Zagłębie Sosnowiec. Jeden celny strzał to za mało

Po raz drugi z rzędu Zagłębie zagrało na zero z tyłu.


Niestety, jak w ostatnim meczu z ŁKS-em, sosnowiczanie także nie zdołali zdobyć bramki, stąd bezbramkowy remis w starciu z Resovią. Michał Gliwa i defensywa Zagłębia mają powody do radości, bo w tym sezonie zachować czyste konto w dwóch meczach z rzędu ekipie Artura Skowronka jeszcze się nie udało. Do teraz. Gdyby nie golkiper sosnowiczan, zespół ze Stadionu Ludowego wyjechałby z Rzeszowa z niczym. Kluczowa dla losów meczu interwencja miała miejsce w 83 minucie gry, gdy Gliwa sparował na słupek uderzenie Bartłomieja Wasiluka.

Problem z napastnikami

Gra obronna może w końcu cieszyć, ale za to powody do zmartwień przysparzają gracze formacji ofensywnej. W dziewięciu tegorocznych meczach Zagłębie zdobyło tylko osiem bramek, z czego trzy z rzutów karnych. Oczywiście „jedenastki” to element piłkarskiego abecadła, ale w tym przypadku nie chodzi o złośliwości, lecz o uwypuklenie problemu. Sosnowiczanie nie zdobyli gola w dwóch ostatnich meczach, a najlepszy strzelec Zagłębia, Szymon Sobczak, nie trafił w pięciu ostatnich spotkaniach.

Po trzech grach bez zdobytego gola usiadł na ławce, ale zastępujący go Vamara Sanogo skutecznością nie grzeszy. Jego dotychczasowy dorobek to bramka z rzutu karnego w meczu z Puszczą Niepołomice. Na boisku nie było już wówczas Sobczaka, bo pewnie on strzelałby wówczas z jedenastu metrów. Skuteczność nie jest ostatnio mocną stroną Zagłębia. Trudno myśleć o wygranych, gdy oddaje się jeden celny strzał, tak jak miało to miejsce w Rzeszowie.

Tylko jeden celny

– To był mecz, w którym było dużo szarpanego grania. Obie drużyny nie mogły złapać płynności, żeby utrzymać się przy piłce i stworzyć z tego sytuacje. Było dużo faz przejściowych, których na pewno ani jedna, ani druga ekipa nie planowały. W pierwszej połowie mieliśmy problemy z ustawieniem Resovii. Było dużo biegania bez odbiorów, co nie napędzało drużyny, a wręcz budziło frustrację.

Po przerwie wyglądało to lepiej, ale, przewrotnie, wtedy Resovia miała lepsze okazje. My też stwarzaliśmy sytuacje, ale nie strzelaliśmy celnie. Oddaliśmy tylko jeden celny strzał – zauważa Artur Skowronek, trener Zagłębia. W światło bramki sosnowiczanie, a konkretnie Wojciech Szumilas, trafili w 81 minucie. Wówczas środkowy pomocnik przymierzył z rzutu wolnego.

Nie ma pretensji

W kontekście tych wydarzeń trudno marginalizować zdobyty punkty. – Trzeba szanować ten jeden punkt w kontekście całego meczu, bo jest końcówka sezonu i z tej perspektywy na pewno jest to dla nas dobre. Nie mam pretensji do swojego zespołu. Zwracaliśmy uwagę na to, że będzie nam ciężko grać atakiem pozycyjnym. Zabrakło strzałów z dystansu. Szymon Pawłowski próbował dwa czy trzy razy uderzać z daleka, ale to za mało. Gra się jednak tak, jak przeciwnik pozwala – przypomniał Skowronek.

W Sosnowcu nie mają czasu na rozpamiętywanie tego, co było, bo już we wtorek na Ludowym Zagłębie podejmie Miedź Legnica. Jednostek treningowych do tego czasu nie będzie zbyt wiele, ale jedno jest pewne. Zespół Artura Skowronka musi pracować przede wszystkim nad skutecznością.


Fot. cwks-resovia.pl/Paweł Golonka