Zagłębie Sosnowiec. Po historyczne zwycięstwo

Piłkarze Zagłębia jadą do Bełchatowa po pierwsze wyjazdowe zwycięstwo nad GKS-em. U siebie nie pokonali tego rywala od 15 lat.


Targany problemami zespół z Bełchatowa zdobył w tym roku do przerwy w rozgrywkach tylko jeden punkt i nie strzelił ani jednej bramki. Po odejściu doskonale znanego w Sosnowcu Artura Derbina w dwóch ostatnich meczach zaliczył dwie porażki. Faworyt w tym przypadku może być tylko jeden i jest nim zespół ze Stadionu Ludowego, który po remisie z GKS-em Tychy sięgnął po komplet punktów w starciu ze Stomilem Olsztyn. Do bohaterów tamtego pojedynku należał Filip Karbowy, który strzelił jedną z bramek. Dla środkowego pomocnika sosnowiczan był to debiutancki gol w Zagłębiu. 22-latek popisał się kapitalnym uderzeniem z prawie 30. metrów.

– Już w Tychach próbowałem zaskoczyć bramkarza z dalszej odległości. Pierwszy strzał Konrad Jałocha obronił, po drugim piłka poszybowała nad bramką. Trenerzy nalegali, żebym nie poprzestał w próbach. Myślę, że teraz kiedy głowa się uwolniła, będzie łatwiej. W Wigrach zdarzyło mi się strzelić gola z rzutu wolnego Podbeskidziu. W Legii II też trafiałem z daleka, w juniorach podobnie. Tej powtarzalności brakowało mi w seniorach. Liczę, że to się zmieni, bo wiem, że mnie na to stać – mówi z nadzieją ofensywny pomocnik, który od początku przygody z piłką sporo czasu poświęca doskonaleniu uderzeń z dystansu. Gdzie się pojawiałem, tam szybko zdawali sobie sprawę, co jest moją mocną stroną. Widać to było na treningach, tylko że nie potrafiłem tego przełożyć na mecz. Nie ma co ukrywać, że każdy wyćwiczony element jest konsekwencją treningu. Wciąż zostaję po zajęciach drużynowych, ustawiam piłkę z dala od bramki, koncentruję się na dobrej technice i sile włożonej w strzał, mocno pracując nad swoim atutem, czyli strzałem z dystansu. Nie ma co ukrywać, że każdy wyćwiczony element jest konsekwencją treningu. Za dzieciaka byłem zafascynowany rzutami wolnymi Juninho Pernambucano, którego starałem się naśladować – dodaje Karbowy, który liczy w Bełchatowie na kolejną zdobycz punktową swojego zespołu.


Przeczytaj jeszcze: Strzelcy wchodzący z ławki


– Dobrze wyglądamy po przerwie, czekamy na kolejne mecze. Wiem, że to frazes, ale taka jest prawda. Mamy nadzieję, że powalczymy jeszcze o ekstraklasę. Może jest lekki niedosyt, że nie mamy po tych dwóch meczach sześciu punktów, ale też nie narzekamy mając na uwadze klasę rywali – GKS jeszcze namiesza w tej lidze, tak samo Stomil – mówi gracz Zagłębia.

Sosnowiczanie ostatni raz pokonali GKS piętnaście lat temu. Wiosną 2005 roku wygrali u siebie 2:0 po bramkach Mariusza Ujka i Tomasza Łuczywka. Na boisku rywala nigdy do tej pory nie odnieśli zwycięstwa. Jesienią w meczu tych drużyn padł remis 1:1.


Fot. Marcin Bulanda / PressFocus