Świerczok zabawił się z Podbeskidziem

Jeśli tak się gra o życie, to Podbeskidzie… już nie żyje. Piast na spokojnie poraził sobie z walczącym o pozostanie w Ekstraklasie, a właściwie zrobił to jeden piłkarz – Jakub Świerczok.

Skład Podbeskidzia przynajmniej na papierze prezentował się bardzo ofensywnie, ale nie ma się co dziwić. „Górale” znaleźli się nad przepaścią, a w dole widać pierwszoligowy krajobraz. Goście musieli więc zaatakować i wygrać z Piastem, co… jeszcze nigdy w historii ekstraklasowych potyczek się nie przydarzyło. Gliwiczanie z kolei także mają o co grać, bo o aspektach finansowych już pisaliśmy na naszych łamach, ale zwycięstwo Rakowa Częstochowa w finale Pucharu Polski sprawiło, że czwarte miejsce oznaczać będzie start w europejskich pucharach. Opłaca się więc grać i wygrywać.

Bielszczanie bez werwy

Takie nastawienie obu drużyn kazało sądzić, że świąteczne popołudnie z meczem przy Okrzei może być ciekawym widowiskiem. Niestety w pierwszej połowie fani otrzymali majówkowe granie. Gdyby jeszcze było cieplej to można by pomyśleć, że to jeden z letnich sparingów. Bardziej rozczarowywało Podbeskidzie, które z nożem na gardle… broniło się. Piast z kolei grał z dużym spokojem, ale i niedokładnością. Właśnie ten drugi element sprawił, że długo z boiska wiało nudą. W ekipie gospodarzy wyróżniali się Jakub Świerczok, Michał Chrapek, Patryk Sokołowski. Ten pierwszy miał ogromną ochotę powiększyć swój dorobek strzelecki w tym sezonie. Dlatego złościł się na każde niedokładne podanie lub… brak podania. Do rzutu wolnego również podszedł i sprawił spore kłopoty Michalowi Peskoviciowi. Zawziętość snajpera w końcu została nagrodzona. Klepka z Chrapkiem sprawiła, że Świerczok wpadł z boku pola karnego. Wydawało się, że z tak „ostrego kąta” można tylko podać, ale… Jakub udowodnił, że można strzelić gola i zawstydzić 39-letniego słowackiego golkipera. Podbeskidzie? Groźnie zrobiło się tak naprawdę jedynie po akcji Petara Mamicia, które strzał zablokował Piotr Malarczyk.

Celownik snajpera

Przed druga częścią meczu gliwiczanie znaleźli się w komfortowej sytuacji, a bielszczanie… nie mieli już nic do stracenia. Wynik meczu, jak i sytuacja w tabeli robiła się nie zła, ale bardzo zła. Dlatego należało spodziewać się większej aktywności w ofensywie. I trochę tak było, ale… tylko trochę. Ożywienie wprowadził Peter Wilson, ale starczyło tego na kilka szarpnięć w pierwszych minutach drugiej połowy, a potem…. obraz meczu przypominał ten z pierwszych 45 minut. Piast grał mądrze i spokojnie, a głód goli Jakuba Świerczoka wcale nie zmniejszył się. Snajper szybko dopiął swego, strzelając drugiego gola na kompletnym luzie. Kontra 3 na 2 Chrapek podaje do „Świeżego”, a ten precyzyjnym strzałem pokonuje Peskovicia. Trener Kasperczyk zareagował potrójną zmianą i właśnie jeden z wprowadzonych – Makuszko mógł zdobyć bramkę kontaktową, ale jego strzał pewnie obronił Plach. Jeszcze bliżej szczęścia był Wilson, ale Plach w ostatniej chwili odbił piłkę na rzut rożny. Ostatnie minuty meczu wyglądały tak, jak powinna cała druga połowa, bo Podbeskidzie było zdeterminowane i agresywne. Szkoda, że przy stanie 0:2. Do końca już wynik się nie zmienił, Piast wskoczył więc na pole position w wyścigu o czwarte miejsce, a Podbeskidzie jest bliskie spadku z ligi…

Piast Gliwice – Podbeskidzie Bielsko-Biała 2:0 (1:0)

1:0 – Świerczok, 44 min (asysta Chrapek), 2:0 – Świerczok, 59 min (asysta Chrapek)

PIAST: Plach – Konczkowski, Malarczyk, Czerwiński, Mokwa – Badia (67. Alves), Lipski (73. Jodłowiec), Chrapek 7 (85. Vida), Sokołowski, Steczyk (67. Pyrka) – Świerczok (85. Żyro). Trener Waldemar FORNALIK. Rezerwowi: Szmatuła, Szymański, Winciersz, Borkała.

PODBESKIDZIE: Pesković – Niepsuj (64. Danielak), Rundić, Baszlai, Mamić (64. Sierpina) – Sitek, Kocsis (46. Wilson), Tulio (79. Ubbink niesklas.), Hora – Biliński (64. Makuszko), Roginić. Trener Robert KASPERCZYK. Rezerwowi: Polaczek, Bieroński, Osyra, Frelek.

Czas gry 93 min (45+48).
Sędziował Krzysztof Jakubik (Siedlce)
Żółte kartki: Tulio (67. faul)


Fot. Rafal Rusek / PressFocus