Zagłębie Sosnowiec. Dziura w sercu defensywy

Fatalna skuteczność to nie jedyne zmartwienie trenera Zagłębia Sosnowiec.


O fatalnej skuteczności piłkarzy z Sosnowca napisano w tym sezonie już tak wiele, że ten problem przed meczem z GKS-em Jastrzębie pominiemy, bo jak głosi stare porzekadło podobno nie dobija się koni.

Gra formacji ofensywnej to niestety nie jedyne zmartwienie Kazimierza Moskala. Jak bumerang wraca kwestia braku środkowego obrońcy o którego zimą zabiegał trener Zagłębia. W przerwie między rundami do ekipy ze Stadionu Ludowego przymierzano co najmniej kilku graczy na tę pozycję. Listę życzeń otwierał wówczas Lukas Klemenz.

Z Wisły Kraków przeniósł się jednak nie do Sosnowca, ale nieco dalej, bo do Budapesztu, a konkretnie do drużyny Hondvedu. Był także pomysł na wypożyczenie z Zagłębia Lubin Damian Oko, ale temat umarł śmiercią naturalną, gdy w ekipie Miedziowych kilku graczy wypadło a to przez kartki, a to z powodu urazów.

Ostatecznie na Ludowym pojawił się Mateusz Machała. 20-latek został sprowadzony do Sosnowca pod kątem gry w drugiej drużynie, ale już w sparingu z Widzewem zaliczył mocne wejście gdy po jego golu Zagłębie wygrało testmecz. Były zawodnik IV-ligowego RKS-u Grodziec długo nie mógł się jednak przebić do składu I-ligowca, choć kilka razy załapał się na ławkę rezerwowych.

Po meczu z Radomiakiem przegranym przez sosnowiczan 0:1 miejsce stracił Piotr Polczak. To właśnie po jego bramce samobójczej Zagłębie uległo drużynie z Radomia. Trener Moskal wprost nazwał tamto zagranie szkolnym błędem i w ten sposób nauczyciel odstawił ucznia na trybuny, skąd Polczak oglądał ostatni mecz z Chrobrym.

Szkoleniowiec I-ligowca nie dał szans na odkupienie wcześniejszych błędów Kacprowi Radkowskiemu, który na początku rundy wiosennej tworzył parę środkowych obrońców z Lukaszem Duriszką i w ten sposób swojej szansy doczekał się Machała. W Głogowie zaliczył solidny występ, nie był zamieszany w stratę gola, ale fakt jest taki, że Zagłębie straciło gola i przegrało kolejny mecz.

Wszystko wskazuje na to, że dziś Machała zagra przed sosnowiecką publicznością i będzie to jego debiut na Ludowy. 20-latek to w sumie czwarty obrońca, który tworzy parę środkowych defensorów z kapitanem Zagłębia, Słowakiem Duriszką.

Były gracz m.in.: Ruchu Chorzów, który zimą przejął kapitańską opaskę od Szymona Pawłowskiego jest bezsprzecznie najsolidniej grającym środkowym defensorem, ale jemu także zdarzały się w tym sezonie wpadki. Gdyby jednak Duriszka mógł liczyć na solidniejsze wparcie…

Przed Machałą, Polczakiem i Radkowskim Słowak występował w duecie jeszcze z Mateuszem Grudzińskim, na którego stawiał przede wszystkim Krzysztof Dębek. Grudzińskiego podobnie jak byłego szkoleniowca Zagłębia już w Sosnowcu nie ma, ale problem pozostał. Grudziński miał niezłe momenty, ale pech nie opuszczał go niczym Piotra Polczaka w czasach gdy Zagłębie grało w ekstraklasie. Kibicom Zagłębia rozwijać więc wątku nie trzeba, doskonale wiedzą o czym mowa…

Fakt jest taki, że ekipie z Sosnowca brakuje kilku goli, które być może dałyby więcej punktów, ale pewnie mogło być ich nieco więcej gdyby nie wspomniane wcześniej szkolne błędy i drzemki w defensywie. Przecież nie od dziś wiadomo, że jeśli nie możesz wygrać meczu, spróbuj go nie przegrać.

Dziś Zagłębie jest w takiej sytuacji, że musi już tylko wygrywać. Trener Moskal nie ma już czasu na próby, musi pracować i podejmować decyzje na żywym organizmie. Kilka tygodni temu przesunął Martimo Maię do ataku i ten w meczu z Arką strzelił gola i zaliczył asystę. Może więc warto spróbować i przesunąć na środek defensywy Macieja Ambrosiewicza, piłkarza uniwersalnego, ze świetnym odbiorem. Skoro z Maią się udało, może i taki wariant wypali?

To działanie doraźne, na dziś. Wiadomo, że w najbliższym czasie trzeba będzie szukać wzmocnień tak w obronie jak w ataku. Pytanie tylko czy na potrzeby I czy II ligi…


Fot. Łukasz Sobala/PressFocus