Zadziałała sportowa złość

W sobotę, po słabym skoku Andrzeja Stękała, przegraliśmy wygrany konkurs drużynowy. W niedzielę zawodnik z Dzianisza okazał się najlepszym z naszych reprezentantów.


Od początku konkursu indywidualnego na Wielkiej Krokwi panowały dużo lepsze warunki, aniżeli w sobotnich zawodach drużynowych. Wprawdzie było w Zakopanem zimniej, ale wiatr był lżejszy i – co najważniejsze – raczej stabilny, wiejący delikatnie z tyłu skoczni. Zawodnikom nie przeszkadzał również padający śnieg i zawody były dużo bardziej sprawiedliwe. W miarę upływu czasu pojawiały się coraz lepsze skoki. Spośród tych polskich zawodników, którzy nie brali udziału w drużynówce, najdalej skoczył Klemens Murańka, który uzyskał 125,5 metra. Pół metra bliżej wylądował Paweł Wąsek, ale najmłodszy z naszych reprezentantów nieznacznie wygrał  z bardziej doświadczonym kolegą. Obaj nasi zawodnicy, w miarę pewnie, zapewnili sobie awans do drugiej serii. Taka sztuka, trochę niespodziewanie, nie udała się Jakubowi Wolnemu, który skoczył 123 metry. Była to o tyle niemiła dla nas niespodzianka, bo tydzień wcześniej zawodnik z Wilkowic zajmował 9 i 11 miejsce w Titisee-Neustadt. Tym razem zakończył konkurs bez zdobyczy punktowej.

U Andrzeja Stękały, z kolei, zadziałała sportowa złość za nieudany drugi skok w sobotę. Zawodnik z Dzianisza uzyskał 134 metry i objął prowadzenie w konkursie. Do końca pierwszej serii z notą  Polaka uporało się tylko zawodników, choć tylko jeden z nich – Marius Lindvik – skoczył dalej. Norweg uzyskał 135 metrów, ale to nie on był liderem. Im bliżej było bowiem do końca pierwszej serii, tym warunki stawały się coraz gorsze. Ostatnim, który nie miał jeszcze tak silnego wiatru z tyłu skoczni był Anże Laniszek. Słoweniec uzyskał 133,5 metra i objął prowadzenie, którego nie oddał do końca konkursu. Dawid Kubacki, mimo wielu dodanych punktów, zajmował dopiero 17. lokatę, bo uzyskał raptem 125 metrów. Kamil Stoch, który miał tylko trochę lepsze warunki od „Mustafa”, skoczył 128 metrów, co wystarczyło do zajęcia 14. lokaty. Tylko nieco lepiej spisali się w pierwszej serii Halvor Egner Granerud i Markus Eisenbichler. Lider Pucharu Świata zamykał pierwszą, a wicelider otwierał drugą dziesiątkę po pierwszej kolejce. Warto zaznaczyć, że różnice w czołówce nie były duże. Stoch przegrywał z Granerudem o 3 punkty. Norweg, z kolei, tracił do czwartego Stękały 4,1 punktu, a najwyżej sklasyfikowanego z naszych skoczków od trzeciego Roberta Johanssona dzieliła najmniejsza możliwa różnica, czyli 0,1 punktu.

„Stęki” miał zatem wielką szansę na to, by po raz pierwszy stanąć na podium zawodów Pucharu Świata, a układ sił w czołówce zapowiadał spore emocje w serii finałowej. Zanim jednak na Wielkiej Krokwi rozgorzała walka o najwyższe cele sędziowie podnieśli rozbieg, bo ciągle wiało z tyłu skoczni. A swoje skoki oddawali inni zawodnicy, w tym Polacy. O 5,5 metra w stosunku do pierwszej kolejki poprawił się Murańka. Wąsek, z kolei, skoczył metr bliżej niż w za pierwszym razem i przegrał z kolegą z reprezentacji. Obaj nasi zawodnicy zakończyli rywalizację w trzeciej dziesiątce. Wydłużony najazd spowodował, że kilka następnych prób było bardzo dobrych, zdecydowanie ponad 130-metrowych, a Tilen Bartol osiągnął 140 metrów.

Słoweniec bardzo długo prowadził. Nie udało się go wyprzedzić Kubackiemu, choć w stosunku do pierwszej serii Polak poprawił się o 9,5 metra. Oznaczało to jednak, że zajmie miejsce w drugiej dziesiątce. Sposób na lidera konkursu znalazł dopiero Kamil Stoch. Pięciokrotny zwycięzca konkursów na Wielkiej Krokwi objął prowadzenie po skoku na 134 metr i pierwsze miejsce zajmował do skoku Einsebichlera, który wylądował o pół metra dalej.Otwierający ostatnią dziesiątkę  Grenerud przegrał  nie tylko Polakiem i Niemcem. Lider Pucharu Świata uzyskał tylko 127,5 metra i wypadł aż do trzeciej dziesiątki konkursu. Kolejni zawodnicy prezentowali się dużo lepiej, co uniemożliwiło ostatecznie Kamilowi Stochowi na to,by przesunąć się do pierwszej dziesiątki.

Bardzo wysoko poprzeczkę Andrzejowi Stękale zawiesił piąty po pierwszej kolejce Huber, który wylądował na 139 metrze. Polak tak daleko nie skoczył,  a 136,5 metra oznaczało drugie miejsce przed skokami trzech ostatnich zawodników. Johansson osiągnął 141 metrów i stało się jasne, że szanse „Stękiego” na podium spadły do minimum. Wynik Norwega był jednak dopiero preludium do tego, co wydarzyło się na sam koniec konkursu. 145,5 metra – półtora metra krócej od rekordu skoczni – skoczył Marius Lindvik, który rzucił wyzwanie Anże Laniszkowi. Słoweniec podjął rękawicę. Uzyskał wynik tylko o dwa metry gorszy, ale nikła przewaga po pierwszej serii i kiepskie lądowanie nie pozwoliło mu wygrać. Triumf na Wielkiej Krokwi padł zatem łupem Norwega. Stękała, najlepszy z Polaków, skończył zawody na piątej pozycji i wyrównał swoje najlepsze osiągnięcie w karierze. Kamil Stoch był jedenasty.


Zakopane, HS 140, konkurs indywidualny

1. Lindvik 296.5 (135+145,5), 2. Anże Laniszek (Słowenia) 294.2 (133,5+143,5), 3. Johansson 292.9 (132+141), 4. Huber 288.9 (132,5+139), 5. Stękała 284.7 (134+136,5), 6. Ryotu Kobayashi (Japonia) 282.4 (133+136,5), 7. Yukiya Sato (Japonia) 279.8 (133+135), 8. Domen Prevc (Słowenia) 279.1 (131+134,5), 8. Markus Eisenbichler 279.1 (129,5+134,5), 10. Tande 278.3 (132+134), 11. Stoch 276.7 (128+134), 15. Kubacki 272.7 (125+134), 27. Klemens Murańka 256 (125,5+131), 28. Paweł Wąsek 244.9 (125+124), 33. Jakub Wolny 118.7 (123).


Na zdjęciu: Marius Lindvik skakał znakomicie i okazał się najlepszy w konkursie indywidualnym na Wielkiej Krokwi.

Fot. Rafał Rusek/Pressfocus