Zagłębie Sosnowiec. Przegrali po szkolnym błędzie

Tak źle z Zagłębiem w tym roku jeszcze nie było, w piątek sosnowiczanie przegrali trzeci mecz z rzędu.


Zagłębie Sosnowiec wcale nie musiało przegrać meczu z Radomiakiem. W I połowie to sosnowiczanie stworzyli sobie więcej okazji bramkowych niż rywal walczący o ekstraklasę. Gdyby w pierwszych 45. minutach Patrik Miszak miał nieco więcej szczęścia, zwłaszcza w sytuacji, po której piłka odbiła się po jego strzale od słupka, do szatni ekipa z Sosnowca schodziłaby w bardzo dobrych nastrojach. Pierwsza odsłona dawała nadzieje na korzystny wynik. Zagłębie toczyło wyrównany bój z zespołem znajdującym się zdecydowanie wyżej w ligowej tabeli, o czym wspomniał po meczu trener Kazimierz Moskal. – W I połowie graliśmy nieźle, ale piłka nożna polega na tym, że trzeba wykorzystywać okazje, a my tego nie zrobiliśmy – wyjaśnił rzeczowo szkoleniowiec Zagłębia.

Ekipa ze Stadionu Ludowego przestała grać w 47 minucie, gdy goście wyszli na prowadzenie. Niefortunna interwencja Piotra Polczaka, samobójczy gol i Zagłębie stanęło. Od tego momentu na boisko rządził Radomiak, który bez większych problemów dowiózł prowadzenie do końca. Inna sprawa, że nie miał zbyt utrudnionego zadania, bo miejscowi piłkarze nie zrobili nic, aby im w tym przeszkodzić. W szeregach sosnowiczan nie było nikogo, kto wziąłby sprawy w swoje ręce, poderwał zespół do walki. Po stracie bramki Zagłębie wywiesiło białą flagę, mimo że do końca meczu było mnóstwo czasu. – Nie potrafię zrozumieć, co się stało w II połowie. Na początku drugiej połowy podarowaliśmy bramkę Radomiakowi i przestaliśmy grać. Piłka była w górze, nie potrafiliśmy jej sprowadzić do ziemi i zaprezentować swojej gry. Boli, że przegraliśmy mecz po szkolnym błędzie. To jest trudny moment, zostało mało spotkań do końca – nie krył rozczarowania szkoleniowiec Zagłębia.

Przed ekipą trenera Moskala jeszcze pięć spotkań. Przewaga nad zamykającym stawkę GKS-em Bełchatów wynosi zaledwie trzy punkty. W sobotę bełchatowianie ulegli Arce, ale ostatnie tygodnie pokazały, że młody zespół do końca będzie walczył. Zagłębie z taką postawą jak w II połowie meczu z Radomiakiem może zapomnieć o zdobywaniu punktów.

Trzy porażki z rzędu – takiej serii Zagłębie w tym roku jeszcze nie miało. Ostatni raz tak niechlubna passa przytrafiła się w listopadzie ubiegłego roku. Po debiutanckim remisie w Radomiu trener Moskal wraz z drużyną zaliczył trzy porażki w meczach z Arką, Chrobrym i GKS-em Jastrzębie. Wcześniej Zagłębie taką serię zaliczyło podwójnie. Najpierw pod wodzą Krzysztofa Dębka, gdy uległo kolejno Odrze Opole, ŁKS-owi oraz Stomilowi, a następnie gdy prowadzone przez Dębka przegrało z Bełchatowem i Resovią oraz z Koroną, gdy zespół tymczasowo prowadził Łukasz Matusiak. Dobra wiadomość w kontekście ostatniej serii porażek to fakt, że po trzech kolejnych porażkach Zagłębie punktowało. Czy tym razem będzie podobnie? Kolejny mecz sosnowiczanie stoczą w Głogowie, gdzie o punkty na pewno będzie trudno. Jeśli dodamy do tego, że na koncie Zagłębie jest tylko jedno wyjazdowe zwycięstwo…

Trener Moskal ma problem, a w zasadzie całą masę problemów. Kłopoty kadrowe, rotowanie składem, próby poukładania boiskowych „klocków”. Największym problemem w tej sytuacji jest zdecydowanie brak skuteczności, a przede wszystkim brak co najmniej jedno napastnika z prawdziwego zdarzenia, który gwarantowałby spokój na „szpicy”. Ile można oczekiwać na przebudzenie Szymona Sobczaka? Portugalczyk Goncalo Gregorio przypomni sobie po kontuzji jak się zdobywa gole? Na te pytania odpowiedzi nie znają pewnie najbardziej zainteresowani…A widmo spadku coraz bardziej realne.


Fot. Rafał Rusek / PressFocus