Zagłębie Sosnowiec. Walczą z przeciwnościami losu

Najwcześniej, bo już w 6 minucie plac gry musiał opuścić Matko Perdijić. Bramkarz Zagłębia zgłosił problem sztabowi medycznemu po pierwszej interwencji. Chorwat ma problem z przywodzicielem i czeka go seria badań. Podczas dzisiejszych zajęć golkiper sosnowiczan, który od początku sezonu imponuje formą, na pewno nie będzie trenował, a co za tym idzie jego występ w niedzielnym meczu w Mielcu stoi pod znakiem zapytania. Jeśli Perdijić nie będzie mógł grać między słupkami ponownie zastąpi go Krystian Stępniowski, który co prawda w meczu z Chojniczanką dwukrotnie wyciągał piłkę z siatki, ale raz, że bramki nie obciążają jego konta, a dwa w kilku innych sytuacjach jego interwencje ratowały Zagłębie przed stratą gola.

Z mięśniowymi problemami boryka się także Płamen Kraczunow. Bułgar, który z powodu kontuzji żeber oraz mięśnia czworogłowego pauzował przez sporą część rundy jesiennej, w starciu z ekipą z Chojnic na murawie zaprezentował się tylko przez pierwsze czterdzieści pięć minut. Dziś uda się na USG, które wyjaśni, czy i ewentualnie jak długo środkowy obrońca będzie musiał pauzować.

Tylko pierwszą połowę zaliczył w sobotni wieczór także Fabian Piasecki. Najskuteczniejszy zawodnik Zagłębia w bieżących rozrywkach przy próbie przewrotki niefortunnie upadł i zanosiło się na poważniejszy uraz. Na szczęście skończyło się na strachu.

– Około 40 minuty próbowałem oddać strzał, w zamieszaniu upadłem niefortunnie i uderzyłem głową o murawę. Dograłem do końca pierwszej połowy, ale powiem szczerze, że końcówki pierwszej części gry nie pamiętam. W szatni byłem zamroczony, pytałem nawet o to, kto strzelił bramkę, a przecież jedyny gol do przerwy był mojego autorstwa. Groźnie to wyglądało, udałem się do szpitala na badania, ale na szczęście wszystko jest w porządku – podkreśla piłkarz, który dziś powinien trenować z zespołem. Brak Piaseckiego w Mielcu byłby na pewno odczuwalny. W pięciu ostatnich meczach napastnik Zagłębia zdobył cztery bramki. W sumie jesienią trafił do siatki rywali siedem razy i już teraz można śmiało powiedzieć, że to jeden z letnich transferów sosnowiczan, który należy uznać za trafiony.

– Z indywidualnych osiągnięć jestem w miarę zadowolony. Przed rozpoczęciem sezonu założyłem sobie, że wynik, który chciałbym osiągnąć to, co najmniej dziesięć bramek w dwudziestu meczach, które zostaną rozegrane w pierwszej rundzie. Jestem więc blisko wykonania zadania, choć nie ukrywam, że już teraz ten wynik mógłby być osiągnięty, gdybym w kilku sytuacjach zachował więcej zimnej krwi. Bramki to jedno, bo z tego rozlicza się napastnika, ale na pewno byłbym zadowolony bardziej, gdybyśmy mieli więcej punktów na koncie. Musimy grać tak w meczach z Sandecją, czy Wartą, gdy nadawaliśmy ton wydarzeniom na boisku, obejmowaliśmy prowadzenie i kontrolowaliśmy grę. Za dużo przytrafia nam się prostych błędów. Potem trzeba gonić wynik tak jak z Chojnicami. Liga jest nieprzewidywalna, tutaj każdy może wygrać z każdym, ale jeśli chcemy być wyżej w tabeli, musimy takie błędy ograniczać do minimum – dodaje Piasecki.

Trójka pechowców z ostatniego meczu powinna być do dyspozycji trenera Dudka w miarę szybko. Niestety nie może tego powiedzieć Dawid Ryndak, który w tym roku na ligowych boiskach już się nie pojawi. W tygodniu poprzedzającym mecz z Chojniczanką wychowanek Zagłębia złamał jedną z kości śródstopia i do treningów będzie mógł powrócić dopiero w nowym roku.