Zagłębie Sosnowiec. Stempel na utrzymanie

Piłkarze Zagłębia Sosnowiec na wygraną z Górnikiem Łęczna czekają już 33 lata!


W niedzielne popołudnie Zagłębie chce przypieczętować pozostanie na zapleczu ekstraklasy. Rywalem sosnowiczan będzie Górnik Łęczna, zespół, który wciąż jest w grze o baraże o ekstraklasę. Historia pojedynków pomiędzy tymi zespołami nie przemawia na korzyść sosnowiczan. Ekipa ze Stadionu Ludowego do tej pory odniosła tylko jedno zwycięstwo w konfrontacji z górniczą jedenastką, a miało to miejsce bardzo dawno temu, konkretnie 14 sierpnia 1988 roku. Wówczas oba zespoły mierzyły się podobnie jak dziś na zapleczu ekstraklasy. W Łęcznej Zagłębie wygrało 3:0. W rewanżu na Stadionie Ludowym było 0:0, a tamte rozgrywki zakończyły się dla sosnowieckiego teamu powrotem do najwyżej klasy rozgrywkowej.

Na kolejną rywalizację tych drużyn trzeba było czekać do sezonu 2000/2001. Niestety, dwa spotkania tamtych rozgrywek zakończyły się porażkami Zagłębia. Sezon później raz był remis, a następnie w Łęcznej górą byli górnicy. W sezonie 2017/2018, który podobnie jak historyczne rozgrywki 1988/1989 zakończyły się dla sosnowiczan awansem do ekstraklasy, znów Zagłębiu nie udało się odnieść zwycięstwa. W Łęcznej było 2:1 dla Górnika, a na Ludowym padł remis 2:2. Mimo to po zakończeniu rozgrywek więcej powodów do radości mieli sosnowiczanie, którzy awansowali do ekstraklasy, z kolei Górnik zaliczył drugi spadek z rzędu i wylądował w II lidze.

W bieżącym sezonie ekipa z Łęcznej jako beniaminek I ligi w pierwszym meczu bieżącego sezonu z Zagłębiem wygrała u siebie aż 4:1. Sosnowiczanie wystąpili w tamtym meczu w dość eksperymentalnym składzie. Szczególnie osłabiona była linia obronna, z powodu kontuzji nie mógł zagrać Lukas Duriszka, a na rozgrzewce urazu doznał Piotr Polczak i parę środkowych obrońców tworzyli młodzieżowcy: Kacper Radkowski i Mateusz Grudziński, którego nie ma już w Sosnowcu.

W niedzielę jednym ze środkowych obrońców ponownie będzie młodzieżowiec, ale tym razem nie będzie to wymuszone zagranie szkoleniowca. Partnerem Duriszki, kapitana Zagłębia, będzie Mateusz Machała, który kilkanaście dni temu przebojem wdarł się do składu I-ligowca i nie zamierza go opuścić.

21-letni Machała trafił do Zagłębia zimą z IV-ligowego RKS-u Grodziec. Miał zasilić drugą drużynę, ale dostał szansę od trenera Kazimierza Moskala i już w pierwszym sparingu strzelił gola w meczu z Widzewem. Machała rozpoczął treningi z pierwszą drużyną i cierpliwie czekał nastoją szansę. Dostał ją w meczu z Chrobrym Głogów, gdy kontuzji doznał rutynowany Polczak.



– Trenowałem, robiłem swoje i czekałem. Na odprawie przed meczem trener podał skład no i w duchu radość była ogromna. Starałem się tego nie pokazywać na zewnątrz, tak aby skupić się na tym, co miało mnie czekać i chyba najgorzej nie wyszło – mówi z uśmiechem piłkarz, który po niezłym spotkaniu w Głogowie nie dał się wygryźć z pierwszego składu, sadzając na ławkę Polczaka. W trzecim ligowym meczu wpisał się na listę strzelców. Debiutancką bramkę zdobył w starciu z Puszczą Niepołomice.

– Dobrze czuję się w takich sytuacjach pod bramką rywali, takie też są założenia trenera wobec mnie. Nasz kapitan świetnie zgrał do mnie piłkę i udało się tę okazję wykorzystać. Cieszę się, że mogę pomóc drużynie, że udało mi się przekonać trenerów do siebie. Gdy trafiłem do Grodźca sporo osób już mnie skreśliło, słyszałem opinie, że z tego Machały to już nic nie będzie. Ciężka praca przyniosła efekt. Teraz najważniejsze jest utrzymanie. Co będzie potem, zobaczymy. Dziękuję trenerom za zaufanie, kolegom, że tak fajnie przyjęli mnie w zespole. Cieszę się, że tutaj jestem – dodaje Machała.


Na zdjęciu: Mateusz Machała przebojem wdarł się do podstawowej jedenastki Zagłębia Sosnowiec.

Fot. Tomasz Kudała/PressFocus