Zagłębie Sosnowiec. Jeszcze będzie dobrze

To miała być jego runda! Niestety, Krystian Stępniowski – choć wygrał sportową rywalizację – na razie przegrywa z przeciwnościami losu…

Krystian Stępniowski podczas zimowych przygotowań wygrał walkę o miejsce w bramce Zagłębia. W pokonanym polu zostawił doświadczonego Matko Perdijicia i młodego Kacpra Chorążkę.

Rundę wiosenną rozpoczął z czystym kontem, gdyż sosnowiczanie na inaugurację rundy wiosennej pokonali na wyjeździe 2:0 Miedź Legnica. Potem przyszła niespodziewana porażka 3:5 z Puszczą Niepołomice, ale w kolejnym starciu z GKS-em Tychy golkiper Zagłębia raczej na pewno znalazłby się w wyjściowym składzie, gdyż szkoleniowiec sosnowiczan wyraźnie postawił na wychowanka Hutnika Kraków, który jeszcze w trakcie rundy jesiennej wskoczył między słupki i pokazał, że warto dać mu szansę.

– Przygoda z Zagłębiem zaczęła się pechowo, bo szybko doznałem urazu i ligę w bramce rozpoczął Matko. Jak pamiętamy, szło mu bardzo dobrze, więc trenerzy nie musieli nic zmieniać. Cierpliwie czekałem na swoją szansę. No i kiedy w meczu z Chojniczanką kontuzji nabawił się Matko, wszedłem do gry i tak już zostało.

Myślę, że pokazałem, że warto na mnie postawić. Do końca roku broniłem, ale wiedziałem, że przed nami zima i trzeba będzie udowodnić swoją wartość. Przed rundą wiosenną trener Dudek postawił na mnie, fajnie się zaczęło, bo od meczu bez straty gola, potem przyszła wpadka z Puszczą. Kilka dni później mieliśmy się zrehabilitować w Tychach, ale stało się to, co się stało.

Czy to miała być moja runda? Hmm, może jeszcze będzie. Wierzę, że wrócimy do gry i wszystko rozstrzygnie się na boisku – podkreśla były gracz m.in.: Cracovii.

Stępniowski do tej pory w klubach, w których występował, pełnił rolę zmiennika. Zagłębie miało być miejscem, w którym wreszcie stanie bramkarzem numer jeden.

– Po to przyszedłem do Zagłębia. To klub z ambicjami. Osobiście też jestem człowiekiem ambitnym i chciałbym spróbować swoich sił w ekstraklasie. Na koncie mam dopiero dwa występy w najwyższej klasie rozgrywkowej. W Cracovii była ostra konkurencja.

Przeczytaj jeszcze:

Najpierw bronił Grzesiek Pilarz, który był kapitanem zespołu, potem pojawił się Grzesiek Sandomierski. Mam z Zagłębiem ważny kontrakt do końca przyszłego sezonu. Mam nadzieję, że go wypełnię i wrócę z klubem tam, gdzie jego miejsce, czyli do ekstraklasy. Zobaczymy, jak to się wszystko potoczy.

Sytuacja jest rozwojowa, na pewno chcielibyśmy już wrócić do normalnych zajęć. Może kilka dni po świętach pewne aspekty życia zostaną poluzowane. Każdy z nas ma już dość samotnych treningów i czekania na to, co będzie. Miejmy przede wszystkim nadzieję, że będzie dobrze – dodaje golkiper sosnowiczan.