Zagłębie czeka 17 lat na domową wygraną z ŁKS-em

Niedawno, konkretnie 9 kwietnia, kibice Zagłębia mogli „świętować” 17. rocznicę ostatniego domowego zwycięstwa z ŁKS-em.


Wówczas na zapleczu ekstraklasy sosnowiczanie wygrali 4:3, po jednym z najbardziej emocjonujących spotkań w historii konfrontacji obu drużyn.

Zawsze z tarczą

W Sosnowcu z nostalgią wspominają tamten mecz i po cichu marzą, że może w najbliższą, także kwietniową sobotę Zagłębie nawiąże do tamtego pojedynku i w końcu przełamie domową niemoc w meczach z łodzianami. Od 2005 roku ŁKS przyjechał na Ludowy trzykrotnie i zawsze wracał z tarczą. Dla sosnowiczan bolesna była zwłaszcza porażka 1:3 z wiosny 2008 roku, która sprawiła, że Zagłębie zostało pozbawione szans na utrzymanie w ekstraklasie – a prawdę mówiąc, to pozbawione szans na spadek tylko o jedną klasę rozgrywkową.

Był to efekt kar za korupcję, która przed laty miała miejsce w Sosnowcu. Ostatni raz łodzianie na Ludowym wygrali we wrześniu 2020. Wówczas pokonali rywala 2:1. Na gole Michała Trąbki i Pirulo Zagłębie odpowiedziało trafieniem Goncalo Gregorio.

Bomba z wolnego

Wróćmy na chwilę do wydarzeń z kwietnia 2005. Szalone spotkanie rozpoczęło się doskonale dla sosnowiczan, bo już w 10 minucie do siatki trafił Bośniak Hadis Zubanović. Po błędzie bramkarza Zagłębia ŁKS wyrównał za sprawą Dariusza Kłusa, który kilka lat później przywdział barwy klubu z Sosnowca. Na przerwę rywale schodzili prowadząc 2:1 po kontrowersyjnej „jedenastce” wykorzystanej przez Rafała Niżnika.

Sosnowiczanie tuż po przerwie wyrównali, a na listę strzelców wpisał się Marcin Lachowski. ŁKS po raz kolejny wyszedł jednak na prowadzenie, tym razem za sprawą Macieja Nuckowskiego. Gospodarze nie złożyli jednak broni.

Ówczesny trener Zagłębia Krzysztof Tochel dokonał zmian w składzie, zmienił ustawienie i w końcówce jego zespół nie dość, że doprowadził do wyrównania, to potrafił jeszcze zadać decydujący cios. Na Ludowym zapanowała prawdziwa euforia, gdy na strzał z rzutu wolnego z ponad 30 metrów zdecydował się rezerwowy Tomasz Malinowski, kapitalnym uderzeniem pokonując Bogusława Wyparło.

Wygrał futbol

– Żeby choć odrobinę pocieszyć trenera ŁKS-u, powiem, że w tym meczu nie było przegranych. Po prostu wygrał futbol. Obie drużyny stworzyły takie widowisko, które chciałby się oglądać co tydzień na każdym stadionie. Jedynie do naszych kibiców mogę mieć małe zastrzeżenie, bo przy wyniku 2:3 usłyszałem z trybun „K… mać, Zagłębie grać!”. A co niby piłkarze robili na boisku? Mecz trwa 90 minut, a nieraz i dłużej. Moja drużyna walczy do końca i dzisiaj to udowodniła.

W drugiej połowie musieliśmy zmienić ustawienie i zagrać trzema napastnikami. Wygraliśmy i można powiedzieć, że przyjęliśmy świetną taktykę. Ale to nie tak. ŁKS też miał wiele sytuacji, w których mógł nas wypunktować – komentował wydarzenia na konferencji prasowej trener Krzysztof Tochel.

Podobne emocje w sobotę będą mile widziane. ŁKS gra o baraże o ekstraklasę, Zagłębie jeszcze nie może być pewne ligowego bytu. Co ciekawe, jesienią w rywalizacji tych drużyn górą był zespół z Sosnowca, który ostatnimi czasy lepiej radzi sobie z ŁKS-em na stadionie rywala. Po golu Szymona Sobczaka z rzutu karnego sosnowiczanie wygrali 1:0.


Na zdjęciu: Jesienią Zagłębie wygrało 1:0 po golu Szymona Sobczaka (z prawej). Czy w sobotę nawiąże do pamiętnego meczu z 2005 roku?
Fot. Rafał Rusek/PressFocus