Strzela w roli jokera

Słowak po raz kolejny zdobył bramkę po wejściu z ławki rezerwowych. Po przenosinach z Jastrzębia na Ludowy lepiej czuje się jako zmiennik niż zawodnik podstawowego składu.


Marek Fabry po ponad 2-miesięcznej przerwie wpisał się na listę strzelców. W meczu z ŁKS-em Łódź po raz trzeci w tym sezonie trafił do siatki rywali i był to trzeci gol zdobyty przez Słowaka po wejściu z ławki rezerwowych. Trafienie Fabrego dało remis w starciu z łódzkim klubem. Tym samym rosły napastnik ma na koncie jedno trafienie mniej niż Szymon Sobczaka, który jak do tej pory zdobył dla Zagłębia w tym sezonie cztery bramki.

Pomyłka z „wapna”

24-latek rozpoczął przygodę z klubem z Sosnowca od mocnego uderzenia. W debiucie wpisał się na listę strzelców, a jego gol w meczu inaugurującym bieżący sezon starciu z Resovią dał Zagłębiu wygraną 2:1. Fabry pojawił się na boisku w 75 minucie, a już dwie minuty później po podaniu innego rezerwisty, Maksymiliana Banaszewskiego. przechylił szalę wygranej na korzyść sosnowiczan. Kolejnego gola Słowak zdobył już w trzeciej serii. W meczu z Odrą Opole – także w roli jokera – ustalił wynik meczu na 4:1, skutecznie egzekwując rzut karny. Spotkanie odbyło się 29 lipca i od tamtej pory aż do minionego piątku napastnik sosnowiczan czekał na kolejne ligowe trafienie. W tym czasie głównie pojawiał się na murawie w roli „rezerwisty”, ale w trzech meczach trener Artur Skowronek dał mu szansę gry od pierwszej minuty. W meczu ze Stalą Rzeszów Słowak mógł zanotować kolejne trafienie, ale wówczas przy stanie 0:0 zmarnował rzut karny. To niepowodzenie sprawiło, że w kolejnym meczu, w którym wybiegł na plac gry od pierwszej minuty, czyli starciu z Ruchem Chorzów, nie podszedł do „jedenastki” po faulu na Sebastianie Boneckim, którą i tak zmarnował ostatecznie Maksymilian Rozwandowicz.

Jakość i przygotowanie

Potem Słowak zaliczył krótki epizod w meczu z Chojniczanką, a w piątkowy wieczór wszedł do gry w 72 minucie, zmieniając przy stanie 0:0 Sobczaka, a 12 minut później uratował Zagłębiu punkt w Łodzi. Punkt, który z perspektywy czasu na pewno w Sosnowcu szanują, ale biorąc pod uwagę to, co działo się na boisku, niedosyt pozostał. Było można ugrać więcej, o czym zresztą wspominał szkoleniowiec sosnowiczan.

– Myślę, że w pierwszej połowie tego meczu było widać, że chcemy zagrać odważnie i zdecydowanie i zdobyć komplet punktów. Dążyliśmy do tego zaangażowaniem taktycznym. To potwierdziło, że jesteśmy w dobrej formie, ale brakuje nam konkretów w polu karnym rywala, bo przecież sytuacje stwarzamy. I tylko przez brak skuteczności nie możemy złapać serii. Na pewno cieszę się z faktu, że potrafiliśmy odpowiedzieć na cios rywala. W drugiej połowie było nam trudniej. Mieliśmy takie dwadzieścia minut, kiedy nie wyglądaliśmy najlepiej. Ale przecież ŁKS to jest ekipa, która walczy o awans. Graliśmy na trudnym terenie, wiedzieliśmy, że będzie to trudny mecz. Po błędzie straciliśmy bramkę, ale zareagowaliśmy i dobrze, że potrafimy zmienić mentalność. I to jest dla mnie budujące na przyszłość. Jesteśmy dobrze przygotowani i mamy jakość, którą musimy udokumentować golami – zapewnia Artur Skowronek.


Na zdjęciu: 3 gole Marka Fabry’ego i jeden więcej Szymona Sobczaka – to dorobek, który sprawia, że w Sosnowcu mogą być względnie zadowoleni z postawy napastników.
Fot. Marcin Bulanda/Pressfocus