Zagłębie Sosnowiec. Optymizm zmącony kontuzją

Sosnowiczanie solidny występ w Łodzi okupili stratą młodzieżowca.


Zagłębie w Łodzi ugrało punkt z ŁKS-em (0:0), ale straciło jednego z młodzieżowców. W drugiej połowie – po wślizgu Domingueza – Mateusz Szwed doznał złamania kości strzałkowej. Czeka go co najmniej 6-tygodniowy rozbrat z futbolem, a to oznacza, że może dojść do sytuacji, w której młody skrzydłowy w tym sezonie Zagłębiu już nie pomoże.

– Po dwóch tygodniach czeka mnie konsultacja lekarska, by można było stwierdzić, jak zrasta się kość strzałkowa. Trudno, muszę się pogodzić z tą sytuacją i walczyć o szybki powrót do gry – przekazał Szwed.

Punkt wnosi niewiele

Strata Szweda na pewno skomplikuje nieco sytuację kadrową sosnowiczan w kwestii młodzieżowców. Trener Kazimierz Moskal ma do dyspozycji Nikolasa Korzenieckiego, Kacpra Radkowskiego oraz bramkarza Szymona Frankowskiego. Co prawda w kadrze są jeszcze obrońca Mateusz Machała czy pomocnik Patryk Wiszniowski, ale obaj na poziomie I-ligi jeszcze nie grali. Przed meczem ze Stomilem trener sosnowiczan będzie miał więc mały zgryz, na kogo postawić w tej sytuacji. W Łodzi w miejsce Szweda wszedł Korzeniecki, defensywny pomocnik. Miejsce Szweda na boku pomocy zajął wówczas Patrik Miszak.

Trener Moskal ma kilka dni na podjęcie decyzji. Jedno jest pewne. Do meczu ze Stomilem zespół z Sosnowca będzie się przygotowywał w nieco spokojniejszej atmosferze.

– W Łodzi moi zawodnicy zagrali na miarę swoich możliwości i obiektywny widz powinien chyba stwierdzić, że nie było widać różnicy w tabeli dzielącej oba zespoły. Zabrakło nam bramek. Szkoda, bo okazje były. Po porażce z Odrą byłem rozczarowany postawą zespołu i nie ukrywałem tego. Z kolei po meczu z ŁKS-em jestem zadowolony ze stylu gry zespołu. Uważam, że zagraliśmy na miarę możliwości. Z boku wyglądało to dobrze, zespół realizował przedmeczowe założenia. Styl napawa optymizmem, choć zdajemy sobie sprawę, że punkt wywalczony w ostatnim meczu niewiele wnosi do tabeli. Brakuje nam punktów i musimy je zdobywać w większej liczbie. Mamy nadzieję, że wejdziemy na odpowiednie tory i oprócz ładnej dla oka gry przyjdą punkty i zwycięstwa – mówi po meczu z jednym z kandydatów do awansu do ekstraklasy Kazimierz Moskal, trener Zagłębia.


Czytaj jeszcze: Komentarz „Sportu”. Pobudka na nizinach

Góral ma pecha

Trudno nie zgodzić się ze szkoleniowiec sosnowiczan. Zespół ze Stadionu Ludowego nieźle zaprezentował się w Łodzi i gdyby wykorzystał którąś z okazji – najbliżej szczęścia był w pierwszej połowie Szymon Sobczak – to mógł, a w zasadzie powinien wrócić z ostatniego wyjazdu z kompletem punktów. Skuteczność to największa zmora Zagłębia ostatnimi czasy. W czterech meczach sosnowiczanie zdobyli zaledwie dwie bramki, przy czym ani razu jak na razie ta sztuka nie udała się nominalnym napastnikom, a tych ostało się dwóch. Oprócz wspomnianego Sobczaka trener Moskal ma jeszcze do dyspozycji Goncalo Gregorio. Kolejnej kontuzji doznał Michał Góral i nieprędko pomoże drużynie. Napastnik, który w Sosnowcu jest od lata 2019, zdążył zagrać tylko w trzech meczach, strzelił jedną bramkę, a od feralnego meczu z Miedzią Legnica kiedy to zerwał więzadła krzyżowe, częściej niż na boisku czas spędza w gabinetach lekarskich. Podczas pobytu w Zagłębiu w sumie dwukrotnie zerwał więzadła w kolanie, a przed inauguracją rundy wiosennej bieżących rozgrywek doznał urazu lewego stawu kolanowego. Obecnie piłkarz nie trenuje, przechodzi specjalistyczne badania. Kiedy ewentualnie wróci na boisko – trudno powiedzieć.

Oprócz Górala i Szweda, przeciwko Stomilowi nie zagra także Dawid Gojny. Obrońca sosnowiczan w Łodzi obejrzał czwarte „żółtko” i czeka go przymusowa przerwa. Do składu wraca z kolei Portugalczyk Joao Oliveira, który odpokutował swoje kartkowe przewinienia.