Zagłębie Sosnowiec. Walczy o ligowy byt

Lukasz Duriszka to jeden z niewielu piłkarzy pozyskany przed rozpoczęciem bieżącego sezonu przez Zagłębie, o którym można mówić w kategorii udanego transferu.


28-letni obrońca ze Słowacji w Polsce gra od czterech lat. Zanim wychowanek OSK Soblahov trafił na ligowe boiska nad Wisłą, grał w AS Trenczyn, holenderskim AGOVV Apeldorn, maltańskim Mosta FC, czy czeskim MFK Frydek-Mistek. Pierwszym klubem w Polsce był Raków Częstochowa, z którym wiosną 2017 roku świętował awans na zaplecze ekstraklasy. Kto wie, czy gdyby nie kontuzja, której doznał podczas rundy jesiennej sezonu 2017/2018, dziś nie występowałby w barwach Rakowa w ekstraklasie. Do gry wrócił po prawie rocznej przerwie w II-ligowym wówczas Ruchu Chorzów.

Miniony sezon spędził w I-ligowej Olimpii Grudziądz. Mimo, że w obu klubach indywidualnie wiodło mu się dobrze. to wraz z kolegami z drużyny musiał dwukrotnie  przełknąć gorycz spadku. Chyba w najgorszych snach nie przypuszczał, że w Sosnowcu także przyjdzie mu walczyć o ligowy byt. – Trafiłem do zasłużonego klubu z ambicjami. Chwilę temu Zagłębie było w ekstraklasie i liczę, że ze mną w składzie niebawem tam wróci. Budowany jest nowy zespół, buduje się nowy stadion. Lepiej trafić nie mogłem – mówił Słowak na początku przygody z klubem z Sosnowca.

Niestety, sosnowiczanie zawodzą i zamiast walki o czołowe lokaty przyszło Zagłębiu walczyć o ligowy byt. Przedostatnie miejsce w tabeli I ligi  na zakończenie rundy jesiennej to blamaż. Nie pomogły letnie transfery, kadrowa rewolucja nie przyniosła spodziewanych efektów. Słowak jako jeden z niewielu piłkarzy Zagłębia jesienią wywiązał się z powierzonych zadań. Gdyby nie kontuzja, której nabawił się pod koniec rundy, można by mówić o pełni szczęścia. Do momentu meczu z Puszczą Niepołomice Duriszka rozegrał wszystkie mecze w pełnym wymiarze czasowym. Niestety, w tamtym meczu uraz nie pozwolił mu wyjść na II połowę.

Bez Duriszki w składzie sosnowiczanie ulegli 1:4 Górnikowi Łęczna, a następnie przegrali 0:2 z Miedzią Legnica. – Szkoda, że nie mogłem być z drużyną do końca. Liczyliśmy, że mecz z Puszczą będzie przełomem, że odbijemy się i do końca rundy będziemy punktować. Szkoda, że tak się nie stało, ale nie możemy załamywać rąk. Trzeba wyciągnąć konsekwencje z tego co się stało, solidnie przepracować okres przygotowawczy i wiosną zmazać plamę. Początek sezonu dawał nadzieję. Jeśli chodzi o linię obrony, to dość szybko złapaliśmy wspólny język z kolegami, bo przecież ta formacja była tworzona niemal na nowo. Pierwsze mecze były naprawdę fajne w naszym wykonaniu. Traciliśmy mało bramek, ale mimo okazji nie zdobywaliśmy goli, stąd kilka porażek po 0:1, choć np.: meczów w Opolu czy Olsztynie wcale nie musieliśmy przegrać. Brak punktów, potem zaczęła się nerwówka i finał jaki jest wszyscy widzimy. Przed nami jednak druga runda i musimy w niej pokazać, że jako zespół potrafimy grać w piłkę – podkreśla Słowak.

Duriszka najczęściej tworzył duet środkowych obrońców z Mateuszem Grudzińskim, potem partnerem Słowaka był Piotr Polczak. W kadrze jest jeszcze utalentowany Kacper Radkowski, który prawie cały sezon spędził na ławce rezerwowych. Wszystko wskazuje na to, że forowany przez trenera Krzysztofa Dębka Grudziński zimą opuści Sosnowiec. Młodzieżowiec grał nieźle, ale przytrafiały mu się głupie błędy, które skutkowały bramkami dla rywali. Być może trener Kazimierz Moskal sięgnie po nowego gracza, ale nie można wykluczyć, że obok Duriszki będzie grał ktoś z dwójki Radkowski-Polczak. Bo to, że Słowak nadal będzie szefem sosnowieckiej defensywy, jest pewne.


Fot. Piotr Matusewicz/PressFocus