Zagłębie Sosnowiec. Do trzech razy sztuka

Po remisie i porażce przyszedł czas na zwycięstwo. Z takim nastawieniem wyjdą na murawę w niedzielne popołudnie w Polkowicach piłkarze z Sosnowca.


Górnik Polkowice, podobnie jak Zagłębie, w dwóch pierwszych meczach zdobył punkt. Zremisował 1:1 z Podbeskidziem Bielsko-Biała, a następnie uległ 0:2 Sandecji Nowy Sącz. Tym razem beniaminek podejmie zespół z Sosnowca, który najpierw podzielił się punktami z Arką Gdynia, a przed tygodniem minimalnie uległ Widzewowi Łódź 1:2.

Udany tylko początek

Zagłębie nieźle zaczęło pojedynek z Widzewem. Za sprawą Szymona Sobczaka objęło prowadzenie, ale jeszcze przed przerwą, po indywidualnych błędach, pozwoliło łodzianom najpierw wyrównać, a następnie oddało im prowadzenie.

– Mecz zaczął się dla nas bardzo dobrze, po golu mieliśmy jeszcze sytuacje, rywal był trochę oszołomiony i można było podwyższyć prowadzenie. Zamiast tego oddaliśmy inicjatywę, rywal wykorzystał nasze błędy i potem nie byliśmy już w stanie odwrócić losów tamtej potyczki. Analizowaliśmy ten mecz dokładnie, wiemy gdzie popełniliśmy błędy i czego musimy unikać. Teraz czeka nas seria trzech z rzędu pojedynków na wyjeździe i będziemy chcieli z nich wrócić z jak największą ilością punktów. Beniaminek z Polkowic także czeka na pierwszą w sezonie wygraną i na pewno czeka nas w niedzielę emocjonujący mecz. Oczywiście nas interesuje w tym starciu tylko zwycięstwo – podkreśla Wojciech Szumilas, pomocnik sosnowiczan.

Galić za Machałę

W porównaniu do meczu z Widzewem w składzie na pewno nastąpi jedna zmiana. Na prawej obronie po raz pierwszy rozpocznie mecz Bośniak Marin Galić. Gracz z Bałkanów przeciwko Widzewowi pojawił się na murawie na ostatni kwadrans zmieniając Mateusza Machałę, który starcia z łodzianami nie zaliczy do udanych. Nominalny stoper miał sporo problemów z upilnowaniem rywali, którzy właśnie jego stroną najczęściej atakowali bramkę Kamila Bielikowa.

O miejsce na prawej stronie defensywy walczy jeszcze Łukasz Turzyniecki, ale były obrońca m.in.: Legii Warszawa i Widzewa Łódź do treningów wróci najwcześniej za miesiąc. 27-latek jeszcze w trakcie przygotowań do sezonu doznał urazu stawu skokowego. – Po jednym ze sparingów poczułem ból w kolanie. Wydawało się, że to niegroźny uraz, ale bez małego zabiegu się nie obeszło. Czuję się dobrze i liczę, że w miarę szybko wrócę do zajęć z drużyną. Kiedy konkretnie? Myślę, że rehabilitacja potrwa około miesiąca i po tym czasie będę mógł wznowić treningi z zespołem. Tymczasem na razie pozostaje mi trzymać kciuki za kolegów – dodaje „Turzyk”.

Z grona zmienników, którzy z Widzewem pojawili się na boisku, najlepiej zaprezentował się Nikolas Korzeniecki, ale w Polkowicach raczej będzie czekał na swoją szansę będąc w rezerwie. Zdecydowanie więcej spodziewano się zwłaszcza po wejściu Alexa Tanque. Brazylijczyk przynajmniej w tym meczu różnicy nie zrobił i pozostawał w cieniu wspomnianego wcześniej Sobczaka, który stwarzał najwięcej zagrożenia po bramką Widzewa. W niedzielę zapewne znów będzie więc sporo zależało od dyspozycji charakternego napastnika sosnowiczan rodem z Podhala.

Uwaga na Piątkowskiego

Defensywa sosnowiczan musi przede wszystkim zneutralizować poczynania Mateusza Piątkowskiego. Doświadczony napastnik w minionym sezonie wrócił na Dolny Śląsk i był jednym z najważniejszych ogniw zespołu, który wywalczył awans na zaplecze ekstraklasy. 14 bramek piłkarza, który w listopadzie skończy 37 lat, wydatnie pomogło Górnikowi w realizacji celu jakim był powrót do I ligi.

Pochodzący z Dolnego Śląska piłkarz w Polkowicach już występował w sezonach 2010/11 oraz 2011/12. Wówczas zespół występował w I lidze. Potem Piątkowski bronił barw m.in.: Jagiellonii Białystok czy Wisły Płock, ale grał także w naszym regionie, w GKS-ie Tychy. Barw tyskiego klubu bronił półtora sezonu i to właśnie z Górnego Śląska przeniósł się na powrót do Polkowic.

Piątkowski zaliczył już kilka pojedynków przeciwko Zagłębiu, ma zresztą na koncie dwa trafienia, którymi „ukąsił” sosnowiecki klub. Co ciekawe, rozpiętość czasowa między bramkami wynosi aż 11 lat. Jesienią 2008 roku Piątkowski wpisał się na listę strzelców będąc graczem Gawinu/Ślęza Wrocław, czyli ekipy, która na krótko powstała z fuzji Gawinu Królewska Wola ze Ślęzą, w wygranym 5:4 meczu.

Działo się to w ówczesnej II lidze zachodniej. Po raz drugi do bramki Zagłębia trafił jesienią 2019 roku w barwach GKS Tychy. Wówczas przyczynił się do wygranej tyszan na Ludowym 2:1. W niedzielę obrońcy Zagłębia na pewno muszą na niego uważać, bo mimo upływających lat Piątkowski nadal jest skuteczny.


Na zdjęciu: Mateusz Piątkowski może sprawić defensywie Zagłębia dużo problemów.

Fot. Michał Kosc/Pressfocus