Zagłębie Sosnowiec. Po trzecią pulę

Zagłębie Sosnowiec chce podtrzymać dobrą passę na Ludowym.


Sosnowiczanie to na chwilę obecną jedyny zespół, który w tym sezonie nie stracił jeszcze punktów na własnym boisku. W tym zestawieniu nie ujęliśmy Sandecji Nowy Sącz, która jeszcze na własnym obiekcie nie rozegrała w tym sezonie żadnego meczu. Zagłębie z sześciu meczów bieżących rozgrywek dwa rozegrało na Stadionie Ludowym i oba zakończyły się wygranymi. W Sosnowcu poległa Resovia Rzeszów oraz GKS Tychy. Biorąc pod uwagę końcówkę ubiegłego sezonu piłkarze Artura Skowronka na swoim stadionie są niepokonani od 26 kwietnia. Wówczas po emocjonującym meczu przegrali 1:2 z Miedzią Legnica. Wszystkie bramki w tamtym spotkaniu padły z rzutów karnych, a decydujące trafienie goście zadali już w doliczonym czasie. Potem zespół Artura Skowronka zaliczył na swoim terenie dwa remisy – odpowiednio z Sandecją Nowy Sącz oraz Stomilem Olsztyn, a w tym sezonie dorzucił jak na razie dwie wygrane.

W niedzielę do stolicy Zagłębia zawita Chrobry Głogów, z którym sosnowiczanie mają rachunki do wyrównania. W ubiegłym sezonie ekipa z Sosnowca u siebie pokonała zespół z Dolnego Śląska 3:2, a bohaterem tamtego spotkania był Szymon Pawłowski, strzelec dwóch goli. W meczu kończącym miniony sezon Zagłębie uległo na wyjeździe rywalom aż 0:4, tracąc wszystkie gole w ciągu pierwszych 30 minut meczu.

– Ciężko jest skleić merytoryczne zdania. Ta I połowa to baty. Trzydzieści minut to nie do wiary. Argumenty możemy dać tylko na boisku. Mamy na to dwa miesiące, ale to jest drogowskaz, w jaki sposób mamy nie budować drużyny, która ma godnie reprezentować nasz klub – mówił po spotkaniu rozegranym w maju trener Skowronek, którego zespół w nowym sezonie na razie prezentuje o wiele większą jakość niż w poprzednich rozgrywkach. Widać, że wnioski nie tylko z tamtego feralnego meczu, ale całego sezonu, zostały wyciągnięte. W nadchodzącym spotkaniu sosnowiczanie będą mogli się więc odegrać na Chrobrym, a zarazem zrehabilitować się za porażkę ze Skrą Częstochowa poniesioną na boisku w Bełchatowie. Mimo obiecującego początku sosnowiczanie ulegli rywalom 0:1, grając przez niemal całą II połowę w dziesięcioosobowym składzie po tym jak za czerwoną kartkę wyleciał z boiska Oleksij Bykow.

– Wracając na moment do tamtego meczu – było to trzecie spotkanie rozegrane w krótkim odstępie czasowym, do tego prawie cała połowa gry w osłabieniu. To wszystko sprawiło, że brakowało dynamiki. Po Skrze mamy dłuższy mikrocykl, przetrawiliśmy już tamtą porażkę, wiem gdzie popełniliśmy błędy. Przed nami trzeci mecz u siebie i chcemy po raz trzeci sięgnąć po pełną pulę. Liczę na sportową złość moich graczy – mówi opiekun Zagłębia.

Trener Skowronek w niedzielę będzie już mógł skorzystać z usług Maksymiliana Rozwandowicza, który we wcześniejszym meczu z GKS-em Tychy rozbił łuk brwiowy. W derbowym starciu ucierpiał także Dominik Jończy. Temu z kolei jeden z rywali złamał nos. Ze Skrą środkowy obrońca nie zagrał, ale teraz ma być brany pod uwagę przy ustalaniu składu. Jeśli pojawi się na boisku to oczywiście w masce ochronnej na twarzy. Na pewno nie zagra w niedzielę Bykow, który musi odcierpieć karę za „czerwień”. W trakcie gry jego miejsce zajął wprowadzony za Pawłowskiego Mateusz Bodzioch. W niedzielę miejsce Ukraińca zajmie więc ktoś z duetu Jończy-Bodzioch. Ostateczna decyzja kto będzie partnerem Vedrana Dalicia na środku defensywy zapadnie zapewne w dniu meczu, który rozpocznie się w niedzielę na Stadionie Ludowym o godz. 15.00.


Na zdjęciu: Trener Zagłębia Sosnowiec Artur Skowronek (w środku) liczy na podtrzymanie dobrej passy na swoim stadionie.
Fot. Łukasz Laskowski/PressFocus