytuacji pod naszą bramką.


Czytaj jeszcze: Stępniowski uratował punkt


Szkoda tej straconej bramki. Po strzale z rzutu wolnego z dobitką pospieszył Dominik Kun. Byłem w tej sytuacji zasłonięty, nie widziałem tej piłki, co oczywiście w żaden sposób nie jest dla mnie usprawiedliwieniem. Zremisowaliśmy, choć patrząc na pierwszą połowę mogliśmy pokusić się o więcej. Tak się nie stało, trzeba myśleć o kolejnym meczu – dodaje bohater wtorkowej potyczki w Nowym Sączu.

Jeśli sosnowiczanie w piątek nie wygrają z Chrobrym ich sytuacja będzie naprawdę nieciekawa. Dobra wiadomość dla trenera Dębka to fakt, że poza kontuzjowanym od dłuższego czasu Michałem Góralem oraz Patrykiem Mąłeckim a także wspomnianym Chorażką ma do dyspozycji pozostałych zawodników.

Tym razem nikt nie pauzuje za żółte kartki, do składu wraca także Markas Beneta, który odcierpiał już karę za nadmiar „żółtek”. Początek piątkowego pojedynku o godz. 20.10.

Fot. Krzysztof Porębski/PressFocus