Zagłębie Sosnowiec. Już puszczają nerwy

Słaba dyspozycja to nie jedyna przyczyna porażki Zagłębia w Gdyni. W klubie z Sosnowca wprost wskazują winnego środowego niepowodzenia i… myślą o jutrzejszym spotkaniu na Ludowym z głogowskim Chrobrym.


Trener Kazimierz Moskal po środowej porażce (0:2) w Gdyni mówił długo i ostro. – Zagraliśmy słabo, brakowało jakości w środku pola. Szczególnie za pierwszą połowę mam pretensje do swoich zawodników. Uważam jednak, że nie przegraliśmy tego meczu tylko dlatego, że graliśmy słabo – przyznał po meczu szkoleniowiec Zagłębia.

Granice wytrzymałości

Moskal wprost wprost powiedział, co myśli o pracy Wojciecha Krztonia, arbitra z Olsztyna, rozjemcy meczu sosnowiczan z Arką. – Muszę to powiedzieć. Gdyby nie sędzia to tego meczu byśmy nie przegrali. Takie mam odczucia. Nie wiem, czy był rzut karny dla Arki, czy nie, ale przed rzutem karnym ewidentnie faulowany na połowie gospodarzy był nasz zawodnik.

Sędzia to puścił, następnie poszła akcja i arbiter zagwizdał karnego. Mam także pretensje o sytuację z drugiej połowy, gdy Patryk Małecki był faulowany w polu karnym. Ponadto, z mojej perspektywy po strzale Filipa Karbowego obrońca Arki zablokował piłkę ręką w polu karnym. Kolejna sytuacja to wejście od tyłu zawodnika Arki, który miał na koncie żółtą kartkę. Byłem spokojny do 30 minuty, ale każdy ma swoje granice wytrzymałości. Człowiekowi puszczają nerwy, a jedyna reakcja sędziów jest taka, że grożą wyrzuceniem na trybuny.

Nie podoba mi się to i obiecałem sobie, że będę o tym mówił. Mogę się czasami mylić i przyznam się do tego, ale nie mam ochoty milczeć, kiedy w mojej ocenie ewidentnie zostaliśmy pokrzywdzeni – nie krył wzburzenia trener Moskal.

Nie byli sobą

O pracy arbitra wspomniał także w pomeczowym komentarzu Patryk Małecki, pomocnik sosnowiczan. – Myślę, że wszyscy widzieli, że był faul na mnie. Nawet bramkarz Arki po meczu przyznał, że nie wie, jak sędzia mógł nie podyktować tego karnego dla nas.

Szkoda, bo myślę, że być może mecz potoczyłby się inaczej. Zanim Arka dostała karnego, sędzia nie odgwizdał w środku pola ewidentnego faulu na Patryku Mularczyku. Odpowiednia reakcja sędziego i tej akcji by nie było. Owszem, zagraliśmy bardzo słaby mecz, ale mógł on wyglądać inaczej, gdyby pewne decyzje zostały inaczej podjęte – przyznał popularny „Mały”.

Gracz sosnowiczan nie ukrywa, że po meczu pozostał spory niedosyty. – Przyjechaliśmy do Gdyni po punkty. Wiedzieliśmy, że Arka jest dobrym zespołem – pomimo tego, że przegrała kilka dni temu z Bełchatowem. Nastawiliśmy się na dobre spotkanie. Nie byliśmy jednak sobą, popełniliśmy wiele prostych błędów.


Czytaj jeszcze: Wyjazdowa niemoc trwa

Współpracowałem wcześniej z trenerem Moskalem i zdaję sobie sprawę z tego, że to, co graliśmy, to nie jest jego styl. Przed nami sporo ciężkiej pracy, abyśmy byli drużyną i grali tak, jak trener by sobie tego życzy. Myślę, że przy odrobinie szczęścia ten mecz mógł zakończyć się inaczej, ale cóż, teraz możemy tylko gdybać – dodał Małecki.

Sosnowiczanie nie mają czasu na rozmyślanie nad wydarzeniami w Gdyni. Już w sobotę w kolejnym ligowym meczu zagrają u siebie z Chrobrym Głogów. Będzie to debiut Moskala w roli trenera Zagłębia na Stadionie Ludowym. Po remisie w Radomiu i porażce w Gdyni szkoleniowiec powalczy o pierwsze zwycięstwo.




Na zdjęciu: Sosnowiczanie przegrali w tym sezonie 8 z 12 ligowych meczów. Co się dzieje? Patryk Małecki może tylko bezradnie rozłożyć ręce…
Fot. Adam Starszynski/Pressfocus