I liga w Sosnowcu. Kurtyna opadła na gruz

Śląsk Wrocław przybywał do Sosnowca jako drużyna, która na ligowy triumf czeka od 30 marca. Stadion Ludowy okazał się doskonałym miejscem, by fatalną passę przełamać, choć… początek spotkania wcale tego nie zapowiadał. Gospodarze rozpoczęli z impetem. Dość powiedzieć, że tylko w pierwszym kwadransie wykonywali aż sześć rzutów rożnych. Żaden z nich nie przyniósł jednak spodziewanego rezultatu.

Tymczasem wystarczył moment dekoncentracji w szeregach obronnych Zagłębia i wrocławianie objęli prowadzenie. Z prawego skrzydła dynamicznie zszedł do środka z piłką Robert Pich, zagrał idealnie do Mateusza Cholewiaka, a ten stanął oko w oko z Lukaszem Hrosso i dopełnił formalności.

Śląsk obejmował prowadzenie również w dwóch poprzednich kolejkach, a mimo to ugrał w nich w sumie tylko punkt. Tym razem scenariusz rywalizacji miał potoczyć się jednak zupełnie inaczej…

Wiara skrojona na cud

Moment złudzenia

Na drugą połowę w zespole gospodarzy nie wyszedł już Giorgi Gabedawa. Króla strzelców ligi gruzińskiej zastąpił Vamara Sanogo, najlepszy w tym sezonie snajper Zagłębia. I już po pięciu minutach zaliczył asystę – ośmieszył Mariusza Pawelca, spod linii końcowej wyłożył piłkę na szósty metr, a tam dopadł do niej Olaf Nowak i strzałem bez przyjęcia wpakował ją pod poprzeczkę. Można się było łudzić, że to jeszcze nie koniec…


Z remisu piłkarze beniaminka nie cieszyli się jednak długo. Ostatnie ich nadzieje legły w gruzach  w niespełna 120 sekund. Najpierw po centrze z rzutu rożnego najprzytomniej przed polem bramkowym zachował się Wojciech Golla i z półobrotu huknął nie do obrony. A chwilę potem za boiskową apatię przyszło gospodarzom zapłacić raz jeszcze. Miękką wrzutkę z bliskiej odległości strzałem głową zamienił na gola Cholewiak.

 

Patrik Mraz tu i tam

W tym momencie stało się jasne, że Zagłębie z kolan już się nie dźwignie. Podopieczni Valdasa Ivanauskasa najchętniej zeszliby z murawy, ale trzeba było na niej wytrwać jeszcze przynajmniej przez pół godziny. Rozmiary porażki mogły być niższe, gdyby Patrik Mraz z rzutu wolnego przymierzył nieco niżej. Zamiast tego obił tylko poprzeczkę. Bardziej „precyzyjny” okazał się na swoim polu karnym, gdy po dośrodkowaniu Chrapka ze skrzydła niefortunnie skierował futbolówkę do własnej bramki.


W końcówce spotkania – za faul Jakuba Słowika na Giorgim Iwaniszwilim – arbiter podyktował rzut karny dla miejscowych. Ci jednak nie potrafili wykorzystać nawet tak dogodnej okazji. Strzał Sanogo z jedenastu metrów bramkarz Śląska zdołał wybronić. Bezradny okazał się dopiero przy dobitce Georgiosa Mygasa. Ta bramka miała jednak wartość wyłącznie statystyczną…

 

Zagłębie Sosnowiec  – Śląsk Wrocław 2:4 (0:1)

0:1 – Cholewiak, 25 min (asysta Pich),
1:1 – O. Nowak, 50 min (asysta Sanogo),
1:2 – Golla, 57 min (asysta Mączyński),
1:3 – Cholewiak, 59 min (głową, Chrapek),
1:4 – Mraz, 84 min (samobójcza),
2:4 – Mygas, 89 min (bez asysty).

ZAGŁĘBIE: Hrosso – Heinloth (63. Iwaniszwili), Polczak, Mraz – Mygas, Milewski, Możdżeń (38. Gressak 4), Pawłowski, Nawotka – O. Nowak, Gabedwa (46. Sanogo). Trener Valdas IVANAUSKAS.
ŚLĄSK: Słowik – Celeban, Pawelec, Golla, Broź – Pich (82. Gąska niesklas.), Augusto, Mączyński (71. Radecki niesklas.), Chrapek, Cholewiak – Robak (87. Piech niesklas.). Trener Vitezslav LAVICZKA.

Sędziował Paweł Raczkowski (Warszawa). Widzów 2064.

Żółte kartki: Milewski (45+1. faul), Heinloth (61. faul), Gressak (82. faul) – Mączyński (54. żółta).

 

ZACHĘCAMY DO NABYWANIA ELEKTRONICZNYCH WYDAŃ CYFROWYCH

e-wydania „SPORTU” znajdziesz TUTAJ