Zadziwiający patent na Gryfa

Bogdan NATHER: Jakie nastroje panują w waszym zespole przed wyprawą nad morze, do Wejherowa?

Przemysław BRYCHLIK: – Na pewno bojowe. Po porażce w pierwszym meczu ze Stalą Stalowa Wola jesteśmy bardzo źli, drzemie w nas sportowa złość. Chcemy się zrehabilitować za poprzedni występ i zdobyć pierwsze punkty w tym sezonie.

Zdiagnozował pan przyczyny porażki ROW-u w pierwszej kolejce? Czego wam zabrakło, żeby przynajmniej zremisować ze „Stalówką”?

Przemysław BRYCHLIK: – Niektórzy zarzucali nam, że zlekceważyliśmy przeciwnika, a to nieprawda. Owszem, dochodziły do nas informacje, że w Stalowej Woli są problemy organizacyjne, lecz nie stępiło to naszej czujności. Z doświadczenia wiem, że takie trudne sytuacje mobilizują drużynę, zawodników. Zdawaliśmy sobie sprawę, że przeciwnik przyjedzie do nas „naładowany”. Nie było tak, że biernie przyglądaliśmy się, co zrobi przeciwnik, lecz zabrakło nam skuteczności. Mieliśmy przecież swoje sytuacje, których jednak nie wykorzystaliśmy. Wynik poszedł w świat, my nie wykonaliśmy planu i zostaliśmy z pustymi rękami. Kibice zawsze „rozliczają” drużynę oraz piłkarzy przez pryzmat wyniku.

Gryf wybitnie panu leży? W poprzednim sezonie pokonaliście dwukrotnie zespół z Wejherowa, 3:0 u siebie i 1:0 na wyjeździe. Pan dwukrotnie wpisał się na listę zdobywców bramek, po jednym trafieniu dołożyli Dawid Gojny i Mariusz Muszalik, których nie ma już w Rybniku. Strzelił pan również gola Gryfowi, gdy zakładał pan koszulkę Odry Opole. A zatem?

Przemysław BRYCHLIK: – Sam się zastanawiam, czy mam patent na drużynę z Wejherowa (śmiech). To prawda, że strzelałem gole w poprzednich meczach z Gryfem, lecz naprawdę nie wiem, z czego to wynika. Może po prostu mam trochę szczęścia? Mam nadzieję, że przywieziemy z Wejherowa trzy punkty, a moja dobra passa strzelecka nadal będzie trwać. Chciałbym zagrać ten mecz jak najszybciej, najlepiej w piątek, ale my tego dnia dopiero wyruszyliśmy na północ.

W letnim okienku transferowym z ROW-u odeszło pięciu zawodników – Dawid Gojny, Sebastian Musiolik, Mariusz Muszalik, Sebastian Siwek i Mariusz Zganiacz. Którego z nich najbardziej panu teraz brakuje?

Przemysław BRYCHLIK: – Zdecydowanie Sebastiana Musiolika. Graliśmy ze sobą praktycznie na pamięć, rozumieliśmy się na boisku bez słów. Każdy z nas wiedział doskonale, jakiego podania i w który rejon boiska oczekuje ten drugi. Cieszę się, że Sebastian poszedł wyżej i będę trzymał za niego kciuki, by z Rakowem Częstochowa awansował do ekstraklasy. Ma duży potencjał, jestem pewien, że nie powiedział jeszcze ostatniego słowa. Może i powinien grać jeszcze lepiej. W pierwszej kolejce strzelił gola, teraz może pójść siłą rozpędu…

 

Na zdjęciu: Przemysław Brychlik (z lewej) regularnie strzela bramki Gryfowi Wejherowo.