Zadanie wykonane

 

Dla Legii II miało być do podsumowanie jesieni i udanej przygody w Pucharze Polski, bo ekipa z Warszawy wczoraj rozgrywała już siódme spotkanie w tych rozgrywkach. Nic więc dziwnego, że 34-letni trener gospodarzy do gry desygnował w większości młodych zawodników, których wspierać mieli doświadczony Radosław Pruchnik, Chris Philipps oraz Ivan Obradović. Ten drugi nawet na tle swoim zdecydowanie młodszych kolegów wyglądał jak junior, przez ponad godzinę gry był niemiłosiernie ogrywany przez… młodzieżowca z Piasta, czyli Sebastiana Milewskiego.

Prezent od młodych

Mimo ambitnej i walecznej postawy rezerw Legii, ani przez moment nie było wątpliwości, że to Piast jest lepszą drużyną i awansuje dalej. Gospodarze sami utrudnili sobie to spotkanie, bo mijał pierwszy kwadrans, a złe wybicie bramkarza Cezarego Miszty i nieporadna interwencja Ariela Mosóra sprawiła, że Gerard Badia umieścił piłkę w bramce.

– Nieczysto wybiłem piłkę, chciałem przyspieszyć grę i wyszło gorzej. Mam żal, bo głupio stracona bramka podcięła nam skrzydła. Chcieliśmy grać swoją pikę, ale było to bardzo trudne. Dla nas to była fajna przygoda i niecodziennie jest okazja zagrać z mistrzem Polski – przyznał bramkarz Legii II. Gliwiczanie prowadzili i kontrolowali przebieg spotkania, raz za razem oddając strzał na bramkę gospodarzy.

Aktywny był zwłaszcza powracający po kontuzji Dani Aquino, który gdy tylko miał trochę miejsca, uderzał. Najczęściej jednak było to zbyt słabe lub precyzyjne strzały. – Straciliśmy gola po naszym błędzie. Spodziewaliśmy się, że będziemy musieli gonić wynik. Piast dominuje, ale moim zdaniem możemy z nimi powalczyć – mówił w przerwie Maciej Rosołek, ale były to z jego strony tylko pobożne życzenia.

Badia vs Miszta

W drugiej części meczu Piast nadal grał swoje. Sebastian Milewski trafił m.in. w słupek. Gdy na boisku pojawił się Jorge Felix, akcje gości z Górnego Śląska jeszcze bardziej nabrały rozmachu, ale już wtedy mistrz Polski powinien prowadzić 2:0.

W polu karnym ręką zagrał bowiem jeden z obrońców Legii i do piłki podszedł Badia. Miszta wyczuł jednak intencje Katalończyka, w piękny sposób odbijając piłkę. Piast atakował, ale mimo skromnego prowadzenia kibice z Gliwic nie musieli drżeć o wynik. W końcu goście przełamali niemoc, gdy po dobrym prostopadłym podaniu do Patryka Tuszyńskiego, nieprzepisowo zachował się Miszta i sędzia Pskit wskazał po raz drugi na jedenasty metr. Co ciekawe znów piłkę ustawił sobie Badia i… tym razem oszukał młodego golkipera Legii II.

Gdy w końcówce meczu „Badi” szedł z boiska widać było jego złość, że nie zakończył tego spotkania z hat trickiem. Tak czy owak gliwiczanie muszą być zadowoleni, bo nie dali cienia nadziei rywalom. 66 procent czasu posiadania piłki, 21 strzałów – te liczby mówią wszystko o przewadze Piasta, którego piłkarze muszą jeszcze poćwiczyć lepszej skuteczności, bo to jeden z niewielu mankamentów.

– Jesteśmy zadowoleni z wygranej i awansu, a czy ze skuteczności? Trudno powiedzieć. Gol na początku meczu ustawił dalszy jego przebieg. Kontrolowaliśmy przebieg spotkania, nie przypominam sobie jakiejś groźnej sytuacji Legii II. Nie myślimy o tym ile zostało meczów do Pucharu Polski, bo teraz musimy się odkuć w lidze – przyznał napastnik mistrzów Polski, Patryk Tuszyński

 

Legia II Warszawa – Piast Gliwice 0:2 (0:1)

0:1 – Badia (15), 0:2 – Badia (85)

LEGIA II: Miszta – Grudziński, Mosór, Pruchnik, Obradović – Cichocki (85. Niski), Waniek, Philipps, Łakomy (66. Wełniak), Orlik (73. Cielemęcki) – Rosołek. Trener Piotr KOBIERECKI.

PIAST: Szmatuła – Mokwa, Malarczyk, Huk, Holubek – Milewski (75. Steczyk), Pietrowski, Hateley, Aquino (63. Felix), Badia (88. Konczkowski) – Tuszyński. Trener Waldemar FORNALIK.

Sędziował – Paweł Pskit (Łódź)

Żółte kartki: Grudziński, Rosołek

Na zdjęciu: Trzeci mecz z niżej notowanym rywalem i trzecie, pewne zwycięstwo. Piast w tej edycji Pucharu Polski radzi sobie bardzo dobrze.

Powiedzieli

Waldemar FORNALIK: Wykonaliśmy po prostu to, co do nas należało. Awansowaliśmy dalej. Jestem trochę zniesmaczony zachowaniem kibiców, którzy wykrzykiwali mnóstwo wulgarnych słów, mimo tego, iż zarówno na boisku, jak i na trybunach przebywało wiele młodych osób.

Piotr KOBIERECKI: Za nami fajna lekcja futbolu, z której możemy tylko korzystać. Wygrane nauczyły nas szybkości operowania piłką. Niech to nie zabrzmi negatywnie, proste środki są najlepsze. Gliwiczanie byli doświadczeni, dobrze się poruszali i wykazali się spokojem.