Zagłębie Sosnowiec. Wykorzystał szansę

Pauza z powodu nadmiaru żółtych kartek Jakuba Siniora oraz słaba forma Kacpra Radkowskiego sprawiły, że przed meczem z Chojniczanką trener Dariusz Dudek miał dylemat, na którego z młodzieżowców postawić od pierwszej minuty. Ostatecznie wybór padł na bocznego pomocnika, Mateusza Szweda, który w tym sezonie występował sporadycznie. Za kadencji trenera Radosława Mroczkowskiego od pierwszej minuty zagrał tylko w meczu z GKS-em Tychy oraz pucharowym starciu z ŁKS-em Łódź, który kończył przygodę z klubem byłego szkoleniowca. Za tamten pojedynek zebrał pochlebne opinie. Kilka dni później pojawił się w wyjściowym składzie na mecz z Odrą Opole, gdy zespół tymczasowo poprowadził Michal Farkasz.

Od momentu przyjścia do klubu trenera Dudka czekał na swój czas. Przeciwko Chojniczance pokazał, że drzemią w nim duże możliwości. Wprowadzając go do składu, trener sosnowiczan odszedł od stosowanej do tej pory taktyki 4-4-2 i przeszedł na ustawienie 4-5-1 przesuwając na powrót Szymona Pawłowskiego z prawej flanki do środka pola.

Po meczu nie musiał żałować swojej decyzji. W drugiej połowie Szwed wykończył piękną asystę Patryka Małeckiego, doprowadzając do stanu 2:2, a w końcówce po faulu na nim Pawłowski wykorzystał rzut karny i Zagłębie uratowało punkt. Po końcowym gwizdku utalentowany piłkarz był jednak wobec siebie dość krytyczny. – Oczywiście bramka bardzo cieszy, zważywszy, że był to debiutancki gol w Zagłębiu, w seniorskiej piłce.

Podobnie jak sytuacja, po której strzeliliśmy trzecią bramkę, ale wiem, że w kilku sytuacjach mogłem się lepiej zachować. Między innymi w pierwszej połowie, gdy w dogodnej sytuacji nie trafiłem w piłkę, a okazja do zdobycia gola była naprawdę dobra. Żal przede wszystkim punktów w tym meczu, bo powinniśmy wygrać. Mieliśmy mnóstwo sytuacji, które powinny przynieść więcej bramek. Przed nami kolejny mecz i trzeba się teraz skupić tylko na tym. Mam nadzieję, że w Mielcu także dostanę szansę i powalczę z kolegami o kolejne punkty – podkreśla utalentowany zawodnik, który do Sosnowca trafił z rezerw Legii przed rundą wiosenną ubiegłego sezonu. W ekstraklasie niedane mu było jednak zagrać. Na swoją szansę musiał trochę poczekać. Z klubem z Sosnowca związał się umową do końca sezonu 2020/2021.

W Mielcu drużynę z Sosnowca czeka trudne zadania. Stal co prawda w ostatniej kolejce przegrała z Chrobrym Głogów, ale w tygodniu poprzedzającym niedzielny pojedynek ograła w rozgrywkach Pucharu Polski Pogoń Szczecin.

Niedzielny pojedynek będzie meczem numer 47. Bilans jest korzystniejszy dla Zagłębia, które wygrało 18 spotkań. 14 razy górą była Stal, a 14 pojedynków kończyło się podziałem punktów. Ostatni raz obie ekipy mierzyły się w sezonie 2017/2018. W Mielcu było wówczas 1:1, a w Sosnowcu kroczące wówczas do ekstraklasy Zagłębie wygrało 3:1.

Bohaterem tamtego spotkania był Tomasz Nowak, strzelec wszystkich trzech bramek dla sosnowiczan. Prawdziwym katem mielczan w barwach Zagłębia był jednak w ostatnim czasie Jakub Arak. Napastnik Lechii Gdańsk w sezonie 2014/2015 strzelił wówczas aż cztery gole w dwóch pojedynkach przeciwko Stali, a Zagłębie dwukrotnie rozgromiło rywali, odpowiednio 4:1 i 4:0. Powtórka w niedzielę zapewne w Sosnowcu mile widziana.

Na zdjęciu: Mateusz Szwed (z prawej) w ostatnim meczu ligowym pozostawił po sobie dobre wrażenie. Czy trener Zagłębia Dariusz Dudek postawi na niego także w Mielcu?