Zadanie niewykonane

Biało-czerwonym nie udało się namieszać w bałkańskim kotle. Do pełni szczęścia – czyli wyjścia z grupy, wystarczał im remis – ale musiały uznać wyższość rozpędzonych Czarnogórek.


Do ostatniego meczu grupowego Polki przystępowały ze świadomością, że będzie on niezwykle trudny. W dwóch wcześniejszych przyszło im rywalizować przy niemal pustych trybunach, a dzisiaj przyszła je zobczyć pełna hala w Podgoricy. O mocy trybun przekonywały się od pierwszego gwizdka, ale poczynały sobie bardzo dzielnie.

Świetny początek

Pierwsze minuty były szalenie nerwowe. Oba zespoły były skupione na defensywie, więc nic dziwnego, że na premierowe trafienie trzeba było czekać aż do 4 minuty. Zapisała je Karolina Kochaniak-Sala. Od tego momentu worek z bramkami się rozwiązał. Polki cierpliwie rozgrywały atak pozycyjny i raz po raz zdobywały bramki. W 8 minucie po atomowym rzucie Moniki Kobylińskiej prowadziły 5:2 i mieliśmy nadzieję, że skuteczna gra będzie kontynuowana. Współgospodynie turnieju miały jednak w składzie Jovanke Radicević. Doświadczona prawoskrzydłowa była nie do zatrzymania. W 14 minucie przelobowała dobrze broniącą Adriannę Płaczek i było 6:6. Radicević, która przed pierwszym gwizdkiem została oficjalnie pożegnana (ten mecz był jej ostatnim w narodowych barwach przed czarnogórską publicznością) grała jak natchniona, biało-czerwone się starały, ale nie były w stanie znaleźć na nią sposobu, czego efektem było 12 bramek tej zawodniczki.

Zgodnie z tradycją

Drugi kwadrans był wyrównany. Nic dziwnego, że żadnej z drużyn nie udało się wypracować znaczącej przewagi. W finałowych minutach pierwszej połowy Czarnogóra przeszła do obrony 5-1, co sprawiało spore problemy naszym paniom. Ich akcje były przerywane przez wysuniętą Tatjanę Brnović, która uruchamiała skuteczne kontry. Końcówka należała do Polek, a konkretnie do Kobylińskiej, która doprowadziła do remisu 12:12. Tym samym tradycji stało się zadość – zespół Arne Senstada w pierwszej odsłonie każdego występu w Podgoricy rzucił 12 bramek.

Nerwowe oczekiwanie

Po wznowieniu gry bardzo trudna do zastopowania była Radicevic, która rzuciła w tym okresie 4 kolejne gole. To pozwoliło Czarnogórkom odskoczyć na 18:13. Prowadzenie byłoby znacznie okazalsze, ale w bramce świetne spisywała się Adrianna Płaczek. Można żałować, że jej koleżanki obniżyły skuteczność. Wynik miało odmienić wycofanie bramkarki kosztem zawodniczki z pola. Ta taktyka też nie przyniosła powodzenia. Przeciwniczki bez skrupułów zdobywały łatwe gole, posyłając piłkę do pustej bramki. W finałowych minutach Polki, wracając do pierwotnego ustawienia, zaczęły odrabiać straty. Uaktywniła się Kinga Achurk, która przypominała się miejscowej publiczności (przez 4 sezony broniła barw Buducnositi, sięgając z nią po zwycięstwo w Lidze Mistrzyń). Były one jednak zbyt duże, aby na koniec osiągnąć wymarzony remis. Kwestia awansu naszego zespołu do zasadniczej fazy turnieju uzależniona była od wyniku meczu Niemek z Hiszpankami, który zakończył się po zamknięciu tego wydania naszej gazety.

Polska – Czarnogóra 23:26 (12:12)

POLSKA: Płaczek, Maliczkiewicz, Zima – Balsam, Kobylińska 6/1, Achruk 4, Olek 2, Kochaniak-Sala 3, Wiertelak 3, Łabuda 2, Matuszczyk, Nosek 1, Michalak, Rosiak 2, Andruszak, Galińska. Kary: 8 minut Trener Arne SENSTAD.

CZARNOGÓRA: Rajcić, Batinović – Radicević 12/3, Malović 4, Grbić, Brnović 2, Raicević 1, Pavicević 4, Juković 3/1, Pletikosić, Corović, Kadović, Godeć, Bulatović, Popović, Alidović. Kary: 4 minuty Trener Bojana POPOVIĆ.

Sędziowali: Ozren Backović i Mirko Palacković (Słowenia). Widzów 4500.

  • 12 INTERWENCJI zanotowała w środowym spotkaniu Adrianna Płaczek, która broniła z 36-procentową skutecznością.
  • 18 ZAWODNICZEK – po 9 z obu zespołów – wzięło udział zarówno w środowym, jak i w ostatnim meczu obu drużyn. 13 grudnia w fazie zasadniczej mistrzostw świata w Hiszpanii biało-czerwone wygrały 33:28.

Fot. Marcin Bulanda / PressFocus