Zagłębie Sosnowiec. Spokój rutyniarza

Po raz pierwszy w rundzie wiosennej piłkarze Zagłębia zachowali czyste konto. Duża w tym zasługa Piotra Polczaka, który wrócił do składu sosnowiczan.


Rutynowany defensor dopiero po raz czwarty w tym sezonie znalazł się w wyjściowej jedenastce zespołu ze Stadionu Ludowego. Zajął miejsce Kacpra Radkowskiego i udowodnił, że jego doświadczenie może być pomocne w walce o utrzymanie. Co warte podkreślenia, dwa z czterech meczów z udziałem Polczaka Zagłębie kończyło na „zero z tyłu”.

Polczak, do którego po sezonie 2018/2019, gdy sosnowiczanie występowali w ekstraklasie, przylgnęła opinia pechowca, na każdym kroku musi udowadniać, że wciąż może być wartościowym zawodnikiem. Przed rozpoczęciem bieżących rozgrywek stracił miejsce w składzie Zagłębia i większość spotkań sosnowiczan oglądał z ławki rezerwowych. Po raz pierwszy zagrał dopiero w meczu 14. kolejki.

Wówczas w klubie nie było już Krzysztofa Dębka, który od początku sezonu stawiał na duet środkowych obrońców Mateusz Grudziński – Lukasz Duriszka. O ile Słowak spisywał się bez zarzutu, to Grudziński zaliczył sporo wpadek, w tym kilka błędów, po których rywale zdobywali gole. Śmiało można było porównać jego sytuację do sezonu ekstraklasowego i „przypadków” Polczaka, choć obiektywnie trzeba przyznać, że w tamtym czasie były reprezentant Polski miał w kilku sytuacjach po prostu pecha, szczególnie, gdy sędziowie dyktowali przeciwko Zagłębiu karne po rzekomych faulach doświadczonego piłkarza…

28 listopada ubiegłego roku Polczak nie uchronił wprawdzie Zagłębia od porażki z GKS-em Jastrzębie (1:2), ale już kilka dni później z nim w składzie sosnowiczanie wygrali 2:0 z Puszczą Niepołomice. Potem był jeszcze występ w parze z Kacprem Radkowskim przeciwko Miedzi Legnica (0:2).

Zimą w Sosnowcu szukano środkowego obrońcy, notowania Polczaka nie stały zbyt wysoko. Ostatecznie trener Kazimierz Moskal postawił na duet Duriszka-Radkowski. W trzech meczach formacja obronna z tą parą środkowych graczy straciła sześć bramek, z czego najwięcej na sumieniu miał Radkowski, stąd zmiana przed meczem w Łodzi dziwić nie mogła.

Polczak z Duriszką mądrze kierowali sosnowiecką defensywą, która w Łodzi zagrała dobre zawody. Łodzianie nie stworzyli sobie zbyt wielu okazji pod bramką Zagłębia.

– Oczywiście najważniejsze są w naszej sytuacji punkty i zwycięstwa. Występ w Łodzi całego zespołu to dobry prognostyk przed kolejnymi meczami. Co do Piotra Polczaka to uważam, że wniósł do drużyny tak potrzebny nam spokój. Zresztą nie po raz pierwszy. To właśnie jego doświadczenie było bardzo pomocne w końcówce minionego sezonu, gdy zespół podobnie jak teraz walczył o ligowy byt.


Czytaj jeszcze: Optymizm zmącony kontuzją

Mam do Piotra ogromny szacunek, cenię go jako człowieka i piłkarza. To gracz, który robi także dobrą robotę w szatni, młodsi gracze mogą się od niego sporo nauczyć. Cierpliwie czekał na swoją szansę i pokazał, że w trudnych momentach można na niego liczyć. Nie ukrywam, że myślimy nad przedłużeniem jego umowy, która wygasa z końcem sezonu. To profesjonalista w każdym calu, jeśli chodzi o wydolność i wyniki badań to może być stawiany za wzór.

Cieszę się, że kilka lat temu zdecydowaliśmy się ściągnąć Piotra do nas i jestem przekonany, że jeszcze nie raz nam pomoże, mimo, że wielu, zdecydowanie na wyrost, już dawno go skreśliło – mówi w rozmowie ze „Sportem” Marcin Jaroszewski, prezes Zagłębia.

Fot. Marcin Bulanda/PressFocus