Zagłębie Sosnowiec. Końcówki do poprawy

Sosnowiczanie zbyt często zapominają, że mecz trwa 90 minut. Już jutro mogą znaleźć się w strefie spadkowej.


Niespokojnie w Sosnowcu. Po remisie na inaugurację rundy wiosennej z Odrą Opole zespół Artura Skowronka przegrał dwa kolejne mecze i z niepokojem musi się oglądać za siebie. Jeśli w środę swoje zaległe spotkanie z Jastrzębiem wygra Stomil Olsztyn, to ekipa ze Stadionu Ludowego ponownie znajdzie się w strefie spadkowej.

Tracą głowy

W Tychach Zagłębiu nie pomogła nawet kapitalna postawa Michała Gliwy w bramce sosnowiczan. Cóż z tego, że golkiper zespołu z Sosnowca obronił dwa rzuty karne. Goście dali sobie strzelić gola w doliczonym czasie gry i po raz drugi z rzędu zeszli z boiska bez zdobyczy punktowej. Tym samym był to trzeci kolejny mecz, w którym Zagłębie straciło bramkę, a zarazem punkty, w ostatnich dziesięciu minutach gry.

– Trudno jest wytłumaczyć, dlaczego tak się dzieje, że po raz kolejny tracimy gole w ostatnich fragmentach gry. Do przerwy w każdym z wiosennych spotkań prowadzimy lub remisujemy, ale przychodzi druga połowa i tracimy to, co udało się wypracować. To nie przypadek, że w drugich odsłonach tracimy gdzieś głowy. Druga połowa w Tychach dobrze się nie zaczęła, a rywal szybko odrobił straty. Mamy problem i trzeba go jak najszybciej rozwiązać – podkreśla Gliwa, który pod nieobecność Dawida Gojnego w dwóch ostatnich meczach był kapitanem sosnowiczan. Pozyskany zimą ze Stali Mielec golkiper spełnia pokładane w nim nadzieje, ale jak pokazał piątkowy mecz, bramkarz w pojedynkę, nawet broniąc dwa karne, nie zawsze jest w stanie uratować zespół przed porażką.

Skąd ta niemoc?

Problem bramek traconych w końcówce to w przypadku Zagłębia nie jest sprawa nowa. Licząc od początku sezonu, sosnowiczanie w ostatnich dziesięciu minutach stracili bramki w siedmiu meczach. Pięciokrotnie konsekwencją straty gola w tym fragmencie była strata punktów. Tylko z Podbeskidziem Bielsko-Biała Zagłębie na straconą bramkę na 1:2 w 87 minucie potrafiło odpowiedzieć bramką, która w konsekwencji dała remis. Większego znaczenia nie miała też strata gola w meczu z Miedzią, gdyż Zagłębie przegrywało wówczas już 0:3. Skąd taka niemoc? Potrzebny psycholog? A może coś nie tak z przygotowaniem kondycyjnym?

Strata bramek w końcówkach to jedno. Aż siedem razy Zagłębie obejmując w meczach bieżących rozgrywek prowadzenie nie potrafiło utrzymać go do końca. To kolejny problem, z którym sosnowiczanie zmagają się w sezonie 2021/2022. Jesienią ubiegłego roku potrafili prowadzić do przerwy w Katowicach z GKS-em 2:0, a mimo to zeszli z boiska pokonani, ulegając rywalom 2:3…

Muszą się otrząsnąć

W meczach z GKS-em Tychy – zarówno w Sosnowcu, jak i na boisku rywala – Zagłębie obejmowało prowadzenie, ale ostatecznie w obu przypadkach kończyło się wygraną tyszan 2:1.

– Nie możemy przegrać tak układającego się meczu – komentuje trener Skowronek wydarzenia ostatniej kolejki.

– Potrzebowaliśmy pazerności, przed meczem pobudzaliśmy korektami naszą taktykę. Pokazaliśmy swoim ustawieniem, że chcemy grać odważnie, ale ten mecz się nie układał tak, jak chcieliśmy. W drugiej połowie wyszliśmy i nie graliśmy w piłkę, ale jest czas, by nad tym popracować. Nie ma się nad czym rozwodzić, ale jest lepiej. Jestem liderem tej drużyny, mam doświadczenie, wychodziłem nie z takich sytuacji, ale piłkarze muszą się z tego otrzepać. Przed nami 11 spotkań i musimy zareagować. I tego oczekuję – podkreśla szkoleniowiec Zagłębia.


Fot. Łukasz Sobala / PressFocus