Zagłębie da szansę wychowankowi?

Teraz najważniejsza jest operacja pod nazwą Arka Gdynia. – Fajnie byłoby powtórzyć ostatni mecz z Arką, rozegrany na naszym stadionie na początku sezonu 2015/16. Wygraliśmy wówczas 4:2. Potem nasze drogi się rozeszły, bo rywale wcześniej awansowali do ekstraklasy. Taki wynik pewnie każdy z nas wziąłby w ciemno – nie ukrywa Dawid Ryndak, wychowanek Zagłębia, który zimą wrócił na Stadion Ludowy i cierpliwie czeka na swoją szansę.

Jak bumerang

Ryndak oraz Słowak Martin Pribula to jedyni gracze z obecnego składu, którzy grali w tamtym meczu. Obaj wspominają go bardzo dobrze. Ten pierwszy zaliczył wówczas asystę, a ten drugi wpisał się na listę strzelców. W sobotę na murawie może pojawić się tylko Ryndak. Słowacki pomocnik intensywnie pracuje nad powrotem do formy po kontuzji, ale o treningach z zespołem na razie nie ma mowy.

Dla Ryndaka to trzeci powrót na „stare śmieci”. – Jestem trochę jak bumerang. Pojawiam się i znikam, ale – jak widać – ciągnie mnie w rodzinne strony. W końcu gdzie mi będzie tak dobrze jak w Sosnowcu – uśmiecha się pomocnik Zagłębia. Ostatnie półtora roku „Denver” spędził w I-ligowej Puszczy Niepołomice. Zimą przekonał do siebie trenera Valdasa Ivanauskasa, który postanowił dać mu szansę. We Wrocławiu Ryndak znalazł się w meczowej „18”, ale na boisku się nie pojawił.

– Bardzo solidnie przepracowałem okres przygotowawczy. Sztab szkoleniowy dał nam w kość i jestem przekonany, że to zaprocentuje. Musimy mieć siłę, by zasuwać przez pełne 90 minut. W naszym przypadku gra idzie o życie, więc nie ma mowy o odpuszczaniu. Czekam na swoją szansę i obiecuję, że zrobię wszystko, by pomóc w utrzymaniu ekstraklasy – dodaje Ryndak, który już wie, jak gorzko smakuje degradacja.

Inne czasy, inni ludzie

Niespełna 30-letni pomocnik – jako jedyny z obecnej kadry – grał w Zagłębiu w sezonie 2007/08. Wówczas sosnowiczanie zajęli ostatnie miejsce w elicie, a że ciążyły nad nich korupcyjne grzechy, zostali zdegradowani o dwie klasy. – Miałem wówczas 18 lat, byłem zawodnikiem drużyny, która grała w Młodej Ekstraklasie. Kiedy spadek był już przesądzony, trener Piotr Pierścionek chętnie sięgał po młodych piłkarzy, bo chciał, byśmy tej ekstraklasy „liznęli”. W moim przypadku skończyło się na epizodzie w ostatniej kolejce przeciwko Wiśle Kraków, fetującej wówczas tytuł mistrzowski.

Potem był spadek i II liga. Dziś jesteśmy w innym miejscu. Klub inaczej funkcjonuje, są inni ludzie. W piłce 10 lat to przepaść. Jedno co się nie zmieniło, to kibice. Oni są zawsze. Czy są wyniki, czy ich nie ma. Cieszę się, że znów mogę słyszeć ten doping. To naprawdę pomaga. Dlatego jako wychowankowi Zagłębia los klubu jest mi szczególnie bliski. Sytuacja jest zła, ale jeszcze nie beznadziejna. Wszystko w naszych nogach i głowach – podkreśla Dawid Ryndak.

Niemiec za Greka?

Na pełnych obrotach trenuje już Michael Heinloth, który w trakcie przygotowań doznał urazu mięśnia dwugłowego. Patrząc na kiepską postawę bocznych obrońców w starciu ze Śląskiem, Niemiec powinien znaleźć się w kadrze meczowej na Arkę. Niewykluczone, że w wyjściowym składzie zajmie miejsce Greka Georgiosa Mygasa.

Krzysztof Polaczkiewicz