Zagłębie Sosnowiec. Snajper myśli o rewanżu

Fabian Piasecki w tym sezonie znalazł już sposób na pokonanie bramkarza Radomiaka. Jesienią jego trafienie nie przyniosło jednak punktu drużynie z Sosnowca.


Po niezłych występach w starciach z GKS-em Tychy i Stomilem Olsztyn, w których sosnowiczanie zdobyli cztery punkty, ekipa Krzysztofa Dębka potknęła się w Bełchatowie. Okazja do rewanżu nadarza się jednak błyskawicznie. Już dziś na Ludowym Zagłębie zmierzy się z Radomiakiem . Jesienią górą byli gracze z Radomia, którzy na własnym boisku pokonali sosnowiczan 2:1. Honorowe trafienie dla ekipy z Sosnowca zaliczył wówczas Fabian Piasecki.

– Wtedy tamten gol niewiele nam dał poza satysfakcją z kolejnej bramki. Już do przerwy przegrywaliśmy 0:2 i goniliśmy wynik, ale ostatecznie rywal był górą. Mam nadzieję, że dziś weźmiemy rewanż – mówi w rozmowie ze „Sportem” napastnik sosnowiczan, który w tej rundzie zdobył na razie dwie bramki, obie po restarcie rozgrywek. Dzięki temu zrównał się w klasyfikacji strzelców z byłym graczem Olimpii Grudziądz Omranem Haydary’m. Obaj mają na koncie 12 bramek, ale Haydary tego dorobku już nie powiększy, gdyż przeniósł się na boiska ekstraklasy. Piasecki blisko 13. trafienia był właśnie w Bełchatowie, w ostatniej kolejce spotkań. Zapewne po podaniu Mateusza Szweda umieściłby piłkę w pustej bramce rywali, ale z interwencją uprzedził go Mariusz Magiera, który zaliczył „samobója”.

– Pewnie, że żal takiej okazji, bo kolejny gol był bardzo blisko, ale jeszcze bardziej żal punktów, które uciekły nam w Bełchatowie. Nie wiem co się stało, że po 20. minutach stanęliśmy i rywale przejęli inicjatywę na boisku. Mieliśmy więcej dni na odpoczynek pomiędzy ostatnim meczem niż między meczami z Tychami i Stomilem, a jednak to w starciu z drużyną z Olsztyna wyglądaliśmy fizycznie lepiej, do końca graliśmy na pełnych obrotach. Trudno odpowiedzieć co się stało w minioną sobotę. Jedno jest pewne, taka postawa nam nie przystoi – podkreśla gracz Zagłębia, który o miejsce w wyjściowym składzie rywalizuje z Hiszpanem Rubio.


Przeczytaj jeszcze: Zagłębie bez punktów w Bełchatowie


Na razie górą jest Piasecki, który jednocześnie nie widzi przeszkód w grze na dwóch napastników.

– Od taktyki są trenerzy i nie chcę tutaj nikomu wchodzić w paradę, ale może kiedyś uda nam się razem zagrać od pierwszych minut. Do tej pory graliśmy tak jedynie w II połowie meczu z Puszczą Niepołomice. Po restarcie ligi trenerzy na razie stawiają na mnie i mam nadzieję, że ich nie zawiodę. Strzeliłem na razie dwie bramki, ale tych okazji było więcej, przede wszystkim w meczu ze Stomilem. Co do składu i taktyki to trzeba też pamiętać, że mamy w składzie Szymona Pawłowskiego, piłkarza bez którego trudno sobie wyobrazić naszą wyjściową jedenastkę. On jest łącznikiem między pomocą i atakiem i być może również dlatego gramy na jednego nominalnego napastnika – dodaje Piasecki. Jak na klasycznego napastnika przystało dla popularnego „Piaska” dobro drużyny jest sprawą nadrzędną, ale z rywalizacji o koronę króla strzelców na zapleczu ekstraklasy nie zamierza rezygnować.

– Zostało jeszcze 9 spotkań, plus – mam nadzieję – dwie gry barażowe. Dorobek bramkowy można więc jeszcze śmiało powiększyć i mam nadzieję, że tak się stanie. Liczę, że te bramki będą dawać punkty. Najlepiej żeby tak stało się już dziś przeciwko Radomiakowi. Wydawało się, że po dwóch fajnych meczach złapaliśmy rytm, a tymczasem przyszła porażka. Tak wygląda ten sezon w naszym wykonaniu, nie potrafimy złapać właściwego rytmu na dłużej. Przed nami kilka spotkań, które rozegramy w ekspresowym tempie. Kadrę mamy liczną, oby omijały nas kontuzje. Nadal jestem dobrej myśli. Pierwsze dwa mecze zagraliśmy fajnie w obronie, widać tutaj rękę nowego trenera, gole padły tylko po stałych fragmentach. W Bełchatowie było nieco gorzej, ale trzeba wierzyć, że był to tylko wypadek przy pracy. Musimy dziś wyjść, wygrać i zrehabilitować się za ostatni mecz – stwierdza Piasecki.

Na zdjęciu: Fabian Piasecki (z prawej) to najgroźniejszy snajper w zespole Zagłębia.

Fot. Łukasz Sobala/Pressfocus