Zagłębie Sosnowiec. Powtórzony scenariusz

Sosnowiczanie zbyt często tracą punkty w meczach, w których jako pierwsi obejmują prowadzenie. Tak też było w konfrontacji z Podbeskidziem.


Piłkarze Zagłębia w 13 ligowych meczach tego sezonu aż 7-krotnie jako pierwsi obejmowali prowadzenie. Jednak tylko dwa takie starcia kończyły się wygranymi sosnowiczan. Z Podbeskidziem (2:2) znów wyszli na prowadzenie jako pierwsi, ale jeszcze przed przerwą stracili bramkę, a pod koniec drugiej kolejną. W końcówce ekipę z Sosnowca uratował rezerwowy Patryk Bryła.

– Mecz nam się dobrze ułożył, objęliśmy prowadzenie i niestety powtórzył się scenariusz z kilku innych spotkań. Dobrze, że tak a nie inaczej zareagowaliśmy w końcówce i uratowaliśmy punkt, który trzeba szanować, ale liczyliśmy na więcej – przyznał Dawid Ryndak, obrońca sosnowiczan.

Zagłębie tylko w meczach z Górnikiem Polkowice oraz ŁKS-em Łódź wychodząc jako pierwsze na prowadzenie kończyło spotkanie w glorii zwycięstwa. Mecze z GKS-em Jastrzębie i Podbeskidziem kończyło się remisem, z kolei w starciach z Widzewem Łódź, GKS-em Katowice oraz GKS-em Tychy to rywal inkasował punkty, choć musiał odrabiać straty. Z Widzewem i ekipą z Tychów Zagłębie prowadziło 1:0, aby ulec rywalom 1:2, z kolei w Katowicach prowadziło już 2:0, a mimo to przegrało 2:3.

Zagłębie miało przerwać w niedzielę fatalną passę meczów bez wygranej u siebie (w tej chwili licznik zatrzymał się na ośmiu takich spotkaniach), a także passę dwóch przegranych z rzędu oraz dwóch spotkań bez strzelonej bramki. Udało się zremisować i strzelić dwie bramki, ale ten wynik na pewno nie może satysfakcjonować sosnowiczan, którzy w 13 meczach zainkasowali zaledwie 11 punktów. To sprawia, że spełnia się czarny scenariusz, czyli trzeci sezon z rzędu walki o utrzymanie.

Zagłębie zdobyło dwie bramki, znów do siatki rywali trafił Szymon Sobczak. Dla najskuteczniejszego strzelca sosnowiczan była to bramka numer siedem. Tym samym napastnik zdobył jak na razie połowę ze strzeleckiego dorobku Zagłębia w tym sezonie. Problem w tym, że na chwilę obecną siła ofensywna kończy się właśnie na Sobczaku. Alex Tanque zaczął od skutecznego wyegzekwowania rzutu karnego przeciwko Arce i na tym osiągnięcia Brazylijczyka się skończyły. Może w tej sytuacji lepiej byłoby dawać szanse Mateuszowi Popczykowi, który strzela gola za golem w drugiej drużynie? Ryzyko? Chyba niewielkie, patrząc na dorobek bramkowy gracza z Ameryki Południowej…Aż strach pomyśleć kto będzie odpowiadał za zdobywanie bramek gdy Sobczak złapie kartki, albo – nie życząc tego! – kontuzję.


Na zdjęciu: Strach pomyśleć, co wydarzy się, gdy w ataku Zagłębia zabraknie Szymona Sobczaka.

Fot. Łukasz Sobala / PressFocus