Zagłębie Sosnowiec. Przyjdzie czas rozliczeń

Prezydent Sosnowca zdenerwowany postawą piłkarzy Zagłębia.


Prezydent Sosnowca Arkadiusz Chęciński nigdy nie ukrywał zamiłowania do sportu. Złośliwi twierdzą, że gdyby kto inny zarządzał stolicą Zagłębia Dąbrowskiego, to w miejskiej spółce jaką jest Zagłębie, już dawno mogłoby dojść do trzęsienia ziemi. Na 4 kolejki przed końcem sezonu prezydent Chęciński nie kryje rozczarowania postawą zespołu w bieżących rozgrywkach, ale jednocześnie odżegnuje się od podejmowania w tym czasie radykalnych decyzji.

– Jestem zdenerwowany, pewnie tak jak wszyscy kibice Zagłębia. Szczególnie, gdy widzę jak gra drużyna i jakie wyniki „osiąga”. Miejsce Zagłębia jest co najmniej w czołówce I ligi. Sosnowiec nie zasługuje na bycie „czerwoną latarnią” ligi, choć wszyscy wiemy, jak przewrotna jest piłka – podkreśla.

Dla prezydenta Sosnowca najważniejsze jest teraz, aby zespół Kazimierza Moskala utrzymał się za zapleczu ekstraklasy.

– Na chwilę obecną cel jest jasny. Zagłębie musi utrzymać się w I lidze. Dopiero potem zacznijmy rozliczać sezon. Fatalny, to nie podlega żadnej wątpliwości, ale podejmowanie niepopularnych decyzji w trakcie sezonu nie miałoby dobrego wpływu na postawę piłkarzy. W sobotę w końcu fani sosnowieckiego klubu mogą wejść na stadion. Oczywiście w ograniczonej ilości, ale jednak to krok ku normalności. Zachęcam więc kibiców do przyjścia na stadion i dopingu w meczu z GKS-em Jastrzębie, który na pewno będzie piłkarzom w tym trudnym momencie potrzebny. Myślami jestem także przy kobiecej drużynie Czarnych, które już w ten weekend mogą zapewnić sobie pierwszy po 21. latach tytuł mistrzyń Polski – dodaje prezydent Sosnowca.

Sobotni mecz z ekipą z Jastrzębia będzie dla zespołu Kazimierza Moskala kolejnym bojem o być albo nie być Zagłębie w I lidze. Jesienią górą byli Ślązacy. U siebie pokonali sosnowiczan 2:1. Do przerwy było 1:0 po golu Marka Mroza. W 68 minucie wyrównał Joao Oliveira, ale goście z remisu cieszyli się zaledwie dwie minuty, gdy po raz kolejny miejscowych na prowadzenie wyprowadził Daniel Feruga.

W poprzednim sezonie Zagłębie wygrało w Jastrzębiu 3:1, z kolei u siebie przegrało 2:4. Był to zresztą ostatni mecz, w którym Zagłębie w lidze prowadził Radosław Mroczkowski. Kilka dni później po kolejnej porażce, tym razem w Pucharze Polski z ŁKS-em, został zdymisjonowany.

Zachowując prawo serii tym razem to gospodarz powinien odnieść zwycięstwo. Czy tak się stanie?


Czytaj jeszcze: Kibice wracają na Ludowy, by dodać energii piłkarzom

Piątej porażki z rzędu nikt w Sosnowcu nie bierze pod uwagę. W ostatnich meczach szkoleniowiec Zagłębia nie dokonywał radykalnych zmian w składzie i wszystko wskazuje na to, że i tym razem będzie podobnie. W porównaniu do ostatniego meczu ze składu ubył jedynie Filip Karbowy, który musi pauzować za żółte kartki. Być może do zespołu dołączy Goncalo Gregorio, który w ostatnich tygodniach leczył staw skokowy. Inna sprawa, że po ostatnim meczu szkoleniowiec Zagłębia nie miał zbyt wielu pretensji do postawy swoich zawodników, którzy w meczu z Chrobrym byli stroną dominującą. Mieli więcej szans bramkowych, ale nie dość, że szwankowała skuteczność, to w dodatku „drzemka” pod koniec I połowy kosztowała sosnowiczan stratę trzech punktów.

Tym razem sosnowiczanie nie mogą sobie pozwolić na stratę punktów, chyba, że nadal chcą być uzależnieni od postawy zamykającego tabelę GKS- Bełchatów.


Na zdjęciu: Lukasz Duriszka i jego koledzy z drużyny cały czas są w „sytuacji podbramkowej”.

Fot. Łukasz Sobala/PressFocus