Zaciąg na utrzymanie

Jak trwoga, to… zagranicę. Ostatnia w tabeli I ligi Sandecja Nowy Sącz nie powiedziała jeszcze ostatniego słowa i podkręciła regulator emocji, jeśli chodzi o walkę o utrzymanie.


„Sączersom” nie spieszy się na trzeci poziom rozgrywkowy, gdzie po raz ostatni występowali w 2009 roku. Z tego powodu klub dokonał transferowej ofensywy, której w rozmiarach dorównuje tylko Skra – bo mowa o 5 nabytkach. Częstochowianie kombinowali jednak w kraju, podczas gdy Sandecja wszystkich ściągnęła spoza Polski.

Oczywiście pojawić się mogą opinie o kolejnych przepłaconych „stranierich”, ale prawda jest taka, że nowosądeckie transfery na papierze nie wyglądają źle. Klub ściągnął dwóch Estończyków z wiodących w swojej ojczyźnie zespołów. Napastnik Robert Kirss przyszedł z Levadii Tallin, z którą sięgnął po wice, a wcześniej po mistrzostwo kraju. W zeszłym roku zagrał także kilka meczów dla reprezentacji, strzelając nawet gola San Marino. Grywał też w eliminacjach do europejskich pucharów, choć w lidze przesadnie skuteczny nie był. Karl-Romet Nomm w Nowym Sączu będzie mógł się trochę z niego pośmiać. Prawie dwumetrowy bramkarz przyszedł bowiem z Flory Tallin, z którą zdobył ostatnio mistrzostwo, przez większość czasu będąc numerem jeden między słupkami. Flora wyraźnie wyprzedziła w tabeli Levadię, a Kirss ani razu nie pokonał Nomma.

Denis Potoma przyszedł do Sandecji ze słabo radzącej sobie w lidze słowackiej Skalicy, gdzie na ogół wchodził z ławki rezerwowych. Transfer na kolana nie rzuca, ale Słowak ma 22 lata, więc daje jakąś perspektywę rozwoju. Relatywnie znanym nazwiskiem jest z kolei Martin Kostal, który w Polsce już grał – w Wiśle Kraków, a potem w Jagiellonii. Skrzydłowy w ekstraklasie wystąpił 52 razy, lecz jego liczby pozostawiają mnóstwo do życzenia – 2 bramki i 9 asyst. Nie bez powodu zresztą nie zawojował Sigmy Ołomuniec. Można więc stwierdzić, że na papierze Estończycy w Nowym Sączu wygrywają ze Słowakami.

Natomiast zupełnie inaczej prezentuje się Zvonimir Kożulj. Gdy wybuchła pandemia Bośniak był jedną z gwiazd ekstraklasy w barwach Pogoni Szczecin. Miał jednak pewne tarcia z klubem, więc jego umowa została rozwiązana, później doszło jeszcze do korespondencyjnej kłótni między nim, a prezesem „portowców” Jarosławem Mroczkiem. Piłkarz odbił się od Turcji i na początku 2022 roku wrócił do Polski, by podjąć próbę ratowania Bruk-Betu Termaliki od spadku w ekstraklasie. Krótko po transferze… doznał jednak poważnej kontuzji i nigdy w Niecieczy nie wystąpił. Zniknął z radarów i znalazł się dopiero teraz w Nowym Sączu. Jeśli Kożulj choć w części nawiąże do tego, co pokazywał w Szczecinie, w I lidze może być gwiazdą. „Sączersi” właśnie na taki scenariusz liczą.


Fot. facebook.com/SandecjaNowySacz


Sandecja Nowy Sącz zakończyła zgrupowanie w Sanoku grą kontrolną ze Stalą Rzeszów. Mecz zakończył się bezbramkowym remisem.