Zagłębie Sosnowiec. Czas rozliczeń

Niewykluczone, że już dziś poznamy pierwsze decyzje kadrowe w Zagłębiu.


Pomimo niedzielnej porażki z Górnikiem Łęczna, sosnowiczanie zostają w I lidze. W sobotę swój mecz przegrał GKS-Bełchatów, który jako jedyny w tym sezonie opuszcza szeregi zaplecza ekstraklasy.

Trener Moskal zostaje

Mimo ładnej dla oka gry, Zagłębie po chwilowym przebudzeniu znów miało problemy ze skutecznością. Zespół Kazimierza Moskala nie potrafił na bramkę zamienić nawet rzutu karnego. Do końca sezonu został jeszcze jeden mecz, ale już teraz wiadomo, że dla kilku graczy nadchodzi czas pożegnań ze Stadionem Ludowym.

– Długo walczyliśmy o pozostanie w tej lidze i udało się, ale chcieliśmy to przypieczętować podczas meczu z Łęczną dobrą grą na boisku i zwycięstwem. Jeśli jednak nie strzelasz bramek, to trudno myśleć o zwycięstwie. Nic więcej nie chciałbym dodawać, to co mam do powiedzenia powiem zawodnikom we wtorek na treningu. Nie chciałbym żeby o pewnych rzeczach dowiadywali się z mediów – powiedział po niedzielnym meczu szkoleniowiec Zagłębia.

Już kilka chwil po tych słowach pojawiły się komentarze, że być może trener będzie chciał się pożegnać z zespołem, ale z naszych informacji wynika, że to nie trener Moskal opuści Sosnowiec, ale być może już dziś kilku piłkarzy dowie się, że w kolejnym sezonie zabraknie dla nich miejsca w ekipie I-ligowca. Tajemnicą poliszynela jest także fakt, że być może dobiegnie końca współpraca na linii klub – doradca zarządu Robert Podoliński.

Jeszcze zimą trener Moskal dopominał się o pozyskanie solidnego środkowego obrońcy, który miał być partnerem dla Lukasza Duriszki, kapitana zespołu. Z tych planów nic nie wyszło, a jednym środkowym defensorem, który trafił na Ludowy był Mateusz Machała. Miał wzmocnić drugi zespół, a tymczasem w końcówce sezonu wskoczył do pierwszego składu. Nie zmienia to faktu, że środkowy obrońca nadal otwiera listę życzeń trener Zagłębia. Piotrowi Polczakowi i Kacprowi Radkowskiemu kończą się umowy i jest niemal pewnym, że w obu przypadkach nie zostaną przedłużone.

Rozliczenie napastników

Z naszych informacji wynika, że trener Zagłębia liczy także na pozyskanie bramkarza, prawego obrońcy, prawo skrzydłowego oraz środkowego pomocnika. Co ciekawe na tej liście nie znalazł się podobno żaden napastnik, ale niewykluczone, że po niedzielnym meczu z Górnikiem nastąpią w tym temacie pewne modyfikacje. Rzeczywistość jest brutalna. Napastnicy Zagłębia lub piłkarze, którzy wystąpili w tym sezonie w linii ataku sosnowieckiego zespołu, zdobyli dla drużyny sześć bramek, z czego trzy z rzutów karnych. Cztery gole (wszystkie w rundzie jesiennej) zdobył Goncalo Gregorio. Po jednym Szymon Sobczak oraz rodak Gregorio, Portugalczyk Martimo Maia, przy czym ten ostatni może się pochwalić najlepszymi statystykami. Jako napastnik wystąpił w dwóch meczach i strzelił jedną bramkę z gry. Jedną ma też na koncie wspomniany Sobczak. Po niedzielnym meczu mógł mieć dwa trafienia, obu z rzutów karnych. Niestety w starciu z Łęczną przestrzelił z jedenastu metrów. Dla ścisłości dwa gole z karnych zdobył Gregorio. Do tego dodajmy Olafa Nowaka, który jesienią ani razu nie trafił do siatki.

Być może Gregorio i Sobczak odpalą w kolejnym sezonie, czego obu graczom życzę. Nowy impuls w tej formacji na pewno by się w Sosnowcu przydał, ale to trener Moskal jest tutaj wyrocznią.

Stara piłkarska maksyma głosi, że napastników rozlicza się ze zdobytych bramek i jest to tak prawdziwe jak to, że piłkarzy rozlicza się z wyników, a punkty przyznaje za zdobyte gole, a nie styl i wrażenie artystyczne. Cóż z tego, że Zagłębie grało w tym sezonie w wielu meczach ładnie dla oka. Przypadkiem nie da się przegrać 20 spotkań…


Fot. Krzysztof Porebski / PressFocus