Zagadka do rozwiązania

29-letni Kamil Adamek przez trzy sezony zakładał koszulkę drużyny z Suwałk. Z Wigrami rozstał się latem 2017 roku. Ostatnim meczem „Adamsa” w tym zespole był pojedynek z Chojniczanką, zakończony porażką 2:3.

Ostatnie 10 minut

– Od tamtej pory nie byłem w Suwałkach, chociaż dwukrotnie grałem już przeciwko Wigrom – przypomina napastnik GKS-u Jastrzębie. – Po raz pierwszy jako zawodnik Bytovii, ale ten mecz odbył się w Bytowie. Strzeliłem nawet w nim bramkę, ale przegraliśmy 1:2. Takim samym wynikiem zakończył się również pierwszy mecz w tym sezonie, rozegrany w Jastrzębiu. Wszedłem na boisko na ostatnich dziesięć minut, przy niekorzystnym dla nas wyniku i nie udało mi się strzelić wyrównującego gola.

Jak wspomina okres gry w Wigrach Kamil Adamek? Czy odchodząc z Suwałk miał świadomość, że ta drużyna się rozpada? – To był dla mnie i dla klubu bardzo udany okres – zapewnia „Adams”. – Byliśmy bardzo bliscy awansu do finału Pucharu Polski, ale nie chcę już wracać do półfinałowego meczu z Arką. W Gdyni zostaliśmy ewidentnie skrzywdzeni przez sędziów, ale to już historia.

W Wigrach fajnie grało mi się z Damianem Kądziorem, Damianem Gąską, Jakubem Bartkowskim, Mateuszem Radeckim. Odchodząc z Wigier wiedziałem, że ta drużyna po prostu rozpada się. Wielu zawodnikom kończyły się kontrakty, a po udanym sezonie mieli mnóstwo ofert, o wiele korzystniejszych zarówno pod względem sportowym, jak i finansowym.

Zwykły mecz ligowy

Czy Kamilowi Adamkowi bardzo zależy na tym, by zaprezentować się z dobrej strony w najbliższym meczu? – To nie jest dla mnie szczególny mecz, tylko zwykły mecz ligowy – przekonuje piłkarz beniaminka z Jastrzębia Zdroju. – Oczywiście chciałbym zagrać dobre spotkanie i strzelić kolejnego gola, ale ważniejsze dla mnie będzie zwycięstwo drużyny, obojętnie w jakim stylu. Chcemy wygrać i awansować nieco w ligowej tabeli. Chcemy bowiem walczyć o coś więcej niż tylko o utrzymanie, a trzy punkty pozwoliłby nam zrealizować te plany.

Adamek do tej pory strzelił tylko cztery bramki, chociaż okazje do podreperowania dorobku bramkowego ma w każdym spotkaniu. Zawodzi go jednak skuteczność. – We kilku wcześniejszych spotkaniach miałem okazje do zdobycia bramki, ale brakowało mi wykończenia, a przede wszystkim szczęścia – tłumaczy Kamil Adamek. – Napastnik musi mieć trochę szczęścia pod bramką przeciwnika, bez tego ani rusz. Mam nadzieję, że końcówkę jesieni będę miał bardziej udaną i strzelę jeszcze jakieś bramki. Pomóc w tym może dobra gra, bo jak dobrze grasz, to gole w końcu przyjdą.

Podróż z przygodami

Jastrzębianie dotarli na miejsce dopiero w piątek o 8.30, ponieważ na trasie był wypadek i droga była zablokowana, więc autokar stał przez jakiś czas w korku. Do godziny 12.15 zawodnicy mieli czas wolny, a o tej porze zasiedli do obiadu. Trening rozpoczął się punktualnie o 14.00, potem była analiza gry przeciwnika i własnej, konkretnie z ostatniego meczu z Sandecją Nowy Sącz.

– Na pewno Wigry nie są poza naszym zasięgiem, ale nie należy wyciągać zbyt daleko idących wniosków z ich porażek na własnym boisku z Podbeskidziem (0:5) i Rakowem (0:3) – powiedział trener jastrzębian, Jarosław Skrobacz. – Oglądałem ostatni mecz naszego przeciwnika w Pucharze Polski ze Stomilem Olsztyn. Po raz pierwszy zagrali trójką stoperów i dwoma zawodnikami wahadłowymi, w ustawieniu 3-5-2. Wcześniej tego systemu nie stosowali. Prezentowali się w tym spotkaniu bardzo dobrze. Ich zwycięstwo mogło być bardziej okazałe. Nie wiemy, czego spodziewać się w sobotę, bo skoro żonglują ustawieniem, to może być różnie.

 

Na zdjęciu: Kamil Adamek (z prawej) chciałby powiększyć swoje konto bramkowe w meczu z Wigrami.