Zagłębie Sosnowiec. Na bramkę czeka od półtora roku

Już ponad półtora roku czeka na ligowe trafienie Olaf Nowak. Napastnik Zagłębia po nieudanym sezonie miał się w rozgrywkach 2020/2021 odbudować w Sosnowcu. Jak na razie bezskutecznie.


Olaf Nowak ostatni raz do bramki rywali trafił 5 maja 2019 roku. Był wówczas piłkarzem ekstraklasowego Zagłębia, które powoli żegnało się z najwyższą klasą rozgrywkową. Zdobył gola w przegranym 2:4 meczu ze Śląskiem Wrocław. Był to wówczas trzeci gol strzelony z rzędu dla sosnowiczan. W sumie w rundzie wiosennej napastnik wypożyczony z Zagłębia Lubin zdobył dla sosnowiczan cztery bramki. Ekipa ze Stadionu Ludowego żegnała się z ekstraklasą, ale Nowak w niej pozostał. Na fali dobrej gry w rundzie wiosennej latem 20129 roku trafił do Wisły Płock. W barwach Nafciarzy już mu tak dobrze nie szło, jak w Sosnowcu. Zagrał w rundzie jesiennej w dziesięciu spotkaniach, za każdym razem wchodząc do gry z ławki rezerwowych. Nie zdobył żadnej bramki i zimą w Płocku bez żalu rozstano się z 22-letnim obecnie piłkarzem. Wrócił do Lubina, ale zła karta się nie odwróciła. Przed przerwą spowodowaną pandemią koronawirusa Nowak zaliczył dwa krótkie epizody w ekstraklasie i pełne spotkanie w III-ligowych rezerwach Zagłębia.

Kolejny mecz ligowy zaliczył dopiero w końcówce sierpnia, w pierwszym meczu nowego sezonu. Także w barwach Zagłębia, ale tym razem tego z Sosnowca. Po rozwiązaniu umowy z klubem z Dolnego Śląska podpisał z Zagłębiem Sosnowiec 2-letnią umowę.

– Na pewno jestem bardzo zadowolony, że mogłem wrócić na Stadion Ludowy, do miejsca, gdzie najlepiej się czułem. Ostatni rok miałem niezbyt udany, ale Zagłębie już rok temu, po spadku, chciało mnie zatrzymać u siebie. Teraz chciałbym dać kibicom jak najwięcej radości – mówił piłkarz po podpisaniu nowego kontraktu z Zagłębiem.

Niestety, mimo że pierwsza runda dobiega końca, zarówno sam Nowak, jak i jego koledzy wspomnianej radości swoim kibicom jak na razie nie dostarczyli. Zagłębia błąka się w ogonie ligowej tabeli, a sam Nowak jak czekał na ligowe trafienie, tak czeka. W czterech pierwszych spotkaniach ligowych wybiegł w podstawowym składzie, od pierwszej minuty zagrał także w meczu Pucharu Polski. Pełen dziewięćdziesiąt minut zaliczył tylko w ligowej premierze z Termaliką Bruk-Bet Nieciecza. W tamtym spotkaniu podobnie jak w starciu z Odrą Opole zmarnował doskonałe okazje do zdobycia gola. Potem przegrał rywalizację o miejsce w składzie z Portugalczykiem Goncalo Gregiorio. Do wyjściowego składu wrócił 7 listopada w meczu z Koroną Kielce. Wówczas zespół tymczasowo poprowadził Łukasz Matusiak, po tym, jak podziękowano za pracę Krzysztofowi Dębkowi. W pierwszych trzech meczach pod wodzą Kazimierza Moskal wchodził do gry z ławki rezerwowych. Kolejną szansę w pierwszej jedenastce dostał w sobotnim meczu z GKS-em Jastrzębie. Znów mógł wpisać się na listę strzelców. W 72 minucie kilka chwil po stracie drugiej bramki Nowak w dogodnej sytuacji zamiast do bramki trafił piłkę w słupek. Po tej akcji opuścił boisko, a w jego miejsce wszedł Gregorio.


Czytaj jeszcze: Mogą być na dnie

Kogo desygnuje do gry w ataku w dzisiejszym meczu z Puszczą trener Moskal? Czy da kolejną szansę na przełamanie Nowakowi, czy też postawi na Gregorio, który co prawda od prawie dwóch miesięcy nie zdobył gola, ale z trzema trafieniami podobnie jak Filip Karbowy jest najlepszym strzelcem sosnowiczan? A może zagra va banque i zgodnie z ofensywną filozofią postawi na dwójkę napastników?

Szkoleniowiec Zagłębia jak na razie przywrócił do składu doświadczonego Piotra Polczaka, który w Jastrzębiu zagrał po raz pierwszy w sezonie, w drugiej połowie wpuścił na boisko dawno nieoglądanego Quentina Seedorf’a. Na swoją szansę czeka wciąż Kacper Radkowski, który jesienią nie zagrał w lidze ani minuty, jak również Markas Beneta, który grał ostatnio tylko w reprezentacji Litwy.

Jak na razie Moskal nie dokonał rewolucji w składzie, ale nie wykluczone, że roszady nastąpią. Cierpliwość ma w końcu swoje granice…


Fot. Lukasz Laskowski / PressFocus